Alphas – 01×07
Kiedy już nadzieja praktycznie umiera nieraz zdarza się cud. I taki mały cud przydarzył się Alphas w tym tygodniu. Po wielu słabych odcinkach mamy kolejny co najmniej dobry, jeżeli nie bardzo dobry.
Kiedy już nadzieja praktycznie umiera nieraz zdarza się cud. I taki mały cud przydarzył się Alphas w tym tygodniu. Po wielu słabych odcinkach mamy kolejny co najmniej dobry, jeżeli nie bardzo dobry.
O ile tydzień temu nie dostaliśmy nowej Alphy, o tyle w tym twórcy spłacili dług naszego rozczarowania z nawiązką. Skylar Adams, bo o niej mowa, to niezwykle uzdolniona młoda dziewczyna, która potrafi zrobić coś z niczego, a do tego wybrnąć bez szwanku z najtrudniejszej sytuacji. Coś jak połączenie Marcusa Ayersa z Cameronem Hicksem. Zdolność ta imponuje może nie od pierwszych minut, ale dopiero jak zostaje nieco później dokładniej wytłumaczona. Trzeba przyznać, że wybór Alphy był strzałem w dziesiątkę i to z kilku powodów. Po pierwsze, takie zdolności podobają się wielu osobom, po drugie, ci co dotrwali do siódmego odcinka zostali nagrodzeni za swą cierpliwość i wreszcie po trzecie – ładnie się Skylar wpasowała w klimat serialu.
Trzeba przyznać, że wreszcie scenariusz wydaje się być przemyślany i dobrze zaplanowany. Historia może nie ma szaleńczego tempa, ale jest bardzo dobrze zbudowana, poprzez połączenie bohaterów, którzy wreszcie są ukazani od strony życiowej tzn. mają problemy, czasami zdarzają się kłamstewka mniejsze lub większe. Tego właśnie brakowało w Alphas – szczypty realizmu. Również widać kilka poziomów fabuły, w której możemy znaleźć przeszłość, odniesienie do różnych wydarzeń czy czynów pani Adams, no i było parę zaskoczeń jak i odniesień do wątku głównego. Jak zwykle również nie zabrakło akcentu humorystycznego, który chyba staje się już wizytówką twórców Alphas. Wreszcie historia naprawdę cieszy widza, jednak można zadawać sobie pytanie: fajnie, że są dygresje do wątku głównego, małe cliffhangery, ale gdzie ich kontynuacja? Pozostaje mieć nadzieję, że twórcy również w tym aspekcie się poprawią, a jak pokazuje "Catch and Release" nieraz warto wierzyć do samego końca.
[image-browser playlist="608772" suggest=""]©2011 Syfy
Kolejnym aspektem wartym zauważenia jest gra aktorów. Nie ma śladu po słabych interakcjach z pilota. Żadna z postaci nie denerwuje i zna swoje miejsce w szeregu oraz świetnie odgrywa swoją rolę. Natomiast Summer Glau znana z takich produkcji jak Firefly czy nie dawno emitowanego The Cape to czysta przyjemność dla oka, tak dla mężczyzn jak i pań. Oczywiście dla obu płci z różnych powodów.
I na sam koniec zostały nam efekty specjalne. Przepraszam, a w ogóle takie były w "Catch and Release"? Można się zdziwić, ale były. Co prawda nie wiele ich, ale w końcu nie są używane na siłę podczas wykorzystywania wyjątkowych umiejętności przez bohaterów tylko z głową. Tylko wtedy, kiedy trzeba i to pasuje.
[image-browser playlist="608773" suggest=""]©2011 Syfy
Musiało minąć, aż pięć odcinków, żeby widz mógł się odprężyć przy tej produkcji i się nie irytować. Małe niedociągnięcia były niezauważalne i to chyba przeważyło szalę, że odcinek był naprawdę dobry. Widzę nadzieję dla Alphas, ale to w rękach twórców pozostaje, co z nią uczynią: znowu upadną na dno po chwilowym sukcesie, czy będą kontynuować dobry poziom – o tym, przekonamy się już za tydzień.
Ocena: 8/10
Źródło: fot. ©2011 Syfy
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat