Najnowszy tom Spider-Mana z cyklu Epic to prawdziwy kogel-mogel zarówno na płaszczyźnie formy, jak i treści. Za oprawę graficzną zebranych w wydawnictwie opowieści opowiadają tak zróżnicowani stylistycznie artyści, jak: Sal Buscema, Alex Saviuk, Erik Larsen, Todd McFarlane i Rich Buckler. Same historie poruszają wiele wątków, w których pojawia się kilka popularnych i mniej znanych postaci. Drogi z naszym Pajęczarzem przetną między innymi: Punisher, Venom, Hulk, Ant-Man, Sandman, Magneto, Dragon Man, Puma czy Sentinele. Najnowszy tom Epic Collection zawiera wiele różnorodnych historii, ale najważniejsze wydają się te poświęcone pewnemu dużemu marvelowskiego crossoverowi i nagłemu wzrostowi mocy Spider-Mana. Oba wątki krzyżują się, tworząc ważny fragment mitologii Człowieka Pająka. Powyższe wydarzenia są częścią Act of Vegance – marvelowskiego eventu, podczas którego najbardziej potężni złoczyńcy wymieniają się przeciwnikami, żeby zaskoczyć superbohaterów nieznanymi im mocami. Doktor Doom, Magneto, Kingpin i kilku innych biorą na cel między innymi Pajączka. Wysyłają przeciwko niemu kolejnych łotrów, z którymi do tej pory nie miał okazji się zmierzyć. Spider-Man staje do konfrontacji między innymi z Gravitonem, Dragon Manem i samym Magneto. W normalnych warunkach nasz przyjacielski bohater z sąsiedztwa dostałby srogie baty, ale sęk w tym, że Spider od jakiegoś czasu nie jest sobą. Po pewnym nieudanym eksperymencie jego moce przybierają na sile. Peter staje się potężny niczym Superman, a w pewnym momencie przemienia się w niejakiego Kapitana Wszechświata. Brzmi to wszystko bardzo komiksowo oraz marvelowsko i tak rzeczywiście jest. Kosmiczne przygody dostarczają naprawdę spory kawał superbohaterskiej łupaniny.
Egmont
Końcówka lat osiemdziesiątych i początek dziewięćdziesiątych w The Amazing Spider-Man i The Spectural Spider-Man to powrót do klasycznej marvelowskiej estetyki, gdzie większy akcent stawiany jest na efekciarskie mordobicie niż na psychologiczno-dramatyczne rozważania. Stąd przyjęta forma – jeden zeszyt, jedna konfrontacja. W omawianym tomie kolejne rozdziały prezentują więc walki Spider-Mana z następnymi wrogami. Mimo że przeciwnicy różnią się od siebie znacząco, bitwy przebiegają mniej więcej tak samo. Obdarzony supermocą Spider rozwala wrogów w stylu Supermana, więc nie ma tu mowy o finezyjnych i pomysłowych starciach. Nieco ciekawiej się robi, gdy nasz Pajączek spotyka Scotta Langa, vel Ant-Mana. W wyniku dziwacznych perturbacji Spider-Man zostaje pomniejszony do rozmiaru Ant-Mana, a następnie zaczyna maleć jeszcze bardziej. Wkrótce protagonista dostaje się do wymiaru kwantowego, gdzie spotyka niespodziewane zagrożenie. Fani Ant-Mana z MCU znajdą tutaj coś dla siebie, bo twórcy kreatywnie wykorzystują surrealizm wymiaru kwantowego. Podobnie jak w poprzednim tomie z cyklu Epic (Inferno), także i tutaj dostajemy kilka dygresji, które nie koncentrują się bezpośrednio na Spider-Manie, ale rozszerzają mitologię związaną z tym superbohaterem. Poznajemy między innymi losy Sandmana starającego się zerwać z przestępczym fachem, a także dowiadujemy się co nieco o Prowlerze, znanego chociażby z filmu Spider-Man Uniwersum. Szkoda tylko, że większość tego typu rozdziałów jest mocno wyjęta z kontekstu, a niektóre są bardzo lakoniczne i nie można ich określić inaczej jak „historyjek”. W jednej z takich osobliwych opowiastek dostajemy nawet tandem cioci May z… Punisherem.
Egmont
+3 więcej
Na koniec warto wspomnieć o oprawie graficznej, która niestety jest dość nierówna. Todd McFarlane jak zawsze robi dobrą robotę - dobrze prezentuje się  narysowana przez niego walka Spider-Mana z niezbyt sympatycznym Szarym Hulkiem. Gorzej wypadają prace Colleena Dorana czy Alexa Saviuka, które pozbawione są nieco stylu i nie pomagają wyzwolić się opowieściom z okowów przeciętności. Momentami można odnieść wrażenie, że nawet Todd McFarlane stylistycznie nie jest jeszcze w pełni sobą. Najlepsze chwile tego autora mają dopiero nadejść, a w Kosmicznych przygodach jego wizja jest jeszcze dość stonowana i jakby skrępowana ówcześnie obowiązującą estetyką. Kosmiczne przygody to jak do tej pory najsłabszy tom z cyklu Epic, ale nie można przecież winić wydawcę, że przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych był dla Spider-Mana znaczącym krokiem w tył. Po psychodramach z Kravenem, Hobgoblinem, Zielonym Goblinem czy Sępem w rolach głównych do łask powróciło nieskrępowane niczym (i niezbyt mądre) mordobicie. Szkoda, że niektóre udane dekonstrukcje poszły w odstawkę, a na pierwszy plan powróciła estetyka skierowana stricte do dzieci. Z drugiej strony to nostalgiczny comeback do lat młodości, kiedy tego typu opowieści czytaliśmy z wypiekami na twarzy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj