„American Crime”: sezon 1, odcinek 11 (finał) – recenzja
"American Crime" na zakończenie 1. sezonu prezentuje nam pełen emocji i napięcia odcinek będący idealnym odzwierciedleniem całego serialu. "Episode Eleven" z typowym dla tego serialu spokojem przeprowadza nas przez kolejne wątki, kładąc jednocześnie podwaliny pod następną serię.
"American Crime" na zakończenie 1. sezonu prezentuje nam pełen emocji i napięcia odcinek będący idealnym odzwierciedleniem całego serialu. "Episode Eleven" z typowym dla tego serialu spokojem przeprowadza nas przez kolejne wątki, kładąc jednocześnie podwaliny pod następną serię.
„American Crime” przez całą pierwszą serię prezentowało nam odmienny sposób opowiadania historii kryminalnej. Z jednej strony serial wpisywał się w popularny obecnie schemat, według którego cały sezon skupia się na rozwiązywaniu jednej sprawy, jednak podchodził do tego zupełnie inaczej. Scenarzysta John Ridley w rolach głównych barterów nie obsadził detektywów, prawników czy policjantów pracujących nad rozwiązaniem zagadki, lecz zwykłych ludzi, których mniejszy lub większy przypadek uwikłał w tę historię. To z perspektywy tych postaci przez 11 odcinków poznawaliśmy wszystkie fakty i obserwowaliśmy wydarzenia. Morderstwo Matta Skokie stało się pretekstem do opowiedzenia o ich życiu, uczuciach i problemach.
W odcinku 11 motywem, którzy przewija się wielokrotnie, jest przebaczenie - zwłaszcza w pierwszych minutach, epizod rozpoczyna się bowiem od pokazania nabożeństw w trzech różnych kościach, w których biorą udział trzy różne rodziny. Rodziny, których losy połączyła tytułowa zbrodnia. To właśnie słowa wypowiadane podczas tych religijnych spotkań nadają ton reszcie odcinka i zwracają uwagę na potrzebę wybaczania oraz pogodzenia się z losem.
Zapewne dla każdego widza nagłe załamanie Barb było dużym szokiem. Sposób, w jaki scenarzyści przez cały pierwszy sezon budowali tę bohaterkę, zasługuje na szczególną uwagę. Do tej pory była ona jedyną postacią, co do której można było mieć pewność, że będzie walczyła do końca i resztkami sił. Wygląda jednak na to, że Barb opadła z siły szybciej, niż się tego spodziewaliśmy. Walka o ukaranie winnych śmierci jej syna przerosła ją i wykończyła zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Doskonałym przykładem na to, jak długą drogę przeszła ta postać, jest scena, w której Barb namawia Russa, by odpuścił i dał sobie spokój z całą tą sprawą. Są to słowa, które jeszcze do niedawna zupełnie nie pasowały do tej bohaterki. Mógł je wypowiedzieć każdy, ale nie ona. Jednak teraz, po wszystkich tych wydarzeniach, wszystkim tym, co przeszła, jej poddanie się jest czymś zupełnie naturalnym i zrozumiałym. Barb czuje się pokonana i zmęczona. Nie ma już ochoty walczyć.
Zupełną opozycją do niej staje się Russ, który nagle zaczyna zachowywać się tak, jak Barb zachowywała się w pierwszych odcinkach serialu. Z uporem maniaka trzyma się myśli o ukaraniu winnego. Nie może sobie poradzić z wypuszczeniem Cartera na wolność i nagłym rozpadem swojej rodziny - Barb ma już dosyć całej tej sprawy, Mark wspólnie z narzeczoną postanawia powrócić do Niemiec i tylko on nadal nie jest w stanie pogodzić się z nowym obrotem spraw. Nie słucha dobrych rad żony, za wszelką cenę chce utrzymać swoją rodzinę razem i wymierzyć sprawiedliwość. I to właśnie doprowadza do kolejnej tragedii.
[video-browser playlist="700226" suggest=""]
W innych serialach taki rozwój wydarzeń i uśmiercenie na koniec sezonu tylu bohaterów można by było uznać za zabieg mający na celu nakręcenie apetytu widzów na kolejną serię, pozostawienie ich w niepewności i ze szczęką na podłodze, jak to zrobili na przykład scenarzyści „How to Get Away with Murder”. Tutaj jednak nie odnosi się takiego wrażenia. Russ strzelający do Cartera, a później do siebie swoim zachowaniem zdecydowanie szokuje widza i wbija go na dobrych kilka chwil w fotel. Scena ta jeszcze raz podkreśla ogromną desperację postaci. Russ przekonany o tym, że sam musi wymierzyć sprawiedliwość, posuwa się do strasznego czynu – by zagłuszyć targające nim emocje, postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość. W scenie, w której Barb musi zidentyfikować jego ciało, serial zatacza swoiste koło, od razu przychodzi bowiem na myśl podobna scena z pierwszego odcinka „American Crime”. Tyle tylko, że wtedy to Russ musiał zidentyfikować ciało swojego syna.
Śmierć Cartera w oczywisty sposób odbija się na Aubry i sprawia, że bohaterka nie chce i nie może ruszyć dalej. Po raz kolejny zamyka się w świecie swoich marzeń i wyobrażeń - świecie, w którym drzwi od jej izolatki otwierają się z łatwością, a leżący na stole operacyjnym Carter pomimo dziury w głowie nagle i niespodziewanie zaczyna znów oddychać. Jenak na koniec odcinka to nie Aubry ściągana jest brutalnie na ziemię, leczy my, widzowie. Wszystko to okazuje się być bowiem marzeniem umierającej kobiety, która z rozpaczy po śmierci ukochanego podcięła sobie żyły. Przyznać trzeba, że w tej parze jest coś z Szekspirowskich kochanków - bardzo współczesnych i zdecydowanie mniej romantycznych, ale jednak. I nie chodzi tutaj tylko o ich śmierć, ale również o ich wspólne życie – nieustannie piętrzące się przed nimi przeszkody i problemy, które popychały tę parę coraz bardziej i bardziej ku tragedii. Patrząc na związek tych dwojga z perspektywy wszystkiego, co się wydarzyło, nie można zaprzeczyć, że Aubry na swój pokręcony i szalony sposób kochała Cartera. Jej zachowanie, chociaż tak dramatyczne, staje się zrozumiałe.
To właśnie jeden z wielkich plusów tego serialu. Wszystko, co robią w nim bohaterowie, ma konkretne znaczenie i cel. Nic nie dzieje się tutaj bez powodu. Nawet jeśli są to najbardziej tragiczne wydarzenia, to nie można powiedzieć, że nie są one logicznym następstwem wypadków. Przez cały sezon postacie budowane były w taki sposób, by wszystko, co uczyniły w ostatnim odcinku, miało sens i jasne wytłumaczenie. Ich działania nie są fanaberią scenarzystów, którzy nagle postanowili, że zakończą serial z rozmachem - są następstwem wydarzeń, rozpaczliwą próbą poradzenia sobie z nimi.
Pomimo tylu dramatycznych wydarzeń sezon kończy się pozytywnym akcentem. Hectorowi udaje się dostać dobrą pracę, może rozpocząć nowe życie ze swoją dziewczyną i córeczką. Tym sposobem przynajmniej przed jednym z bohaterów otwierają się perspektywy na lepsze życie.
Czytaj również: Felicity Huffman i Timothy Hutton w 2. sezonie „American Crime”
„American Crime” w trakcie 11 odcinków pierwszego sezonu poruszyło wiele ważnych i ciekawych kwestii. Dużą rolę w serialu odgrywały problemy rasowe i etniczne, które ostatecznie jednak również zeszły na dalszy plan. Tytułowa zbrodnia stała się tylko pretekstem do zaprezentowania całego wachlarza emocji i uczuć, pokazania ciemniejszej strony ludzkiej psychiki. Chociaż serial nie podaje nam na tacy jednoznacznego zakończenia, takiego, które możemy uznać za sprawiedliwe i jasne, to jest ono wystarczające i w doskonały sposób buduje oczekiwania co do drugiego sezonu.
Poznaj recenzenta
Monika RorógDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat