American Crime: sezon 3, odcinek 3 i 4 – recenzja
American Crime zachwyca prowadzeniem historii, pomysłami i wykonaniem. Wielkie emocje.
American Crime zachwyca prowadzeniem historii, pomysłami i wykonaniem. Wielkie emocje.
Wątek Coya Hensona od początku zmuszał do myślenia. Cały czas dobrze obrazowano jego problemy i wewnętrzną walkę. Czuć, że ta praca pomimo wszelkich okoliczności jest dla niego dobra. Jest ciężko, ale widzimy , że walczy, chce wyjść z nałogu. To jest naprawdę emocjonująco ukazane i wzbudza sympatię do bohatera. A ta jest szczególnie ważna, gdy weźmiemy pod uwagę jego konflikt z szefami. Zaskoczeniem w tym momencie jest postać Isaaca, który zatrudnił Coya i widać było, że chce pomóc chłopakowi. Dlatego, gdy ostatecznie to on okazuje się tym gorszym, a nie starszy brat, jest niespodzianką. Ta końcowa scena z 3 odcinka kręcona na jednym ujęciu, gdy non stop bije Coya jest niesamowita. Przejmująca, emocjonalna i bolesna. W tym, jak inni patrzą, nie reagują, a jedynie akceptują stan rzeczy. Nic dziwnego też, że koniec końców Coy podejmuje decyzję o samobójstwie. To wydawało się naturalne i sądzę, że nie spodziewał się odratowania. Być może ten moment, gdy przyznaje, że ma rodzinę to otwarta decyzja o zawalczeniu o normalne życie. Porzucenie narkotyków, świata, który go zabił, a teraz może się narodzić na nowo. Mocne, dobre, tak jak oczekuję po tym serialu.
Te odcinki także kończą wątek Luisa Salazara, który poszukuje swojego syna Teo. Benito Martinez jest kapitalny w tej roli. Czuć w nim ojcowską miłość, upór, smutek, ale zarazem ogień do walki o syna. Każdy kolejny etap odkrywania prawdy to jeszcze większe emocje. Jest to prowadzone przez twórców w sposób idealny. Szczególnie ten moment, gdy rozmawia z żoną i kłamie. Ta postać wzbudza emocje, a jego decyzja zrozumienie. Finałowa scena z Isaacem jest przejmująca, w pewnym sensie satysfakcjonująca i mocna. To ten moment, gdy dobro wygrywa, ale nie w baśniowym stylu. Luis musiał popełnić zbrodnię, by zdobyć sprawiedliwość dla zabitego syna. Dobro wygrało, ale jakim kosztem? Bardzo dobrze zakończony wątek.
U Kimary jest najmniej interesująco. Nie dlatego, że jest coś źle przygotowane przez twórców, ale po prostu nie jest to tak dobre jak inne wątki. Jej rozmowa z przyjacielem o tym, by dał jej spermę na dziecko to najmocniejszy punkt. Długie ujęcia kręcone na zbliżeniach wyciągają z aktorów maksimum. Możemy skupić się na ich reakcjach, subtelnych niuansach na twarzach czy w mowie ciała. W tych kreacjach wszystko jest ważne. I chociaż większość aktorów oglądamy już trzeci sezon, dają z siebie tak wiele, że trudno mówić o podobieństwach do poprzednich serii. Świetne zagranie ze strony twórców, jak i samych aktorów, którzy sprostali wyzwaniom. Z nią też związany jest wątek Shae. Siedemnastolatka całkowicie się pogubiła, jest ciężarna i chce aborcji. Przyznaję, że jej historię śledzi się z zainteresowaniem, bo zmusza do myślenia i wzbudza sympatię. Można przyjąć z zadowoleniem fakt, że Shae zdecydowała się zostawić dziecko. To pokazuje ważną przemianę w tej nastolatce, która w pewnym sensie dojrzewa na naszych oczach. A aktorka, tak jak wszyscy, pokazuje klasę. Ten monolog podczas terapii... coś niesamowitego! Ależ to dobrze nakręcone.
Chociaż historia Jeanette jest najciekawsza, to w tych odcinkach wychodzi najsłabiej. Jej odkrywanie machlojek rodzinnego interesu ani nie porywa, ani nie zachwyca. Felicity Huffman imponuje w kreacji, ale fabularnie czegoś tutaj brakuje. Czuć, że nie wiadomo, do czego to ma zmierzać. Czy jest w tym jakiś większy cel? Widać przecież, że kobieta nie zmieni niczego w pracy na farmie. Jej próby kończą się raz za razem porażką. Wydaje się, że to może nawet o to nie chodzić. To ma być jej wyzwolenie i dojrzewanie.
Dwie historie się zakończyły, więc twórcy rozpoczynają nową. Rodzina Coatesów zatrudnia niania z Haiti, która mówi tylko po francusku. To idealnie wpisuje się w temat sezonu o nierównościach społecznych i wykorzystywaniu ludzi w pracy. Gabrielle na razie jest trochę obok tego wszystkiego, bo skupienie jest na jej pracodawcach. Poznajemy Nicholasa i Claire, którzy mają mocne problemy w małżeństwie. Wszystko utrzymane w kapitalnym stylu tego serialu. A powrót Timothy'ego Huttona i Lili Taylor jest bardzo mile widziany, bo znów tworzą fenomenalne kreacje.
American Crime zachwyca. Nie mogę powiedzieć, aby coś schodziło poniżej jakiegoś poziomu. Arcydzieło nie podobne do niczego, co mamy we współczesnej telewizji.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat