American Gods: sezon 1, odcinek 7 – recenzja
Serial po raz kolejny robi krótki przerywnik od głównej osi fabularnej. Tym razem skupia się wokół postaci Szalonego Sweeneya, dostarczając nie tylko wyśmienitej rozrywki, ale i uchylając rąbka tajemnicy otaczającej Odyna.
Serial po raz kolejny robi krótki przerywnik od głównej osi fabularnej. Tym razem skupia się wokół postaci Szalonego Sweeneya, dostarczając nie tylko wyśmienitej rozrywki, ale i uchylając rąbka tajemnicy otaczającej Odyna.
Wydawać by się mogło, że jeden odcinek w sezonie, całkowicie oderwany od głównej fabuły, wystarcza, by zaskoczyć i podnieść jakość całego serialu. Tak było w przypadku epizodu poświęconego w całości Laurze Moon. Tymczasem American Gods ponownie korzystają z tego zabiegu, frywolnie opowiadając historię Szalonego Sweeneya.
Jak się okazuje, takie odcinki ogląda się nieporównywalnie lepiej, niż prawowity wątek Cienia i Pana Wednesdaya. Cały epizod jest zrealizowany w konwencji scenki rodzajowej, jednej z tych, które zazwyczaj otwierają kolejne odcinki. Ma przedstawiać historię wybranego boga oraz sposób, w jaki przybył na ziemie Ameryki. Tym razem padło na Szalonego Sweeneya, a całość jest opowiadana z perspektywy Essie MacGowan (granej również przez Emily Brown). Essie jest złodziejką, która przez całe życie okazywała szacunek bogom, a zwłaszcza przewrotnemu Leprechaunowi. Zostawiała mu miseczkę mleka, dzieliła się ostatnim kęsem chleba, wierząc, że ze wszystkich bóstw, to właśnie jego najlepiej mieć po swojej stronie. Mimo tych praktyk życie Essie nie było usłane różami, a chwile szczęścia, które pozwalały jej ujść cało z opresji, przeplatały się z momentami grozy zwiastującymi śmierć. Cała jej historia została opowiedziana lekko i przyjemnie, niczym najpiękniejsza bajka na dobranoc dla dzieci, wzbudzając mimowolny zachwyt. Wraz z pojawieniem się Essie w Ameryce przybyła tam również w Leprechauna.
Dzieje początków Szalonego Sweeneya w Ameryce przerywane są krótkimi scenami z czasu teraźniejszego, w którym to Leprechaun, Laura i Salim wyruszyli razem w podróż, by odnaleźć to, czego im w życiu brakuje. Dla Laury jest to Cień, dla Salima Dżin, a Szalony Sweeney chce po prostu odzyskać swoją szczęśliwą monetę, która ożywiła Laurę. Mimo że ich wątek jest stosunkowo ograniczony czasowo, to jest intensywny w swoim wydźwięku. Nie ze względu na swoistego rodzaju komizm, ale dla kilku kamieni milowych dla głównej fabuły Odyna i jego popleczników. Po raz kolejny, poprzez poboczne wątki, dowiadujemy się o wiele więcej o głównej historii niż w odcinkach faktycznie jej poświęconej. To właśnie Szalony Sweeney jest odpowiedzialny za śmierć Laury, a jego postać zaczyna nabierać o wiele większego znaczenia, niż pierwotnie nam to sugerowano. Leprechaun staje się kluczowym bohaterem, którego akcje od samego początku miały znaczący wpływ na wydarzenia, a dotychczasowe trzymanie go na uboczu, potęguje jedynie pozytywne zaskoczenie nad poziomem skomplikowania fabuły. Jego rola wydaje się być o wiele bardziej intrygująca niż Cienia, który do tej pory jest najmniej ciekawym ze wszystkich bohaterów. Kulminacyjny moment odcinka, w którym Sweeney ponownie ofiarowuje Laurze swoją szczęśliwą monetę i przywraca ją (znowu) do życia, sugeruje, że jej rola rozkładającego się zombie wcale nie jest przypadkowa. Nasuwa się zatem pytanie dotyczące związku pomiędzy planem Odyna, a rolą Cienia i jego związkiem z Laura.
Dotychczas sceny z udziałem Laury i Szalonego Sweeneya sprawdzały się bardzo dobrze na ekranie. Dynamika relacji pomiędzy tą dwójką stanowiła jeden z najmocniejszych punktów serialu. Ostatni odcinek podnosi jednak poprzeczkę jeszcze wyżej, poświęcając im całą i nieprzerwaną niczym uwagę. Ponieważ Emily Brown (Laura) wciela się również w postać Essie, to przez cały epizod można było podziwiać niebanalny występ zarówno jej, jak i Pablo Schreibera. Aktorzy skradli każdą pojedynczą sekundę, nie powalając nudzić się ani przez chwilę, a Odyn i jego problemy wydają się być odległym wspomnieniem niczym z innego świata.
Można spekulować, że kolejne, tak spore oderwanie od głównej fabuły może nudzić i niepotrzebnie przeciągać serial. To, co sprawdziło się raz, ponownie może nie zadziałać. Nie w tym przypadku. Odcinek Prayer For Mad Sweeney może być traktowany jego oddzielny epizod i przynieść równie dużo rozrywki, co jako część większej całości. Jest jednak ciekawym uzupełnieniem tych szczątkowych informacji, jakie udziela nam Odyn, pozwalając nieco lepiej poukładać sobie całą historię w głowie. Spotkanie w Domku na Skale zbliża się nieuchronnie, a tym samym wojna między bogami. Póki co ze wszystkich bohaterów to właśnie Cień wydaje się być tym zbędnym i jeśli ma mieć największe znaczenie dla walki, wypadałoby może ujawnić, co jest takiego w nim szczególnego, że Odynowi tak bardzo na nim zależy.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat