Arrow: sezon 8, odcinek 3 i 4 - recenzja
Data premiery w Polsce: 15 października 2013Jesteśmy coraz bliżej największego kryzysu w dziejach Arrowerse, przez co na nudę narzekać nie możemy.
Jesteśmy coraz bliżej największego kryzysu w dziejach Arrowerse, przez co na nudę narzekać nie możemy.
Dwa nowe epizody Arrow to dosłownie i w przenośni sentymentalna podróż bohaterów. Co ważne, tak tych z teraźniejszości jak i przyszłości, co zapewnił nam twist w Leap of Faith, ale nie tylko. Tu skupiliśmy się przede wszystkim na powrocie Olivera do Nanga Parbat, gdzie mógł uzyskać kluczowe dla wydarzeń informacje o Monitorze. Tam spotkał dawno niewidzianą Theę, z którą połączył siły przeciwko niejako nowej Lidze Zabójców prowadzonej przez Thalię al Ghul. To oczywiście prowadzi do wielu twistów fabularnych ze zdradami włącznie, by finalnie wszystko dobrze się skończyło, trochę jak w hollywodzkich produkcjach. To, co przede wszystkim twórcy nam zaprezentowali, to możliwość spotkania i prawdopodobnie pożegnania na zawsze kolejnej bohaterki, czyli siostry Olivera. Ten wątek, jak na Arrow, wypadł naprawdę przyzwoicie i wiarygodnie. Naprawdę było czuć, że jest to ostatnie pożegnanie wciąż żywego Olivera, które niejako daje motywację jego siostrze do tego, aby wraz z Thalią al Ghul stworzyć nową, działającą na rzecz dobra świata organizację.
Z drugiej strony dostaliśmy wątek Diggle'a i Lyli, którzy wykonywali kolejną misję dla A.R.G.U.S. Wątek mniej ciekawy, ale istotny dla przyszłości tej dwójki bohaterów, ponieważ głównym celem było uratowanie kobiety i jej dziecka. Dziecka, które w przyszłości Diggle adoptuje i będziemy je znali jako Connora z przyszłości – przyrodniego brata JJ'a. Tego, który terroryzuje Star City przyszłości wraz z armią Deathstroke'ów. I będąc przy tej kwestii – wydarzenia dziejące się w przyszłości jak zawsze były mdłe, a to co najciekawsze wydarzyło się nam sam koniec, kiedy zginęła Zoe, a reszta, czyli Mia, William i Connor, zostali przeniesieni w przeszłość.
Dostaliśmy więc na koniec ciekawy twist, który równie ciekawie miał się rozwinąć w odcinku Present Tense. Miał, bo nie do końca wszystko zagrało tak, jakbyśmy chcieli. W tym przypadku większość zarzutów rozbija się głównie o dialogi, które momentami były naiwne i strasznie głupie, spłycając mocno wydźwięk poszczególnych scen. Była też tradycyjna zabawa w tajemnice, gdzie tym razem w roli głównej były dzieci bohaterów, a nie Oliver i spółka. To w pewien sposób potrafiło męczyć zwłaszcza, gdy ma się świadomość, że wydarzenia powinny nabrać tempa, więc na głupoty po prostu nie powinno być miejsca.
Z drugiej strony nieźle wypadła „konfrontacja” Olivera z dziećmi. Tu łatwiej było z Williamem, którego przecież Oliver miał okazję przez jakiś czas wychowywać, więc ta relacja nie była trudna. Inaczej było w przypadku Mii, która z jednej strony przecież tęskniła za ojcem, którego właściwie nigdy nie widziała na oczy, a z drugiej nienawidziła za to, że ich zostawił. Dzięki temu reszta Team Arrow przeżyła swoiste deja vu, widząc w niej Olivera z dawnych lat, przez co nikt nie miał wątpliwości, czyją ona jest córką. Pokazanie relacji bohaterów przyszłości z tymi z teraźniejszości wypadło więc naprawdę nieźle (włącznie z relacją Diggle-Connor czy wątku Rene, który dowiedział się, że syn tego pierwszego zabije mu córkę w przyszłości). To, co wypadło dość słabo, to tak zwana (i to dosłownie tak zwana) geneza Deathstroke'ów. Jasne – wciągnięcie w to syna Slade'a Wilsona jest sensownym zabiegiem, ale sposób wprowadzenia tej armii antagonistów był tradycyjnym pójściem na skróty. Powiem więcej, gdyby twórcy podeszli do tego z większą dbałością i lepszym przygotowaniem, to ten wątek koniec końców mógłby zmienić dotychczasowy odbiór (ale tylko trochę) wydarzeń dziejących się w przeszłości. Ale to Arrow, więc tu pójście na skróty jest chlebem powszednim, a dobre wątki trafiają się tylko wtedy, jak scenarzyści mają naprawdę dobry dzień.
Ostatni sezon Arrow to trochę sinusoida, gdzie lepsze odcinki (albo wątki) są przeplatane słabszymi. Niemniej jest i tak o wiele ciekawiej niż w kilku poprzednich sezonach. W końcu jakby na to nie spojrzeć, spędziliśmy z tym serialem długie lata, więc niech pożegnanie z nim będzie na poziomie, dzięki czemu twórcy choć trochę odkupią wiele sezonów win. Przynajmniej taką nadzieję możemy żywić.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paweł SzałankiewiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat