Attack on Titan - sezon 4, odcinek 25 - recenzja
Nowy odcinek Attack on Titan śmiało można nazwać przegadanym, ponieważ widzowie nie uświadczyli w nim żadnej akcji. Ale taki epizod był potrzebny, żeby bohaterowie mogli się z sobą skonfrontować i ustalić swoje cele, aby fabuła mogła ruszyć śmiało naprzód.
Nowy odcinek Attack on Titan śmiało można nazwać przegadanym, ponieważ widzowie nie uświadczyli w nim żadnej akcji. Ale taki epizod był potrzebny, żeby bohaterowie mogli się z sobą skonfrontować i ustalić swoje cele, aby fabuła mogła ruszyć śmiało naprzód.
Dwudziesty piąty odcinek Shingeki no Kyojin rozpoczął się od wątku Jeana, który wyobrażał sobie szczęśliwą przyszłość, gdy Paradis odzyska wolność po Dudnieniu, a Jaegeryści przejmą kontrolę na wyspie. To był dość dziwny i zaskakujący początek, ale dobrze pokazywał stan umysłu tego bohatera, który bardzo przeżywał ostatnie wydarzenia. Krótkie retrospekcje wyjaśniły, jak Hange i Mikasa przekonały go do dołączenia do grupy. Ta pierwsza opowiedziała o swoich motywacjach jako zwiadowcy. Nie chciała, żeby poświęcenie jej zmarłych towarzyszy poszło na marne. Oni nie oddali życia dla tego rodzaju przyszłości, którą chce zapewnić Eren poprzez ludobójstwo. Hange czuje ten sam ciężar odpowiedzialności na swoich barkach po śmierci swoich przyjaciół i zwiadowców co Erwin, dlatego zobaczyliśmy podobny obrazek ze zmarłymi w tle. Był to melancholijny momentem refleksji. Pojawili się m.in. Smith i Mike, a także Marco w wersji studia MAPPA, ale nie było większej różnicy z poprzednim studiem. W rezultacie w tym odcinku nie obejrzeliśmy openingu, lecz tylko napisy w tle tej rozmowy. Trochę brakowało tego znakomitego intro, które zawsze nastraja na mocne wrażenia. Z drugiej strony epizod opierał się na dyskusji między postaciami, więc w tym wypadku rezygnacja z niego była nawet w dobrym tonie.
Po retrospekcji przenieśliśmy się do bieżących wydarzeń, gdzie grupa bohaterów usiadła do wspólnego posiłku przygotowywanego przez Hange. Wokół ogniska zasiadły wszystkie strony konfliktu – od mieszkańców Paradis i getta Liberio po żołnierzy Mare. Każdy z nich miał swoje przekonania, a także perspektywę na sytuację, dlatego nawzajem obarczali się winą za doprowadzenie do Dudnienia. Stanowisko Jeana i przyjaciół znaliśmy, ponieważ przez trzy sezony oglądaliśmy ich dramatyczną walkę z tytanami, a także stopniowe odkrywanie prawdy, jaka się za tym kryła. Dlatego ciekawe zabrzmiało zdanie Magatha, który wciąż uważał Erdian za diabłów, których nie udało im się powstrzymać przed zapoczątkowaniem Dudnienia. Z jego punktu widzenia miał też trochę racji w swoim przekonaniu, słusznie uważając ich za realne zagrożenie. Natomiast działania każdej ze stron wpływały na drugą, czego finalnym efektem jest nadchodzące ludobójstwo. I to jest najlepsze w fabule Attack on Titan, że nikt w tym konflikcie nie jest bez winy, dzięki czemu widzowie mogą sami ocenić słuszność decyzji bohaterów i konsekwencje ich czynów, mając teraz pełny obraz wydarzeń.
Każda z postaci miała coś na sumieniu, o czym przypomniała Yelena, robiąc wszystkim rachunek sumienia. Trzeba przyznać, że lista grzechów była dość przerażająca, biorąc pod uwagę, jak wiele ludzkich żyć pochłonęła. Nawet samej Yelenie się oberwało od Pieck, która wyjawiła prawdę o tej bohaterce. Zaskoczyło, że ona po prostu wymyśliła historię z pochodzeniem z uciśnionego kraju. Po prostu była zafascynowana Zekem, dlatego dopuściła się tylu złych rzeczy, co jeszcze bardziej do niej zniechęcało. Nawet bardziej niż zabijanie ludzi przez Annie w imię złożonej obietnicy ojcu.
Na fali tych szczerych wyznań Reiner przyznał się, że to z jego winy zginął Marco. Wyjaśnił swój chwiejny stan emocjonalny z tamtego czasu, co doprowadziło Jeana do furii. Wywołało to sporo emocji. To uniesienie się tego bohatera było jednym z dwóch momentów w tym odcinku, gdy wzrosło napięcie między zgromadzonymi. Drugim była sytuacja z początku debaty przy ognisku, gdy Annie w dość prowokacyjny sposób zapytała się Mikasy i Armina, co zrobią, gdy nie przekonają Erena do zaprzestania tego szaleństwa. Trudno nie przyznać tej bohaterce racji, że pewnie zdecydują się bronić przyjaciela i walczyć przeciwko Mareńczykom, którzy będą chcieli go zabić. Dowodzi tego wroga reakcji Mikasy na prawdziwie brzmiące słowa o tym, że Ackermann świata nie widzi poza Jaegerem. A do tego na samą myśl o krzywdzie Erena włącza się jej tryb agresora, choć bardziej wzburzyło ją to, że żeby tego dokonać Annie musiałaby najpierw ją pokonać. Dziewczyny były gotowe do walki przeciw sobie, dzięki czemu nastąpiła chwila niepewności. Leonhart jednak wytłumaczyła, że taki scenariusz rozegra się w ostateczności, jeśli ich plan nie wypali, więc emocje szybko opadły.
Zarówno Annie, jak i pozostali wiedzą, że bez wzajemnej pomocy nie są w stanie powstrzymać Erena. Potrzebują siebie nawzajem, dlatego najbardziej poruszała prośba Gabi i Falco, żeby mieszkańcy Paradis użyczyli im swojej mocy. W końcu to tylko dzieci, choć szkolone na bezwzględnych żołnierzy. Oboje wzbudzali współczucie.
Najnowszy odcinek Attack on Titan był słaby pod względem kreski i animacji (z drobnymi wyjątkami), dlatego rozczarował. Był on też pozbawiony akcji, ale za to nie brakowało w nim emocjonalnych scen, przypominających o dramatach bohaterów i krzywdach jakie wyrządzili sobie nawzajem. Ale ta konfrontacja nie była zbyt porywająca. Natomiast to był ważny epizod pod względem fabularnym, ponieważ poznaliśmy cel grupy oraz to, na jakich zasadach będzie polegać ich współpraca. Końcówka pokazała, że ich plan nie będzie łatwo zrealizować ze względu na Flocha, który wziął na zakładniczkę Azumabito, a do tego Jaegeryści opanowali port. Szykują się poważne kłopoty dla bohaterów, więc akcja powinna nabrać tempa od następnego tygodnia. Znowu będzie ciekawie!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1974, kończy 50 lat