Attack on Titan - sezon 4, odcinek 19 - recenzja
Dziewiętnasty odcinek Attack on Titan był jednym z najbardziej wyczekiwanych epizodów w historii tego anime. I nie zawiódł wysokich oczekiwań fanów. Emocjonował, szokował, zaskakiwał zwrotami akcji. Studio MAPPA zaprezentowało mistrzowską animację. Po prostu perfekcja! Oceniam.
Dziewiętnasty odcinek Attack on Titan był jednym z najbardziej wyczekiwanych epizodów w historii tego anime. I nie zawiódł wysokich oczekiwań fanów. Emocjonował, szokował, zaskakiwał zwrotami akcji. Studio MAPPA zaprezentowało mistrzowską animację. Po prostu perfekcja! Oceniam.
Pierwsza połowa 19. odcinka Attack on Titan wgniatała w fotel zapierającą dech w piersiach akcją. Reiner siłował się z Erenem, żeby nie dopuścić go do dotknięcia Zeke’a, który po upadku z muru był ledwo żywy. Colt próbował desperacko powstrzymać posiadacza Zwierzęcego tytana przed krzykiem, który miał aktywować moc tytanów w ludziach. To był emocjonalny moment, bo groziło to przemianą jego brata w tytana. Poziom napięcia był ogromny, ale ostatecznie Zeke nie posłuchał prośby, widząc też własne analogie z Erenem. Ciarki przechodziły po plecach z powodu widoku, gdy kilka znajomych nam postaci zamieniało się w tytanów, a potem całe miasto zostało przez nie opanowane. Rozpoczął się prawdziwy terror!
I pomyśleć, że mówimy tu o zaledwie pierwszych pięciu minutach odcinka (nie licząc openingu)! W kolejnych akcja nie zwalniała tempa. Przyjaciele Erena również ruszyli mu na pomoc, co zaowocowało kilkoma świetnymi i efektownymi ujęciami. Reiner tym razem musiał się szarpać nie tylko z posiadaczem Pierwotnego tytana, ale również z przemienionym Falco. Przez chwilę wydawało się, że po rzekomej śmierci Porco, jasnowłosy bohater może w końcu odpuścić i przekazać moc chłopakowi, który próbował go wyszarpać z karku. Ale okazało się, że Galliard po prostu resztkami sił wydostał się z powłoki. Postanowił się poświęcić, udowadniając, że zasługiwał na moc Opancerzonego. Znowu studio MAPPA dało popis, wspaniale animując makabryczne obrażenia Porco, którego po chwili pożarł Falco. Mimo wszystko i tak najbardziej szokująca scena odcinka rozegrała się chwilę później, gdy Eren biegł w stronę Zeke’a. Zwolnione tempo bezbłędnie zadziałało, więc emocje sięgnęły zenitu, gdy Gabi odstrzeliła głowę Erenowi. Cieszy, że studio MAPPA nie ocenzurowało tej krwawej i wstrząsającej sceny, po której trzeba było się szybko otrząsnąć i wziąć głęboki oddech.
Po krótkiej przerwie na odkodowanie zatajonych informacji, wróciliśmy do drugiej części odcinka. Najpierw zaserwowano nam retrospekcje, gdy Eren zgodził się na plan Zeke’a - twórcy jeszcze chcieli dać widzom chwilę czasu na ochłonięcie i przypomnienie, o co chodziło w tym układzie. Potem przeszliśmy do dalszej części historii, w której okazało się, że młodszy z Jaegerów jeszcze tak do końca nie zginął. Znowu muszę pochwalić studio za to, jak kapitalnie sobie poradziło z przeniesieniem wydarzeń z kart mangi za pomocą zamrożonego momentu w czasie, a także dynamicznym i mrocznym montażem różnych ujęć ze wspomnień Erena. Następnie przenieśliśmy się do Ścieżki, gdzie na brata czekał zakuty w kajdany Zeke. Pojawiła się tajemnicza dziewczynka o imieniu Ymir, która wydaje się kluczem do zagadki związanej z tytanami, a także osobą, dzięki której można użyć mocy Pierwotnego. Emocje już nieco opadły, ponieważ w tej części odcinka bohaterowie po prostu ze sobą rozmawiali. W tej konwersacji nie zabrakło zwrotów akcji, gdy Eren zdradził brata, nie chcąc realizować planu eutanazji, lecz wywołać Dudnienie. Po chwili okazało się, że Ymir stała się niewolnicą Zeke’a. Nawet jeśli druga część epizodu nie była tak dynamiczna jak pierwsza, to wzbudzała ogromne zaciekawienie, co się wydarzy, a także zbliżyła widzów do rozwiązania całej tajemnicy tytanów.
W tym dziewiętnastym odcinku działo się bardzo dużo, ponieważ twórcy postanowili upchać w nim aż dwa rozdziały. Szczególnie ten pierwszy segment wydaje się trochę za bardzo napakowany akcją, ale mimo to wszystko tu zagrało. Każdy kluczowy moment emocjonował tak, jak powinien. Przed odcinkiem obawiałam się, czy studio MAPPA sprosta wyzwaniu, żeby te wydarzenia zanimować na najwyższym poziomie, ponieważ w pierwszej połowie sezonu bywało różnie. Przerwa, którą sobie dali w połowie serii, pozwoliła na dopieszczenie wszystkich detali animacji. Czapki z głów!
Dziewiętnasty odcinek Attack on Titan był kapitalny pod każdym względem. Niczego w nim nie zabrakło. Emocjonował, zaskakiwał i szokował. Był absolutną ucztą dla oka (nawet w tych makabrycznych chwilach) i ucha. Muzyka skomponowana przez duet Hiroyuki Sawano i Kohta Yamamoto pasowała idealnie. Fantastyczny epizod, który również zakończył się intrygującym cliffhangerem. Czekamy na kolejne pasjonujące odcinki!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat