Batman tom 6: Cmentarna szychta: Siedem oblicz Mrocznego Rycerza – recenzja
Data premiery w Polsce: 4 listopada 2015Cmentarna szychta to już szósty tom popularnego cyklu Batman, tworzonego nieprzerwanie od 2011 roku przez gorący duet Scott Snyder / Greg Capullo. Tym razem otrzymujemy coś diametralnie innego – zamiast jednej zwartej opowieści zespół serwuje siedem nowel odwołujących się do różnych serii wydawniczych z Nowego DC Comics i okresów w dziejach odświeżonego Człowieka Nietoperza.
Cmentarna szychta to już szósty tom popularnego cyklu Batman, tworzonego nieprzerwanie od 2011 roku przez gorący duet Scott Snyder / Greg Capullo. Tym razem otrzymujemy coś diametralnie innego – zamiast jednej zwartej opowieści zespół serwuje siedem nowel odwołujących się do różnych serii wydawniczych z Nowego DC Comics i okresów w dziejach odświeżonego Człowieka Nietoperza.
Scotta Snydera należy uznać za objawienie współczesnego komiksu głównego nurtu. W sadze grozy Amerykański wampir amerykański scenarzysta w nowatorski sposób zaprezentował znanych krwiopijców. Perypetie potężnego wampira Skinnera Sweeta obserwujemy na przestrzeni dekad, a cały cykl doskonale odzwierciedla meandry dziejów Stanów Zjednoczonych. Snyder ma na swoim koncie ponadto: makabryczną opowieść Severed, trzymający w napięciu album The Wake #1-10 czy kolejne historie z nowej serii Superman. Do świata Mrocznego Rycerza uznany twórca dorzucił przede wszystkim: makiawelistyczną organizację Trybunał Sów, jeszcze bardziej przerażający obraz Jokera (Batman vol.2 Death of the Family) czy wczesne perypetie zamaskowanego obrońcy Gotham (dyptyk Batman: Year Zero).
Recenzowany tom otwiera krótka historia zatytułowana Nowa świetlana przeszłość, czyli solidne preludium afery rozgrywającej się w Roku Zerowym. W klasycznej noweli Snydera z fenomenalną oprawą graficzną Grega Capulli świetnie została przedstawiona nieufność i podejrzliwość Jamesa Gordona względem nieopierzonego Bruce'a Wayne'a oraz udane wprowadzenie do zręcznej fabuły gangu Red Hood. Niekonwencjonalni artyści uraczyli czytelników także zażartym starciem Batmana z oryginalnym Clayface'em (Człowiek znikąd). Z pozostałych nowel na słowa pochwały zasługuje posępna historia Błędne ogniki, w której kapitalny gościnny występ zalicza Superman. Superbohaterowie mierzą się z obrzydliwym demonem, doświadczając przy tym paranormalnych zjawisk. Sprawny scenariusz Jamesa Tyniona IV dopełniają klimatyczne ilustracje Alexa Maleeva – bluźnierczy przeciwnik, klaustrofobiczny klimat i przygaszona kolorystyka to mocne atuty owej historii.
Pozostałe przygody Człowieka Nietoperza nie prezentują się tak okazale, posiadając przy tym mnóstwo mankamentów zrestartowanego uniwersum Batmana. W Podołaj Bruce Wayne silnie przeżywa tragiczną śmierć małoletniego syna, Damiana (dramatyczne wydarzenie z niewydanej u nas serii Batman Incorporated). Jednocześnie śledzimy tu losy nastoletniej buntowniczki, Harper Row, która wspiera Zamaskowanego Krzyżowca w walce z groźnym przeciwnikiem. Historia Harper jest niezbyt ciekawa, a jej rozmowy z Batmanem są dość schematyczne. Wieki przenoszą nas do Azylu Arkham, gdzie poznajemy najstarszą pensjonariuszkę niesławnego zakładu. Tajemnicza Anachoretka wygląda jak postać wyciągnięta wprost ze wspomnianego Amerykańskiego wampira. Jej geneza i dosięgające ją chroniczne nieszczęście nie wnoszą nic nowego do specyficznego świata tamtejszych psychopatów i szaleńców. Zamykająca album opowieść (Cichy) przybliża nam konfrontację Batmana z niezbyt intrygującym zabójcą. Ilustracje Lee Loughridge'a przywodzą na myśl warstwę graficzną Przebudzenia, co należy uznać za najmocniejszy punkt noweli. W niniejszym tomie znajdziemy jeszcze krótką historię pt. Jutro, słabo zarysowującą wczesne perypetie trzech Robinów. Ponownie mamy do czynienia z do znudzenia powtarzaną melodią, do tego z mało wyszukaną szatą graficzną.
Batman vol. 6: Graveyard Shift przeznaczona jest w głównej mierze dla zagorzałych fanów Mrocznego Rycerza oraz wielbicieli graficznego kunsztu Grega Capullo. Właśnie jego grafiki w niniejszym tomie prezentują się najlepiej. Capullo wiarygodnie oddał wygląd bohaterów, a w szczególności odstraszającego Clayface'a. Plusem w pracach owego artysty jest żywa kolorystyka, dynamika starć oraz bogaty drugi plan. Z pozostałych rysowników zebranych w szóstym tomie serii warto podkreślić błyskotliwe ilustracje Sandry Hope (Podołaj), nastrojowe kadry Brada Andersona (Błędne ogniki) oraz prace Lee Loughridge'a.
Bolączką tomu jest skupienie się na wydarzeniach dotąd nieznanych polskiemu czytelnikowi koncentrującemu się wyłącznie na albumach wydawanych w naszym kraju. Z tego też powodu treść niektórych nowel staje się mało logiczna, a przez to niezbyt interesująca, tym bardziej że momentalnie dowiadujemy się, jaki też smutny finał czeka na odnalezionego po latach syna Bruce'a. To najsłabszy z dotąd opublikowanych tomów nowej serii Batman - drobne potknięcie zespołu twórców pod zręczną batutą Snydera.
Poznaj recenzenta
Mirosław SkrzydłoDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat