Blindspot: Mapa zbrodni: sezon 1, odcinek 16 – recenzja
Blindspot naprawdę ma swoje momenty. Widać w nich pomysł, fajny rozwój i potencjał, który jednak twórcy cały czas marnują, serwując nam coś co najwyżej przeciętnego.
Blindspot naprawdę ma swoje momenty. Widać w nich pomysł, fajny rozwój i potencjał, który jednak twórcy cały czas marnują, serwując nam coś co najwyżej przeciętnego.
Na pierwszy rzut oka pomysł na sprawę odcinka jest naprawdę niezły. Jest rozsądnie umotywowana intryga, są zwroty akcji i kulminacja z prawidłowym zakończeniem. Kłopot nie leży w pomyśle, który jest jakiś, ale w dość kiepskiej realizacji. Prowadzenie tej opowieści jest wręcz banalnie proste, co w historiach kryminalnych jest największym grzechem. Gdy wszystko rozwija się jak po sznurku, trudno emocjonować się i angażować, szczególnie że zwroty akcji są okropnie słabo wprowadzone. Obie niespodzianki nie potrafią wywołać emocji czy uczucia nieprzewidywalności. Twórcy nawet nie próbują zbijać z tropu i nakierowywać widzów na inny tor, by ich zaskoczyć. Prostota jest bolesna i negatywnie wpływa na jakość odcinka. Takim sposobem całość wzbudza jedynie obojętność.
Producenci i scenarzyści Blindspot nie traktują widza poważnie. Są takie momenty, w których rozwój fabuły idzie w stronę absurdalną i aż trudno uwierzyć, że można we współczesnym serialu pokazywać to w ten sposób. Weźmy za przykład brak rozsądnego objaśnienia relatywnie prostych rzeczy. Mamy grupę agentów z wiedzą i doświadczeniem, więc kiedy nagle Jane rzuca pytaniem "Jak działa gaz sarin?", efekt jest kuriozalny. Rozumiem zamysł twórców, że trzeba to widzom objaśnić, ale nie w tak pozbawiony wiarygodności i wciśnięty na siłę sposób. W pewnych momentach twórcy strasznie naciągają opowieść, w żaden sposób jej nie uwiarygodniając. Mówię tutaj głównie o kulminacji z dwoma terrorystami na giełdzie. Sposób, w jaki Jane-Rambo zaskoczyła terrorystę, jest wręcz komiczny. Prawda jest taka, że ta osoba miała wystarczająco dużo czasu, by zareagować, zanim Jane zeskoczyła. Najgorzej wypada jedna ze strzelanin. W jednej chwili nasi bohaterowie śmiało bez żadnych wyrzutów strzelają się z bandytami, by dwa kroki dalej stwierdzić, że to niebezpieczne, bo można trafić w kanistry z gazem. Przecież przed chwilą się tym nie przejmowali, prawda? Niedopracowanie scenariusza razi bardzo w tym odcinku.
Poprawnie wygląda rozwój relacji pomiędzy bohaterami oraz pojawiające się wspomnienia Jane. To są te elementy, które w jakiś sposób potrafią zainteresować, choć tak naprawdę nie stoją na wybitnym poziomie. Plus tutaj jest tak naprawdę jeden: dość wyraźnie ucięcie sztucznego romansu pomiędzy Wellerem i Jane. To nie działało, a ich bliskość zawsze raziła, bo była nieumiejętnie wykorzystywana. Być może skierowanie Wellera do innej kobiety i decyzja Jane o zbliżeniu się do jej nowego/starego sojusznika coś zmieni w tej dynamice i wpłynie pozytywnie na jakość serialu.
Przez większość odcinka w tle czai się wątek Patterson, która ma rocznicę ze swoim zmarłym chłopakiem. Mogłoby się wydawać, że to taki zapychacz, by pozwolić bohaterce sobie z tym poradzić. I nawet ładnie to wygląda, choć twórcy korzystają z banalnych motywów. Dodatkowe wprowadzenie rozwiązania znaczenia kolejnego tatuażu jest solidnym dodatkiem, który może zaprocentować. Nie powiem - ten wątek na tle całego odcinka wygląda poprawnie.
Blindspot rozczarowuje, bo nie wykorzystuje potencjału pomysłu, serwując kiepskie sprawy kryminalne, które nie są prezentowane w atrakcyjnej formie. Tu naprawdę można by zrobić coś o wiele lepszego. Odcinek z wyjawieniem, że to Jane za wszystkim stoi, pokazał, że scenarzystów stać na napięcie, emocje i zaskoczenie. Trzeba więcej czegoś takiego w tym serialu.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat