Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 16 września 2020Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa to album szczególny, ponieważ tą właśnie publikacją Egmont świętuje wydanie dwutysięcznego komiksu w ramach funkcjonującego od dwóch dekad Klubu Świata Komiksu.
Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa to album szczególny, ponieważ tą właśnie publikacją Egmont świętuje wydanie dwutysięcznego komiksu w ramach funkcjonującego od dwóch dekad Klubu Świata Komiksu.
Być może niektórzy ze starszych czytelników dopiero po zajrzeniu do albumu z twórczością Zbigniewa Kasprzaka zorientują się, że to nie ich pierwsze spotkanie z zawartymi tu historiami. Na potrzeby zbiorczego wydania polski twórca stworzył bowiem nową okładkę, na której pozbierał motywy charakterystyczne niemal dla każdej z opublikowanych tu opowieści. Jednak kiedy tylko zobaczymy pierwszą z oryginalnych okładek Bogów z gwiadozbioru Aquariusa, od razu powrócą wspomnienia kultowych wydawnictw komiksowych ze schyłkowego PRL-u, które w tamtych czasach sprzedawały się w niesamowitych wręcz, ponad dwustutysięcznych nakładach.
Tych pamiętnych okładek z w większości przaśnych wydań znajdziemy tu więcej, w zbiorze bowiem znajdują się takie klasyki narysowane przez Zbigniewa Kasprzaka jak dylogia Gość z kosmosu i Zbuntowana oraz dwa spojrzenia na Zagładę Atlantydy wydawaną kiedyś w serii z przedrostkiem Hipotezy. I o ile namalowane przez Kasprzaka obrazy wciąż działają na wyobraźnię, tak same scenariusze będą wymagać od nas odrobiny samozaparcia.
Najłatwiej przechodzi się przez Bogów z gwiazdozbioru Aquariusa, historię science fiction o kosmicznej ekspedycji z odległej planety, która trafia na Ziemię w piętnastym wieku przed naszą erą i ingeruje w toczące się wówczas, plemienne konflikty. W scenariuszu anonimowego autora widać fascynację modnych wówczas teorii Ericha von Danikena, które najbardziej kojarzą się z kultowym i bardziej rozpoznawalnym cyklem Ekspedycja z rysunkami Bogusława Polcha. Niewiele jest w tej historii kadrów przeładowanych dialogami, które znajdziemy w kolejnych tytułach zbioru i dlatego właśnie tytułową historię albumu z dorobkiem Zbigniewa Kasprzaka czyta się najlepiej.
Kłopot można mieć za to z Gościem z kosmosu, Zbuntowaną i dwoma częściami Zagłady Atlantydy. Czuć wyraźnie, że nie były one pisane przez osoby zajmujące się na co dzień komiksem, ponieważ niektóre plansze są wręcz przytłoczone warstwą tekstową, przedstawiają jedynie gadające postaci. Historie te nabierają oddechu dopiero, kiedy zaczyna się coś dziać i to właśnie w scenach akcji, kiedy nie musi rysować tylko bohaterów, widać pokaz graficznych możliwości Zbigniewa Kasprzaka. Gdyby wymienione tytułu nieco przeredagować, wyszłyby z tego całkiem udane science fiction z zaskakującym pobocznym wątkiem w przypadku Gościa kosmosu i Zbuntowanej. A gdyby w Zagładzie Atlantydy jeszcze mocniej postawić na uczucia i emocje (które i tak w końcu okazują się tu najważniejsze) niż na sucho podane polityczne tło, na pewno czytelnik przyjąłby takie zmiany z aprobatą.
W egmontowym wydaniu na całe szczęście znajdują się jeszcze inne fragmenty twórczości Zbigniewa Kasprzaka i w zasadzie to one najlepiej świadczą o konsekwentnie rozwijanym talencie twórcy. Dostajemy tu trzy krótkie opowieści science fiction, co ważne w wersji czarno-białej, które można uznać za świetne przerywniki podczas lektury tych kultowych, kolorowych i przyciężkich historii. Regenerit to sensacyjna i dosyć prosta opowieść o wynalazcy i zazdroszczącym mu sukcesu naukowcu, który zrobi wszystko, by ukraść przełomowy wynalazek. O ile ta historyjka jest scenariuszowo prosta, to już groteskowy Człowiek bez twarzy publikowany w odcinkach w magazynie Fantastyka w 1984 roku dostarcza szalonej i świetnej graficznie fabuły, która spokojnie mogłaby trafić na łamy magazynu 2000 AD. Całość wieńczy Eksponat AX, już nie tak graficznie zjawiskowy jak poprzedni tytuł, ale za to w ciekawy sposób podchodzący do tematu ludzkiej eksploracji kosmosu.
Na koniec mamy jeszcze kilkanaście stron dodatków, które rodzą tylko apetyt na więcej, prezentując szkice do czarno-białych historii i alternatywne plansze z Zagłady Atlantydy. Sam album mógłby mieć trochę większy rozmiar, ale być może obróbka starych plansz była na tyle kłopotliwa, że w jeszcze większym wydaniu straciłyby swoją kolorystyczną esencję. Na pewno widać w albumie różnicę między historiami, które Egmont rekonstruował - można powiedzieć, że aż zbyt dobrze - na potrzeby nowego wydania Relaxu. W Bogach z gwiazdozbioru Aquariusa udało się zachować czar (tak, teraz to jest właśnie czar, kiedyś to po prostu były drukarskie niedoróbki i słaba jakość papieru) kolorowych plansz sprzed kilkudziesięciu lat. Stanowią one udany zbiór jednego z najpopularniejszych polskich artystów komiksowych, któremu dało się przebić na Zachodzie. Może nie ma on aż tylu oddanych fanów, jak Tadeusz Baranowski, Bogusław Polch, czy Jerzy Wróblewski, ale właśnie razem z tymi autorami tworzył w PRL-u historię polskiego komiksu. Dzięki tym dokonaniom, na które złożyły się indywidualne umiejętności i rozpoznawalny styl, artysta mógł później zaistnieć z powodzeniem na komiksowej mapie Europy.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat