„Broadchurch”: sezon 2, odcinek 1 – recenzja
Jeden z najlepszych brytyjskich seriali ostatnich lat – „Broadchurch” – po 2 latach przerwy powrócił do telewizji. Nowy sezon kontynuuje wydarzenia znane z poprzedniej serii i robi to w sposób najlepszy z możliwych.
Jeden z najlepszych brytyjskich seriali ostatnich lat – „Broadchurch” – po 2 latach przerwy powrócił do telewizji. Nowy sezon kontynuuje wydarzenia znane z poprzedniej serii i robi to w sposób najlepszy z możliwych.
„Broadchurch” to produkcja, która w 2013 roku błyskawicznie zdobyła serca telewidzów nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i na całym świecie. Historia zabójstwa Danny’ego Latimera oraz śledztwo prowadzone przez detektywów Aleca Hardy’ego i Ellie Miller w założeniach miało być zamkniętą historią opowiedzianą w 8 odcinkach. Tak też się stało, ale presja na producentach, by stworzyli kontynuację, była tak duża, że 5 stycznia stacja ITV pokazała premierowy odcinek 2. serii. Zawiera on w sobie wszystko to, za co pokochaliśmy „Broadchurch” 2 lata temu, a może nawet i więcej.
Przez niemal cały okres zdjęć do 2. sezonu „Broadchurch” producenci skutecznie ukrywali fabularne szczegóły związane z nowymi odcinkami. Nie wiedzieliśmy nic o tym, co może wydarzyć się w kolejnych epizodach, poza wieloma plotkami, które przewijały się w brytyjskich mediach. Część z nich okazała się prawdziwa. „Broadchurch” bezpośrednio kontynuuje wydarzenia z 1. sezonu i zaczyna się w momencie, gdy dochodzi do procesu mordercy Danny’ego – Joego Millera. Scenarzyści idą jednak krok dalej i poza bezpośrednią kontynuacją sprawy, która tym razem toczyć się będzie w sądzie, dodają kolejną linię fabularną. Jest nią tajemnicza przeszłość Aleca Hardy’ego i niewyjaśnione śledztwo, które prowadził w miejscowości Sandbrook.
Dzięki prostemu zabiegowi „Broadchurch” zachowuje mocne powiązania z 1. sezonem i ukazuje bohaterów w równie trudnych sytuacjach życiowych. Jednocześnie proponuje widzom stosunkowo nową historię skupioną na innych bohaterach, która toczyć się będzie swoim własnym torem.
[video-browser playlist="613253" suggest=""]
„Broadchurch” w premierze 2. sezonu zachwyca już od pierwszych minut. Sceny rozgrywające się w sądzie, podczas gdy Joe Miller postanawia nie przyznać się do postawionych mu zarzutów, wypadły wprost znakomicie. Z jednej strony w świetny sposób ukazują funkcjonowanie nowoczesnych sądów na Wyspach, z oskarżonym przesiadującym za szybą, a także poszanowanie dla tradycji (charakterystyczne peruki u sędziego, oskarżyciela i obrońcy). Najważniejsze w tym wszystkim są jednak ludzkie emocje: Ellie krzycząca, by jej mąż nie patrzył w jej kierunku, złość ojca zmarłego Danny’ego, który nie może pogodzić się z zachowaniem Joe, a także szok na twarzach wszystkich zgromadzonych.
Podobnie jak w 1. serii, w swojej roli zachwyca Oliva Coleman. Tym razem aktorka pokazała się z najlepszej strony podczas wizyty jej postaci u psychologa, gdy w jednej długiej scenie bez cięć opowiadała o swoich myślach, w których ma ochotę rozbić czaszkę swojego męża młotkiem.
Z każdą kolejną minutą coraz ciekawiej rozwija się wątek Sandbrook, szczególnie w momencie, gdy Alec Hardy decyduje się opowiedzieć Ellie kulisy sprawy, przez którą przyjechał do Broadchurch. Intrygują nowi bohaterowie. James D’Arcy nie wypowiedział jeszcze słowa w serialu, ale swoją poważną miną i przeszywającym wzrokiem aspiruje do miana głównego złego w 2. serii. Znana z „Torchwood” Eve Myles również ciekawi, będąc na celowniku swojego byłego męża i oczekując pomocy od Hardy’ego oraz Miller. Największą uwagę przyciąga jednak Charlotte Rampling w roli emerytowanej pani adwokat, która po 3 latach przerwy postanawia powrócić do sądu i sprawić, by Joego Millera spotkała taka kara, na jaką zasłużył.
Czytaj również: Wysoka oglądalność premiery „Broadchurch”
„Broadchurch” w 2. sezonie może być jeszcze lepsze niż przed dwoma laty. Dlaczego? Ponieważ poza pracą detektywów nad kolejnym śledztwem (tym razem związanym z Sandbrook) mocno skupi się na sądowym procesie Millera, który ciągnął się będzie przez wiele tygodni. Dwie linie fabularne sprawią, że każdy odcinek do historii powinien wnosić coś nowego i zaskakiwać w taki sam sposób, jak podczas premiery.
Po 2 latach przerwy i bardzo słabym „Gracepoint” (amerykańskiej adaptacji 1. sezonu) chyba zapomnieliśmy, jak dobrym serialem było „Broadchurch”. Produkcja ITV powraca i udowadnia, że to jeden z najlepszych brytyjskich tytułów ostatnich lat. Jestem przekonany, że wysoki poziom utrzyma się również przez 7 kolejnych tygodni. A na horyzoncie już widać twórców serialu szykujących koncept 3. sezonu.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat