Brooklyn 9-9: sezon 3, odcinek 17 – recenzja
Data premiery w Polsce: 27 września 2017Brooklyn 9-9 znów bierze na warsztat schematy policyjnych seriali i stara się je należycie wyśmiewać. Efekt jest w większości pozytywny.
Brooklyn 9-9 znów bierze na warsztat schematy policyjnych seriali i stara się je należycie wyśmiewać. Efekt jest w większości pozytywny.
Tym razem Brooklyn Nine-Nine wykorzystuje schemat powrotu policjanta pod przykrywką. Wcześniej zaledwie go liźnięto w momencie, gdy Jake wrócił po kilku miesiącach - teraz twórcy wchodzą głębiej i oferują dość szalone podejście do tego tematu. Zdecydowanie umyślnie postanowiono pójść w skrajność w pokazaniu, jak negatywny wpływ na psychikę ma praca pod przykrywką w mafii. To jednak zapewnia wiele zabawnych scen, gdyż nowa postać potrafi rozśmieszyć dziwacznymi opowieściami, zachowaniem i niezrównoważeniem.
W tym wszystkim działa dobrze fakt, że wątek z nowym policjantem zawiera elementy kryminału. Niepewność, czy mamy do czynienia ze zwyczajnym wątkiem komediowym, czy ze sprawą szpiega mafii, sprawdza się i oferuje zabawne aspekty. Tworzenie relacji z nowym bohaterem, który jest diametralnie różny od tych, których znamy, i nie radzi sobie z tym, kim jest, okazuje się motywem z potencjałem. Aż jestem ciekaw, czy scenarzyści rozwiną go w kolejnych odcinkach, czy jest to tylko okazjonalny występ, jak z niektórymi powracającymi postaciami. Trochę mieszane odczucia budzi Rosa, której podejście do nowej postaci jest momentami dziwne i nieśmieszne.
Najgorszej prezentuje się wątek Giny, która po raz kolejny przypomina o tym, że jest najsłabszą bohaterką w serialu. Jej zachowanie jest wciąż tak samo dziwaczne, ale postać nie zmienia się, nie dojrzewa i jest okrutnie płytka oraz totalnie nieśmieszna. Jej próby reżyserii reklamy posterunku nie mają w sobie pomysłu i ciekawego zacięcia humorystycznego. W tym miejscu tylko dwa elementy dobrze zagrały: aktor grający fałszywego Holta (śmiesznie wyglądało to, jak naśladował i wysnuł teorię na temat kapitana) oraz puenta z tym, że jednak Gina potrafiła zrobić coś w miarę sensownego. Mimo wszystko razi fakt, że podczas gdy każdy bohater się rozwija, to Gina stoi w miejscu. Zero pomysłu.
Wątek ze śmieciami jest także przykładem tego, jak Brooklyn Nine-Nine potrafi bawić się schematami. Tutaj mamy powrót motywu rywalizacji różnych agencji. Tak jak kiedyś mieliśmy strażaków, teraz mamy czyścicieli/sprzątaczy, od których zależy porządek na posterunku. Wszystko tutaj zgrywa się wyśmienicie - dobre gagi, ciekawe starcia i fajne interakcje postaci. Nie działa jedynie puenta, która wyraźnie jest zbytnio wymuszona.
Brooklyn Nine-Nine to serial komediowy, który najlepiej działa, gdy twórcy bawią się schematami policyjnej pracy. Konwencja jest trochę "przegięta", ale gdy się już ją zaakceptowało po trzech sezonach, zabawa jest przednia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat