Castle – 05×15-16
Każdego roku miesiąc luty jest wyjątkowy dla fanów serialu Castle, bowiem emitowany jest specjalny dwuczęściowy odcinek, który zawsze wyróżnia się nieprzeciętną fabułą. Tym razem twórcy zaserwowali fanom odcinki z niezwykle emocjonalnym przekazem.
Każdego roku miesiąc luty jest wyjątkowy dla fanów serialu Castle, bowiem emitowany jest specjalny dwuczęściowy odcinek, który zawsze wyróżnia się nieprzeciętną fabułą. Tym razem twórcy zaserwowali fanom odcinki z niezwykle emocjonalnym przekazem.
To zdecydowanie wyróżnia Castle na tle innych seriali - fakt, że przynajmniej raz w roku mogą liczyć na odcinki, które trzymają naprawdę wysoki poziom, niezależnie od tego, jak prezentuje się cały sezon. Odcinki "Target" i "Hunt" to dwa najlepsze w obecnej odsłonie, zaraz po epizodzie z "3XK" oraz premierze. Sprawiły, że widz przez całe 1,5 godziny siedział rozemocjonowany przed ekranem, kibicując bohaterom w kolejnej szalonej przygodzie, mimo że dobrze wiedział, jak to się musi skończyć.
Zostało to osiągnięte poprzez skupieniu fabuły na wątkach osobistych. Na przysłowiowe "dzień dobry" otrzymujemy porwanie Alexis i z miejsca wiemy, że to nie będzie kolejny, zwykły odcinek. Z nieskrywaną przyjemnością śledzi się poczynania Castle’a i Beckett, które mają na celu uwolnienie porwanej. Dodając do tego dosyć niezwykłe zachowanie Gates, która daje dwójce bohaterów praktycznie wolną rękę, możemy być pewni, że tym razem nudno nie będzie. I tak rzeczywiście się dzieje! Fabuła obfituje w wiele zwrotów akcji, niekonwencjonalnych rozwiązań oraz parę jakże miłych niespodzianek. Nieważne w tym wszystkim jest, że wiemy, iż Alexis finalnie zostanie uratowana. Ważne, że po drodze świetnie się bawimy, nieraz czując ciarki na plecach czy łzy zbierające się w oczach. Dokładnie, łzy, bowiem aż tak dramatyczne i wzruszające wydarzenia możemy obserwować na ekranie.
[image-browser playlist="593881" suggest=""]
©2013 ABC Studios
Oprócz fabuły, siłą napędową tych dwóch odcinków był jeszcze świeży związek zwany przez fanów "Cascett". Nathan Fillion, wcielający się w Richarda Castle’a, przeszedł tym razem samego siebie. Nieraz nas bawił, wprawiał w zażenowanie czy też wzbudzał po prostu sympatię. Jednak to dopiero rola zatroskanego ojca porwanej córki pozwoliła mu pokazać pokłady jego umiejętności aktorskich. Mimika twarzy, postawa, sposób poruszania - sprawiły, że w pewnych momentach widz mógł się po prostu bać naszego bohatera, który pokazał, że jest zdolny do wszystkiego - a w innych, kiedy na jego twarzy wypisana była bezradność i łzy – po prostu mu współczuć. To właśnie gra Filliona sprawiła, że te dwa odcinki oglądało się tak dobrze i nawet przez minutę nie puszczało się mocno zaciśniętych kciuków. Tuż za nim była jednak Beckett, która również świetnie się spisała jako jego partnerka - tak w pracy, jak i poza nią. Z jednej strony wspierała go, ale z drugiej fenomenalnie trzymała się roli praworządnej policjantki, co na tle ich związku i fabuły zrobiło niesamowite wrażenie - wyznaczenie granic, które jedno z nich potrafi przekroczyć, a drugie nie. Jednak, bez wątpienia, pierwszy wspólny kryzys, "Cascett" zdał egzamin z wyróżnieniem.
Oceniając te dwa wyjątkowe odcinki nie można pominąć największej niespodzianki, czyli pojawienia się ojca Castle’a - nieoczekiwane, ale jakże miłe, zaskoczenie i jeszcze ta masa nawiązań oraz smaczków, jakie twórcy przemycili dla wiernych fanów. Ale po kolei. Niespodziewane spotkanie ojca z synem wypadło naprawdę dobrze, może pomijając miejsce spotkania, które obaj zapewne by zamienili na inne, jednak jak to się mówi - gdy się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Scenę rozmowy dwóch panów należy zaliczyć do jednej z najlepiej napisanych w serialu - świetnie napisany dialog, który został okraszony krótkimi, trafnymi wymianami zdań. Wymowne spojrzenia, podnoszące napięcia poprzez momenty ciszy, milczenia i krótki czas trwania tego spotkania po latach - wszystko to sprawiło, że był to jeden z kulminacyjnych punktów opisywanych dwóch odcinków i całego serialu. Już nie wspomnę o fenomenalnej brawurowej akcji ojca z synem, ale to musicie obejrzeć sami. Tym samym twórcy wypełnili kolejną olbrzymią wyrwę fabularną w Castle, otwierając sobie nowe wątki, co jest pozytywne, przy nieco już wyeksploatowanej historii matki Beckett, którą śledzimy od pierwszego sezonu.
[image-browser playlist="593882" suggest=""]
©2013 ABC Studios
Jak wspomniałem, zaserwowano nam masę smaczków i nawiązań. Nie moja rola, by wymienić tu wszystkie, ale przywołam chociaż te najważniejsze. Sama fabuła odcinków, która jawnie się odnosiła do dwuczęściowego epizodu z zeszłego roku, była niewątpliwie miłym ukłonem w stronę fanów, którzy już od tamtego momentu spekulowali, czy i kiedy pojawi się ojciec Castle’a. Swoją drogą ciekawe, czy powie o tym nietypowym spotkaniu Kate, bo - jak sugeruje końcówka odcinka - matkę już czeka trudna rozmowa. Innym wartym zauważenia faktem była książka "Casino Royal", która ponownie trafiła do Richarda. Jak to powiedział jego ojciec: "oficjalnie się nie dowiesz, czy przeżyłem", a scenarzyści po raz kolejny puszczają do nas oczko. Ostatnim, a zarazem najważniejszym, smaczkiem, był właśnie ojciec Castle’a mówiący do niego: "Always". Zrobiło to niesamowite wrażenie, a biorąc pod uwagę, ile razy i z kogo ust padało to słowo, stanowiło jakby kwintesencję serialu i wzbudziło we mnie kolejny podziw dla twórców.
Nie ukrywam, że również miło było obejrzeć jakieś inne miasto niż Nowy Jork. Mowa tu oczywiście o Paryżu. Tylko dlaczego ten green screen musiał razić po oczach i odebrać autentyczność tak pięknemu miastu, jakim jest stolica zakochanych? Ja rozumiem, że budżet serialu jest ograniczony, ale naprawdę - magicy komputera mogli się postarać trochę bardziej i uwiarygodnić wyprawę naszych bohaterów na inny kontynent.
[image-browser playlist="593883" suggest=""]
©2013 ABC Studios
Kolejny dwuczęściowy odcinek Castle wgniótł w fotel i do granic możliwości rozemocjonował fanów tego serialu, w tym mnie. Świetna fabuła, masa nawiązań i smaczków, genialne kreacje postaci oraz pojawienie się ojca Castle’a jako największa niespodzianka, sprawdziły się bardzo dobrze. Poza tym twórcy otworzyli sobie nowy wątek i uzupełnili sporą lukę fabularną. Naprawdę trudno mi powiedzieć, czego świadkami będziemy za rok i czy są w stanie wymyślić coś lepszego.
Ocena: 8/10
Źródło: fot. ©2013 ABC Studios
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat