„Chirurdzy”: sezon 11, odcinek 4 – recenzja
Po słabszym 2. odcinku i lepszym 3. Chirurdzy wracają do stałej formy. A wszystko dzięki bardzo kameralnemu epizodowi poświęconemu relacjom matki z córką.
Po słabszym 2. odcinku i lepszym 3. Chirurdzy wracają do stałej formy. A wszystko dzięki bardzo kameralnemu epizodowi poświęconemu relacjom matki z córką.
Chirurdzy wciąż nie mogą ustabilizować poziomu. Pierwszy odcinek był całkiem niezły, drugim już znacznie gorszy, trzeci znów podniósł poziom, natomiast czwarty stoi na podobnym poziomie i bardzo przyjemnie się go ogląda. Wszystko za sprawą stworzenie niezwykle kameralnego klimatu. Nieważne są operacje, nieważna jest sprawa tygodnia - choć nawiązuje do tematyki odcinka - ważne są emocje oraz przeszłość. A ta powraca za sprawą sporej ilości flashabacków. A dotyczy dwóch osób - jednej bezpośrednio i jednej pośrednio. Mowa o Meredith i Maggie.
Pierce chce odejść ze szpitala, na co nie zgadza się ani Bailey ani reszta zarządu, choć Richard i Meredith pogodzili się już z decyzją. Również swoje problemy ma Alex, który co prawda zostaje w szpitalu i to na stanowisku szefa pediatrii, ale dowiaduje się, że zarząd jednomyślnie głosował za Mirandą. Urażona męska duma daje o sobie znać. Twórcy nie poświęcają jednak tym wszystkim problemom dłuższej uwagi. Skupiają się zaś na relacjach zmarłej już matki z córką.
Ellis była okropną matką, a jednocześnie genialnym chirurgiem. Najbardziej straciła na tym Meredith, ale i Richard jest poszkodowany (choć nie bez winy). Cieszy, że twórcy postanowili rozprawić się jeszcze raz z przeszłością rodziny Greyów, szczególnie teraz, gdy wiadomo już, że Maggie zostanie, a Meredith będzie miała siostrę.
[video-browser playlist="633018" suggest=""]
Na tym też opiera się moc odcinka. Wspomnień jest tak wiele, że spokojnie zajmują jedną trzecią czasu antenowego, kilka minut poświęcono na operacje, które zostały wplecione chyba tylko dlatego żeby były - wszak to serial o chirurgach i jednocześnie pokazać, że Maggie i Meredith mają wiele wspólnego. Obie walczą do końca, obie mają też świetny zmysł. Pierce objawia się jako godna następczyni Yang, ze świetnymi pomysłami i doskonale wypracowaną improwizacją. Ratuje człowieka o niepełnosprawności. Nie gorsza jest jednak Grey, która choć żyje w cieniu genialnej matki, zdaje się Webberowi bardzo ją przypominać. Zachowaniem, głosem, gestami.
Te sceny przeplatane wspomnieniami z przeszłości budują ujmujący obraz dwóch pokoleń, masy nieporozumień i trudnej miłości. Jednocześnie pozwalają pogodzić się Meredith z tym, że posiada siostrę, z geniuszem chirurgicznym matki i jednocześnie jej nieudolnością w uczuciach. Największa w tym zasługa Kate Burton, która świetnie odgrywa wszystkie te sceny. Za każdym razem jak pojawia się w retrospekcjach kradnie serial dla siebie.
Nie gorzej radzi sobie Ellen Pompeo, która zdaje się być zmęczona ciągłymi kłótnia z Derekiem i próbą poradzenia sobie z wiedzą, że Maggie jest jej siostrą. Nie dziwi to jednak specjalne, aktorka od jedenastu sezonów wciela się w Meredith. Nieco mniej irytuje także Kelly McCreary. Możliwe, że jest to spowodowane tym, że dostała znacznie mniej czasu antenowego, a przez połowę jest w lekarskim czepku i nie widać jej irytującej mimiki. Zobaczymy jak jej postać się rozwinie, bo patrząc na jedną z najlepszym scen czwartego odcinka Maggie i Meredith mogą stać się najlepszymi przyjaciółkami. Może nie od razu, ale za kilka odcinków.
Czytaj również: "Skandal" i "Chirurdzy" zyskują widzów
Chirurdzy wciąż pokazują dramaty lekarzy, ich życie uczuciowe, problemy, wzloty i upadki. Odcinki kameralne, oparte na emocjach, zawsze dobrze się sprawdzały i nie inaczej jest i tym razem. Meredith musi pogodzić się zarówno ze swoją siostrą, jak i z Derekiem, żeby ruszyć dalej. Wszyscy czekamy - podobnie jak Shepherd - na ten zapowiadany błysk.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat