Chirurdzy: sezon 12, odcinek 24 (finał sezonu) – recenzja
Finałowy odcinek okazał się idealnym odzwierciedleniem całego 12 sezonu Chirurgów – było bardzo nierówno, interesujące sceny przeplatały się z nudnymi, a osią całej historii były oczywiście prywatne sprawy lekarzy z Grey Sloan Memorial.
Finałowy odcinek okazał się idealnym odzwierciedleniem całego 12 sezonu Chirurgów – było bardzo nierówno, interesujące sceny przeplatały się z nudnymi, a osią całej historii były oczywiście prywatne sprawy lekarzy z Grey Sloan Memorial.
Scena rozpoczynająca Family Affair rozbudziła nadzieję na to, że ten odcinek będzie najlepszym z kilku ostatnich tygodni. Twórcy w końcu wykorzystali świetną chemię między Ellen Pompeo i Justinem Chambersem. W ich krótkiej rozmowie można było wyłapać aluzje do większości ich problemów i przeżyć. Wszystko utrzymane w luźnej atmosferze, z odrobiną nienachalnego humoru, a przede wszystkim nieprzerysowane, szczere i prawdziwe.
Niestety większość czasu antenowego zajęła historia ślubu Amelii i Owena - do bólu przewidywalna i lekko rozczarowująca. Biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia, można było mieć nadzieję na fajną rodzinną ceremonię i szybki happy end, jednak tak się nie stało. Scenarzyści Chirurgów wyjątkowo upodobali sobie pseudodramatyczne zwroty akcji, które powtarzały się co drugi tydzień, a na nasze nieszczęście tym razem wypadła kolej na niepotrzebne problemy i wątpliwości. Stracił na tym cały odcinek i mimo całkiem ciekawych wątków pobocznych nie można być w pełni usatysfakcjonowanym z pokazanej historii.
Jak przystało na finał sezonu, domknięta została większość poruszanych wątków. Topór wojenny między Arizoną i Callie wydaje się być ostatecznie zakopany, a relacje April z Jacksonem oraz Mirandy z Benem - uporządkowane. Na pochwałę zasługuje sposób, w jaki powiązano wątki tych dwóch par. Co prawda dr Warren po raz kolejny musiał dać sobie radę w ekstremalnych warunkach, ale wyszło całkiem nieźle. Rozterki i emocje targające bohaterami były przekonujące, obyło się bez zbędnych zapychaczy. Mimo że ich historia miała stanowić tło dla głównych wydarzeń, okazała się jednym z jaśniejszych punktów podczas seansu.
Ciekawie też rozwiązano sprawę stosunków między Grey a Riggsem. Widać, że ta znajomość służy lekarce, jej postać nabiera bardziej pozytywnego charakteru, mniej zrzędzi, a więcej się uśmiecha. Zmiana zdecydowanie na plus, z dużym potencjałem do rozwinięcia w kolejnych odsłonach. Choć delikatnie zasugerowano, co dalej będzie się działo z tą parą, liczę, że zamiłowanie twórców do zbytniego dramatyzmu i gmatwania fabuły minie bezpowrotnie. Odcinek zakończony mocnym akcentem z udziałem Jo i Alexa również zaciekawił i jest jednym z powodów, dla których czekam na kolejny sezon.
Motorem napędowym dalszych wydarzeń wydają się być znowu problemy miłosne lekarzy, na czele z Meredith i Alexem. Nie jestem przekonana co do tego kierunku rozwoju akcji i mam ogromną nadzieję na duże pozytywne zaskoczenie, szczególnie w postaci wyczekiwanych przez fanów, fascynujących i wciągających historii pacjentów szpitala. Obecnie Grey's Anatomy pozostawiają nas z lekkim niedosytem.
Poznaj recenzenta
Anna RokitaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat