Serial podnosi akcję dokładnie w tym samym miejscu, w którym zostawił ją w poprzednim sezonie. Doktor Karev brutalnie skatował swojego kolegę ze szpitala, doktora DeLucę. Powód? Jak najbardziej typowy dla takich seriali, czyli nieporozumienie związane z jego dziewczyną – Jo. I właśnie ten temat jest osią całego odcinka oraz prawdopodobnie będzie prowadzić kilka następnych. Pobicie okazało się na tyle poważne w skutkach, że kariera młodego lekarza stoi pod wielkim znakiem zapytania, tak samo jak dra Kareva. Jest to ciekawy sposób na pokazanie swoistego rodzaju ulotności życia, ale przede wszystkim na uzmysłowienie, gdzie są granice dorosłości, tym bardziej że w poprzednim sezonie Grey's Anatomy to właśnie przez pryzmat dojrzałości pokazywano postać dra Kareva. Odcinek Undo bawi się głównie takimi pojęciami jak dorosłość, lojalność i etyka, pokazując ich wszystkie odcienie. Ci, którzy oglądają Chirurgów od dawna, doskonale zdają sobie sprawę, że relacja pomiędzy Meredith a Karevem jest czymś więcej niż tylko dobrą pracą zespołową. Ostania dwójka z głównych bohaterów przeżyła na tyle dużo w ciągu ostatnich lat, że wcale nie dziwi ich zachowanie w odcinku. Początkowo jawią się jako swoistego rodzaju wspólnicy w zbrodni, później jednak postępują słusznie – biorą odpowiedzialność za swoje czyny. I chwała im za to, bo końcowa scena mająca miejsce w więzieniu nie tylko wizualnie ratuje cały odcinek, ale też wprowadza atmosferę serialu na prawidłowe tory. Stanowi bardzo dobre podsumowanie tego, czym są Chirurdzy – obyczajówką, którą wyróżniały błyskotliwe dialogi i niebanalna dynamika pomiędzy postaciami. Niestety kiedyś było takich scen na pęczki, teraz z sezonu na sezon można ich jedynie ze świecą szukać. Reszta wątków w serialu zbytnio nie zaskakuje, choć trzeba przyznać, że na pewno grają na emocjach. Rzadko kiedy serial pozwala sobie na więcej niż jedną wyjątkowo irytującą postać. Chirurdzy postanowili najprawdopodobniej pobić nieoficjalny rekord. Zarówno Meggie, jak i Jo zachowują się jak rozkapryszone dziewczynki, a nie dorosłe kobiety, wprowadzając do fabuły jedynie zamieszanie i niestety pewien niesmak. Oczywiście między innymi dzięki nim fabuła mozolnie porusza się do przodu, choć szczerze mówiąc, nie tak płytkich zagrywek oczekuje się od serialu z wieloletnim stażem. Dialogi z ich udziałem wypadają stosunkowo słabo, rozgrywają się na prostej zasadzie wzajemnego przerywania sobie w połowie wypowiedzi i niekończących się dyskusji. Jest to znana bolączka z seriali z lat 90. Bohaterowie mówią, ale nie rozmawiają, emocje jak zwykle biorą górę, a postacie działają nad wyraz pochopnie. To lekki powrót do czasów, kiedy seriale były zwykłą popołudniową rozrywką dla zmęczonych życiem ludzi pracy. Teraz jednak ma się zazwyczaj nieco większe oczekiwania. Sam tytuł odcinka - Undo - oznacza możliwość cofnięcia czegoś. Niestety wszystkie wątki pokazane w serialu znajdują się w takim miejscu, w którym nie jest to możliwe. Karev dopuścił się napaści i prawdopodobnie poniesie za to karę. Kepner i Avery zostali rodzicami, co złączyło ich losy bardziej niż wcześniejsze małżeństwo. Meredith poważnie nadwyrężyła zaufanie swojej przyrodniej siostry, Meggie, a jak wiadomo, zaufania nie można tak łatwo odbudować. Brak możliwości cofnięcia biegu wydarzeń oznacza jedno: trzeba wziąć odpowiedzialność za konsekwencje swoich wyborów i budować swoją przyszłość na podstawie tego, co się posiada. I takim przesłaniem Chirurdzy kończą otwierający nowy sezon odcinek. Trzeba przyznać, że nie był on czymś spektakularnym. Miewaliśmy już lepsze premiery. Należy go raczej traktować jako solidną kontynuację wydarzeń z poprzednich odcinków niż innowacyjny krok naprzód. Na uznanie zasługuje wyjątkowo dobra dynamika pomiędzy Karevem i Meredith, która jest śladem po najlepszych sezonach serialu. Nie gorzej wypadła dr Kepner ze swoim nowo narodzonym dzieckiem i konfliktem z byłą teściową. Te dwa wątki pokazują, że Grey's Anatomy potrafią obejrzeć się za siebie i wykorzystać własne doświadczenia. Reszta natomiast wydała się dosyć nijaka albo zadziwiająco irytująca. Widać, że serial dalej podąża ścieżką dramatu i nieustannego cierpienia, którą obrał już w okolicach ósmego czy dziewiątego sezonu. Szkoda, bo początkowe serie wzbudzały ekscytację, śmiech, łzy i ciekawość, a teraz odnosi się wrażenie, że tylko sporadyczną ciekawość. Premiera nowego sezonu wypadła więc raczej standardowo, co można traktować na plus. Przy takiej liczbie serii to dobry znak, bo obyło się bez większych wpadek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj