Czarny Młot: Odrodzenie, tom 3 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 26 lutego 2025Polscy czytelnicy komiksów z uniwersum Czarnego Młota musieli wykazać się wyjątkową cierpliwością. Po ponad dwóch latach doczekali się finału historii, która prowadzi bohaterów serii Jeffa Lemire w zaskakującym kierunku.
Polscy czytelnicy komiksów z uniwersum Czarnego Młota musieli wykazać się wyjątkową cierpliwością. Po ponad dwóch latach doczekali się finału historii, która prowadzi bohaterów serii Jeffa Lemire w zaskakującym kierunku.

Odrodzenie było nowym rozdziałem w życiu Lucy Weber, która w poprzednich odsłonach cyklu zdołała zlokalizować dawnych superbohaterów Spiral City, a sama stała się następczynią zmarłego ojca w roli Czarnego Młota. Teraźniejszość Lucy wygląda jednak inaczej – rzuciła superbohaterskie rzemiosło po dokonaniu zabójstwa na Doktorze Andromedzie i prowadziła życie zwykłej mieszkanki Spiral CIty. Złe moce jednak nie śpią – wielkie zagrożenie znowu powróciło, po drodze Pułkownik Weird zneutralizował rodzinę Lucy, ona zaś, chcąc nie chcąc musiała chwycić za Młot i sprzymierzona ze Skuldiggerem wyruszyła do innej wersji Spiral City na poszukiwanie doktora Andromedy. Co do tego ostatniego okazało się, że lata temu Lucy zlikwidowała jego wersję z alternatywnego świata i istnieje szansa na odnalezienie właściwego doktora.
Ten cały opis powyżej brzmi podobnie do wielu superbohaterskich fabuł, w których wiele się dzieje, bohaterowie nigdy nie umierają lub mają w alternatywnych światach swoje odpowiedniki. Rzecz w tym, że te długie historie znane z Marvela i DC Jeff Lemire mocno skondensował na stronach Czarnego Młota, wydobywając z nich najistotniejsze fabularne elementy. Ta recyklingowa zabawa w ogóle nam się nie nudzi, bo Jeff Lemire, bardzo umiejętnie przetwarzając i łącząc dobrze znane wątki i motywy z superbohaterskich opowieści, po raz kolejny potrafi zaskoczyć czytelnika.
Poprzedni tom w końcówce skupił się na przedstawieniu zasad panujących w Parawersum, a do tego nikt nie nadawał się lepiej niż Pułkownik Weird i jego przeróżne wersje. W trzecim tomie wracamy na dobre do wątku poszukiwań Lucy i razem z nią odkrywamy tajemnice – a w zasadzie różnice w odwróconej wersji Spiral City. Przez pierwszą część komiksu to głównie na tym opiera się fabuła ostatniej odsłony, szczególnie w momencie, kiedy do akcji wkracza sam Czarny Młot w postaci innej wersji ojca Lucy. A że jest to odwrócony świat, to nie może być inaczej i w tej rozgrywce ów bohater staje się głównym złoczyńcą, choć Lemire dokłada do tej puli jeszcze innych superbohaterów. Słowem – dzieje się. Pytanie, czy z tych multi, czy też mówiąc słownictwem z komiksu Lemire’a – parawersalnych atrakcji wyniknie coś konstruktywnego? A i owszem.
W poprzednim tomie, oprócz głównych zeszytów, mieliśmy jeszcze pod koniec każdego z nich dwustronicowe wstawki z Limbo, do którego został przeniesiony syn Lucy, Joseph. Wracamy do tego wątku, choć już nie w tej samej, groteskowej w stylu oprawie graficznej. Joseph i jego owadzi towarzysz z Limbo, a także córka Lucy i jej mąż trafiają do dobrze znanego czytelnikom Czarnego Młota miejsca, w którym aktualnie – mówiąc słowami innego z superbohaterów, który w Odrodzeniu zniknął nam z radarów – wszystko jest jakieś bardziej prawdziwe. I podczas gdy różni superbohaterowie Parawersum szykują się do ostatecznego starcia z Antybogiem, losy głównej bohaterki Odrodzenia mogą ważyć się gdzie indziej.
Widziałem już wiele różnych narzekań na Czarny Młot, a szczególnie na jego serie poboczne, w których Jeff Lemire rozbudowuje swoje uniwersum. Jak każdy artysta, który odniósł sukces, ma do tego pełne prawo, póki czytelnicy są jego projektem zainteresowani. Scenarzysta wciąż ma zdolność zaskakiwania odbiorcy, mimo że teoretycznie powinien on znać już wszystkie fabularne chwyty superbohaterskiego gatunku. A jednak, na wyrazistych planszach autorstwa Caitlin Yarsky toczy się uniwersalna opowieść o świecie, która choć czerpie z dobrze znanych wzorców gatunkowych, to jednocześnie odkrywa nowe połączenia i nowe możliwości fabularne, próbując nadążyć za pędzącą wyobraźnią Jeffa Lemire. Tak, to wszystko już było, scenarzysta wcale nie mówi, że akurat u niego jest inaczej, po prostu naciska w inne tony, zapętla po swojemu kolejne wydarzenia, bawi się tym światem i odniesieniami do innych superbohaterskich uniwersów i póki dostarcza czytelnikowi emocji, to zabawa musi trwać. Esencją Czarnego Młota jest właśnie ów główny cykl, złożony z kilku opowieści. Nie są one jakimiś komiksowymi cegłami, a i tak udało się w nich opowiedzieć naprawdę niezwykłą, szalenie wciągającą historię superbohaterską i na dodatek zbudować pełny obraz uniwersum... Oby ta jakość utrzymała się w kolejnej odsłonie cyklu, w której tytule, jak na razie w anglojęzycznej wersji, znajdziemy jakże znamienną frazę, czyli „The End”.
Poznaj recenzenta
Tomasz Miecznikowski



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1948, kończy 77 lat

