„Daredevil: Żółty”: Koniec niewinności – recenzja
Data premiery w Polsce: 20 maja 2015To dobry rok dla fanów Daredevila. Przygody superbohatera z Hell's Kitchen były dotąd bardzo oszczędnie dawkowane polskim czytelnikom, ale serial Netflixa zmienił wszystko. Za sprawą wydawnictwa Mucha Comics właśnie ukazał się "Daredevil: Żółty" duetu Jeph Loeb i Tim Sale, a na jesień zapowiadane są kolejne tytuły z Marvelowskim śmiałkiem.
To dobry rok dla fanów Daredevila. Przygody superbohatera z Hell's Kitchen były dotąd bardzo oszczędnie dawkowane polskim czytelnikom, ale serial Netflixa zmienił wszystko. Za sprawą wydawnictwa Mucha Comics właśnie ukazał się "Daredevil: Żółty" duetu Jeph Loeb i Tim Sale, a na jesień zapowiadane są kolejne tytuły z Marvelowskim śmiałkiem.
Joep Loeb i Tim Sale w komiksowych uniwersach Marvela i DC tworzą dzieła wyjątkowe. Nie chodzi w nich o napakowaną akcją fabułę, nie są to typowe produkty dla nastoletnich czytelników. Twórcy doskonale znają wartość i potencjał poszczególnych komiksowych postaci, które z biegiem lat stały się ikonami popkultury. Wracając do ich początków, opowiadając na nowo historie, w których tacy bohaterowie jak Batman, Superman, Spider-Man czy właśnie Daredevil zostali ukształtowani, przy pomocy słowa pisanego i klimatycznych, pięknych rysunków Loeb i Sale składają nostalgiczny hołd tradycji.
Po polsku mamy wydane dwa tytuły z tak zwanej "kolorowej" serii twórców. Po opublikowanym przez Hachette albumie "Spider-Man: Niebieski" przyszedł czas na Daredevila w kolorze żółtym. Co mogą oznaczać te kolory w tytułach? "Niebieski" (w oryginale bardziej czytelne "blue") odnosi się do nostalgicznego nastroju opowieści i samego bohatera. A co z "żółtym"? Przecież nie chodzi tu tylko o kolor kostiumu bohatera. Owszem, można szukać tu odniesień do niewinnych czasów i pstrokatych strojów z dawnych superbohaterskich opowieści złotej czy srebrnej ery, ale żółty to także kolor zazdrości. W komiksie twórcy w równym stopniu skupiają się na tytułowym bohaterze co na związanych z nim uczuciowo i emocjonalnie postaciach; widzimy tu pierwsze rysy na tercecie współpracowników i przyjaciół - Matta, Karen i Foggy'ego. W samej strukturze opowieści "Daredevil: Yellow" wiele łączy ze "Spider-Manem: Niebieskim". Oba albumy opierają się na wspomnieniach. Spider-Man w każdą rocznicę tragicznego wydarzenia wspomina Gwen Stacy, a Daredevil - swojego ojca oraz, co pewnie dla niektórych czytelników czy widzów Daredevil będzie zaskoczeniem, nieżyjącą Karen Page.
Proszę nie traktować tej rewelacji jako spoilera - Marvelowskie historie mają to do siebie, że często się różnią, mieszają wątki z wielu kanonicznych komiksów i wcale to nie oznacza, że taki sam los spotka Karen Page w serialu. Wydaje się, że w przypadku telewizyjnej produkcji duży wpływ może mieć na nią spojrzenie Franka Millera na Karen Page, który w "Daredevilu: Odrodzonym" skupił się na mrocznej stronie tej niestroniącej od używek bohaterki. W albumie Loeba i Sale'a to po prostu młoda, urocza kobieta będąca obiektem westchnień zarówno Foggy'ego, jak i Matta, zafascynowana nowym bohaterem w częściowo żółtym kostiumie, który ratuje ją kilkakrotnie z opałów. I to właśnie ona, wielbicielka ciemnoczerwonego koloru doradzi bohaterowi zmianę kostiumu.
Zobacz również: „Daredevil” – szkic koncepcyjny stroju głównego bohatera
Takich smaczków - czasami podobnych do tych z serialu, czasami mocno od niego odbiegających - jest w albumie mnóstwo. Dla niektórych zaskoczeniem będą pierwsze pojedynki bohatera - nie ma jeszcze Kingpina czy Bullseye'a, tylko Owl, Electro i Purple Man. Nie pojawia się w ogóle Stick, a ojciec Matta ginie, gdy ten jest już na studiach. Widzimy nawet scenę, w której Matt i Foggy przeżywają walkę Murdocka na żywo. W albumie jest też duża dawka humoru i fabularnej lekkości (gościnny występ Fantastycznej Czwórki), ale miejscami twórcy potrafią zadać mocny, nieoczekiwany cios. Scena, w której Matt dowiaduje się o śmierci Jacka Murdocka, nie jest nawet w połowie tak przejmująca jak późniejsza egzekucja jego zabójcy na elektrycznym krześle. Radosne kolory znikają, mamy szarość, czerń i przygnębiający monolog Matta. Daredevil, podobnie jak Spider-Man, mimo swojego chłopięcego uroku nie ma prostego życia. Jest naznaczony śmiercią bliskich mu osób, jest obarczony odpowiedzialnością, rzuca się za każdym razem w wir walki i w efekcie jedynym, co trzyma go przy życiu, co zapewnia normalne funkcjonowanie, są wspomnienia. Nie te złe, tylko te beztroskie, miłosne, z czasów, kiedy wydawało się, że bycie superbohaterem jest bardziej rozrywką niż powinnością, kiedy, mówiąc jego słowami: "Łotrzy dużo wtedy gadali. Nie zostawiali za sobą niewinnych kobiet leżących w kałużach krwi...". W tym połączeniu tkwi największa siła komiksu "Daredevil: Yellow" i całej "kolorowej" serii. Twórcy bezbłędnie uchwycili moment, w którym przygody superbohaterów przestają być opowieściami tylko dla dzieciaków. Bowiem dla superbohaterów, tak jak i dla zwykłych ludzi, przychodzi czas końca niewinności. Założenie kostiumu nie zapewni ucieczki od brutalnej prozy życia, a z tego, co dobre, pozostaną tylko wspomnienia.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat