Dobrzy, Źli i Marsjanie
Data premiery w Polsce: 28 lutego 2014Czasem mam wrażenie, że żyjemy w czasach terroru oryginalności – a właściwie tych, którzy pragną go za wszelką cenę, kręcąc nosem i sarkając na prawo i lewo, marudząc znad kart książki, że "przecież to już było", dla których kombinatoryka jest tylko autorską wymówką dla twórczej impotencji i braku pomysłów. A potem patrzę na Pokój światów Pawła Majki, wypełniony archetypami aż po czubek okładki, wykorzystujący motywy setek powieści przygodowych, lecz przy okazji tak niebanalny i bezwstydnie rozrywkowy, że choćbym chciał, to nie mogę pozbyć się dobrego humoru.
Czasem mam wrażenie, że żyjemy w czasach terroru oryginalności – a właściwie tych, którzy pragną go za wszelką cenę, kręcąc nosem i sarkając na prawo i lewo, marudząc znad kart książki, że "przecież to już było", dla których kombinatoryka jest tylko autorską wymówką dla twórczej impotencji i braku pomysłów. A potem patrzę na Pokój światów Pawła Majki, wypełniony archetypami aż po czubek okładki, wykorzystujący motywy setek powieści przygodowych, lecz przy okazji tak niebanalny i bezwstydnie rozrywkowy, że choćbym chciał, to nie mogę pozbyć się dobrego humoru.
Kiedy czytałem debiut Majki, moje skojarzenia nieustannie oscylowały gdzieś pomiędzy "Ligą Niezwykłych Dżentelmenów" Alana Moore’a, a utworami Chiny Miéville’a: podobna wydała mi się lekkość, z jaką autor wykorzystywał wątki kulturowe, przekształcając je i wpisując w nową, alternatywną rzeczywistość. Niby to wciąż nasza Ziemia, ale zapomnijcie o wielkich wojnach światowych i konfliktach państw narodowych – przybycie Marsjan odmieniło oblicze świata, przekształcając go w obszar nieustannego ścierania się różnych grup wpływów. Na potęgę wyrasta kolejowa korporacja, golemy wykorzystuje się do skoków rabunkowych, dziedzińcami przechadzają się lokalne demony i bogowie przywróceni do życia, a na granicach grasują oddziały wilkołaków w służbie Wiecznej Rewolucji. Świat cofnął się w rozwoju technicznym, a na to miejsce weszła magia, dawne wierzenia, mity, legendy i idee przyobleczone w ciało, przebudzone przez lekkomyślność Marsjan. Trudno tu co prawda doszukiwać się goryczy i krytyki społecznej, jaka cechowała choćby wspomniane dzieło Moore’a, Majce udaje się jednak rzecz równie trudna do zrealizowania: stworzenie wciągającej powieści rozrywkowej, która będzie zarazem niebanalna, sprawnie napisana, a przy okazji mile połechta inteligencję czytelnika.
Autorowi doskonale wyszło w Pokoju światów to, co zgrzytało mi choćby w "Cieniorycie" Piskorskiego (przy całej mojej sympatii dla tej powieści), mianowicie wyważenie pomiędzy naciskiem na bohatera i na świat przedstawiony. Mając możliwości, jakie stanęły przed Majką, łatwo byłoby zatracić się w procesie snucia coraz dziwniejszych i efektowniejszych wizji rzeczywistości, na tle których postacie mogłyby wydać się płaskie i nieciekawe, by nie wspomnieć o zagubieniu w tym rozbuchanym konstrukcie. I z początku faktycznie można mieć takie uczucie: główna postać, Kutrzeba, jest kanonicznym antybohaterem z mroczną przeszłością i napędzanym pragnieniem zemsty, zaś w jego drużynie (zebranej przed wyruszeniem w drogę) znajdzie się miejsce dla starego kumpla, wielkoluda o złotym sercu i temperamentnej cyganki, a więc zestawu, jaki widzieliśmy nie raz i nie dwa. Bardzo szybko okazuje się jednak, że w obrębie zastosowanych archetypów pozostaje mnóstwo miejsca na kombinowanie, z czego Majka skrzętnie korzysta, wikłając postacie w liczne relacje, odkrywając przez to informacje na temat świata przedstawionego i dodając kolorytu całej historii.
Inna sprawa, że leżący u podstaw rzeczywistości zabieg był doskonałym pomysłem. Twórcy literatury fantastycznej często przekształcają mity i tropy, grzebiąc w workach z napisami "antropologia" czy "etnologia", ale autor Pokoju światów rozcina te worki, wysypuje na ziemię zawartość i układa z nich swój świat jak z klocków LEGO. Zalety takiego podejścia są trojakie: z jednej strony znika ograniczenie związane z koniecznością przyjęcia sztywnej estetyki, z drugiej – przed pisarzem otwierają się nowe możliwości nadania świeżości ogranym już wątkom kulturowym. Jak na odwieczny konflikt między Naturą a Kulturą wpływa fakt, że ta pierwsza przyjmuje kształt bojowo nastawionego ekosystemu? W jaki sposób ożywione mity wchodzą w relację ze społeczeństwem epoki industrialnej? Co zrobić z ideą państw narodowych w świecie legend i wierzeń, dla których sztuczne granice stanowią abstrakcję? Nie wspominając już o pytaniu, na ile dawni bogowie i bohaterowie są efektem społecznego wyobrażenia na ich temat… Rzeczywistość Pokoju światów jest zarazem swojska i obca: swojska, ponieważ wskrzesza stare zasady i ludowe prawdy, z którymi jesteśmy zaznajomieni; obca, gdyż każde słowo, nieopatrznie rzucone przysłowie lub klątwa mogą mieć moc sprawczą i narobić srogich kłopotów. Tutaj też wychodzi trzecia zaleta strategii autora: możliwość odczytywania tekstu na wielu płaszczyznach, szukania zazębiających się elementów i tropów znanych choćby z refleksji akademickiej nad znaczeniem mitu, rolą języka czy obrzędowości. Dzięki temu nawet mało znaczące detale zyskują niekiedy drugie lub trzecie dno, a samą powieść można odczytywać na metapoziomie, odkrywając zaskakujące niekiedy odczytania i połączenia. Duża zresztą w tym zasługa konstrukcji dramaturgicznej Pokoju światów. Przyznam, że z początku obawiałem się nieco znacznej liczby retrospekcji, jakimi przetykany jest główny wątek – w końcu w dobrej powieści awanturniczej powinno się utrzymywać dobre tempo napędzane odpowiednią dawką atrakcji, a nie robić sobie wycieczki w przeszłość. Tymczasem tutaj zabiegi te są niemal bezinwazyjne, nie rozbijają spójności narracji, wręcz przeciwnie - czasem potrafią podgrzać atmosferę, podrzucając wcześniej nieznany fakt dotyczący bohatera, mający istotne znaczenie dla przebiegu historii. I to nawet mimo braku wrednych cliffhangerów.
Dawno nie bawiłem się tak dobrze przy lekturze, jak w czasie czytania Pokoju światów. Powieść Majki, choć stricte rozrywkowa, nie jest żadnym guilty pleasure: to doskonale skrojona, świetnie napisana historia awanturnicza, stworzona z pomysłem i werwą. Nawet jeśli z początku intryguje głównie karkołomnym pomysłem, to bardzo szybko odkrywa swoją drugą twarz: tekstu inteligentnie wykorzystującego i bawiącego się tropami kulturowymi, mieszającego fabularne atrakcje z głębszą refleksją i ciekawymi zabiegami narracyjnymi. Na tle taśmowo produkowanych, mdłych literackich jaboli Pokój światów jaśnieje niczym baniak trunku przedniej jakości: zaczniesz od kieliszka na spróbowanie, a skończysz na osuszeniu butelki do dna, bez kaca następnego dnia i z żołądkiem wyleczonym po zalewie taniochy.
Poznaj recenzenta
Piotr SarotaPoznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat