Dragon Ball Super: sezon 1, odcinek 16 – recenzja
Po nieudanym odcinku w ubiegłym tygodniu przyszedł czas na rehabilitację. Nowy epizod Dragon Ball Super to apogeum niezobowiązującej rozrywki, a przy okazji staje się sentymentalną podróżą w przeszłość.
Po nieudanym odcinku w ubiegłym tygodniu przyszedł czas na rehabilitację. Nowy epizod Dragon Ball Super to apogeum niezobowiązującej rozrywki, a przy okazji staje się sentymentalną podróżą w przeszłość.
Ze strachem podchodziłam do obejrzenia nowego odcinka Dragon Ball Super. Po ubiegłotygodniowym seansie czułam niedosyt (a może przesyt?) pomysłami oferowanymi przez sztab scenarzystów najnowszej serii. Z nieukrywaną przyjemnością odkryłam jednak, że twórcy nie zatracili magii płynącej z kultowej anime, prezentując ponownie humorystyczną historię z życia naszych bohaterów.
Son Goku, skazany przez Chichi na pracę mającą zapewnić jako taki byt rodzinie i przygotowujący charakter mężnego wojownika do roli dziadka, męczy się i nudzi, lecz jak zwykle potulnie słucha swojej wybranki serca. Podczas jego usilnych starań, aby jak najlepiej sprostać temu zadaniu, Krilan składa mu niezapowiedzianą wizytę. Owo spotkanie może być co prawda potraktowane jako swego rodzaju zapychacz czasu - nie wnosi nic do rozwoju fabuły, akcji czy nawet ewolucji fizycznej siły Saiyanina. Nic to jednak, skoro obaj mężczyźni postanowili powspominać stare, dobre czasy treningu pod okiem Genialnego Żółwia. Twórcy stojący za kurtyną z miejsca odgrzebali na tę okazję archiwalne ujęcia z pierwszej serii Dragon Ball, a mimo iż dialogi z oczywistych względów podane są w japońskim oryginale, to wierni fani i tak usłyszą w swoich własnych wspomnieniach niezapomniany głos Zbigniewa Dobrzańskiego z francuskiej wersji serialu. Ach, wspomnień czar.
[video-browser playlist="721768" suggest=""]
Szerszy wkład w historię wnosi wątek Vegety. Mimo iż wciąż jego postać jest nieco ośmieszana w poszczególnych odcinkach (choć z ogromną dawką świetnego poczucia humoru), to jednak tym razem scenarzyści postanowili skoncentrować się na jego postawie zazdrosnego i dumnego Księcia Saiyan. Ujęcia prezentujące jego surowy trening to również nawiązanie do jego wcześniejszych form utrzymania jak najlepszej kondycji fizycznej z poprzednich sezonów. Sceny te kontrastują z niezwykle zabawną sytuacją przekonania Whisa, aby ten podjął się zadania trenowania Vegety. A no właśnie – Whis. Z nieukrywaną radością przyjęłam jego (notabene nad wyraz szybki i świetnie przemyślany) powrót do świata Dragon Ball Super. Twórcy postanowili nareszcie rzucić nieco światła na właściwą relację „Fana Dobrego Smaku” z Czcigodnym Beerusem, która była wyeksponowana w pełnometrażówce Dragon Ball Z: Battle of Gods. Ważna informacja zmienia nasze postrzeganie nie tylko Whisa, ale i samego Boga Zniszczenia. Tym samym bardzo cieszy ostateczny efekt starań Vegety o zatrudnienie Whisa jako swojego mentora. Ponadto zapowiedź kolejnego odcinka obiecuje komiczną reakcję Son Goku na informację o tym niecodziennym treningu.
Autorzy Dragon Ball Super koncentrują się obecnie na rozrywkowej stronie programu. Zabawę mieszają z sentymentalnymi odwołaniami do poprzednich serii, co w konsekwencji współgra ze sobą nad wyraz dobrze. Czy to ukłon w stronę wiernych widzów, czy może po prostu chęć podtrzymania oglądalności? Nie wiadomo, lecz z pewnością zamierzony efekt zostaje w jakimś stopniu osiągnięty. Pytanie tylko, na jak długo sielanka zagości w życiu Goku i jego przyjaciół.
Poznaj recenzenta
Agnieszka SudołDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat