Duster: sezon 1 – recenzja
J.J Abrams i Josh Holloway znów połączyli siły, by zaserwować nam serial akcji. Czy ich nowa produkcja, stworzona dla serwisu Max, może zainteresować widzów ? Sprawdzamy.
J.J Abrams i Josh Holloway znów połączyli siły, by zaserwować nam serial akcji. Czy ich nowa produkcja, stworzona dla serwisu Max, może zainteresować widzów ? Sprawdzamy.

Gdy za produkcję zabiera się J.J. Abrams, jednego możemy być pewni: historia będzie wciągająca, ale też mocno pokręcona. A gdy za scenariusz odpowiada LaToya Morgan, możemy spodziewać się spójnej opowieści. Przenosimy się do lat 70. Na przedmieściach Baltimore, na południowym zachodzie Stanów Zjednoczonych, mieszka Jim Ellis (Josh Holloway) – człowiek do zadań specjalnych, pracujący dla lokalnego gangstera. Wyróżnia go spokój, precyzja i pomarańczowy Plymouth Duster, którym przemierza ulice. Samochód słucha się go jak zaklęty. Wykonuje na drodze wszystko, co Jim sobie wymarzy. Trochę przypomina to tytuł Mistrz kierownicy ucieka z Burtem Reynoldsem. Zresztą twórcy przyznają, że jest to jedna z produkcji, na których się wzorowali przy pisaniu scenariusza. Życie Jima płynie dość beztrosko. Jest zrelaksowany, mimo że otaczają go szumowiny. Nie ma żadnych obaw, żadnych problemów – do czasu aż na jego drodze staje przeniesiona do Baltimore agentka Nina Hayes (Rachel Hilson). Jej celem jest rozbicie i zlikwidowanie gangu dowodzonego przez Ezrę Saxtona (Keith David) – faceta, który dotychczas unikał odpowiedzialności za swoje nielegalne interesy. Bez kogoś ze środka przestępczej organizacji misja Niny się nie powiedzie. Dlatego potrzebny jest jej Jim, którego próbuje przeciągnąć na swoją stronę.
Jak widzicie, fabuła jest dość prosta. Jednak tekst Morgan i pomysły Abramsa podkręcają całość i dodają Dusterowi oryginalny smak. Duet wymyślił też kilka zaskakujących twistów, które nie są tak łatwe do przewidzenia. Do tego zamknęli całość w ośmiu odcinkach, a nie tradycyjnych 10, dzięki czemu nie ma nudy. Od pierwszych minut akcja toczy się dość wartko. Nie mamy wielu niepotrzebnych bohaterów, którzy kradliby czas i rozwadniali historię. Każdy, kto się pojawia na ekranie, jest w jakiś sposób istotny dla przebiegu fabuły. Duster nie jest też produkcją, która traktuje się nazbyt poważnie. Wszyscy są świadomi, że to serial akcji, a bzdury scenariuszowe czasami są potrzebne, by pchnąć historię do przodu. Stworzyli serial rozrywkowy, a nie taki, który będzie bił się o nagrody na nadchodzących ceremoniach. To jednak nie przeszkadza widzowi w tym, by wciągnąć się w opowieść i dać się uwieść charyzmatycznym postaciom. Lekkoducha Jima po prostu nie da się nie lubić. Może też dlatego, że grający go Josh Holloway (świadomie lub nie) trochę upodabnia go charakterologicznie do Sawyera z Zagubionych. Jest w nim wyczuwalny "vibe" złego chłopca, który gdzieś w głębi serca chce być dobry. Chce być herosem. Z drugiej strony mamy Ninę, która w pracy zmaga się z dyskryminacją nie tylko ze względu na płeć, ale też kolor skóry. Jest pierwszą Afroamerykanką, którą przyjęto do FBI. Kobieta wierzy, że stało się tak ze względu na jej umiejętności, ale cała reszta widzi w tym ruch polityczny, mający uspokoić narastające niepokoje społeczne. Bohaterka stara się wszystkim udowodnić swoją wartość.
Moim zdaniem zaletą Dustera jest to, że zderza ze sobą dwie postacie, ale nie tworzy na siłę egzotycznego duetu policjantki i przestępcy. Bohaterowie muszą ze sobą współpracować, ale ich wątki i losy zostają oddzielone. Nie przenikają się za często, a już na pewno się nie łączą.
Jak sam tytuł wskazuje, główny nacisk w fabule położony jest na samochód. To on dostarcza najwięcej emocji. Może źle się wyraziłem: nie on, a pościgi i ucieczki z jego udziałem. Twórcy starali się oddać klimat wielu amerykańskich seriali – takich jak Nieustraszony czy Diukowie Hazzardu – z ikonicznymi samochodami. Chcieli jak najlepiej uchwycić wszystkie sceny, w których trzeba pokazać maszynę w ruchu i pył unoszący się spod jej kół. Wydaje mi się, że wywiązali się z tego zadania po mistrzowsku, bo nie możemy narzekać na nudę. Nie poszli po linii najmniejszego oporu. Pościgi czy walki nie są generyczne. Za każdym razem dostajemy inną widowiskową sekwencję.
Nowy serial platformy Max dostarczy sporo rozrywki i zadziała na Was jak magnes. Nie ma znaczenia, czy włączycie ją dla J.J. Abramsa, Josha Hollowaya, Dustera, czy też z braku innych propozycji na seans. Zostaniecie z tą opowieścią do końca. Jest to jedna z tych produkcji, która niczego nie udaje. Obiecuje dobrą zabawę i nie zawodzi oczekiwań widza.
Poznaj recenzenta
Dawid Muszyński


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1956, kończy 69 lat
ur. 1986, kończy 39 lat

