Czym jest 12 Strong? To filmowa adaptacja książki Horse Soldiers, opowiadającej o jednym z oddziałów Task Force Dagger, pierwszej grupy bojowej, która wkroczyła do Afganistanu, niecały miesiąc po atakach z 11 września 2001 roku. Ich celem było połączenie sił z lokalnym generałem Sojuszu Północnego, Abdurraszidem Dostumem i zdobycie miasta Mazar-i-Sharif kontrolowanego przez Talibów. Potencjał samej historii jest ogromny. Starczy nadmienić, że żołnierze ci po raz pierwszy od dziesięcioleci zmuszeni byli korzystać z końskich grzbietów jako sposobu nie tylko na przemieszczanie się ale także dokonywanie niespodziewanych ataków i szybkich, sprawnych odwrotów. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej, bowiem cała operacja nie dość, że tak naprawdę otworzyła drogę siłom Koalicji do Afganistanu, to jeszcze dodatkowo była jedną z najsprawniej przeprowadzonych w ciągu całej wojny afgańskiej. Pytam się więc, gdzie ten potencjał? Gdzie te emocje? Gdzie wierne przedstawienie jednego z najciekawszych i najmniej znanych epizodów tej wojny? W tym filmie brak właściwie wszystkiego, co mogłoby go uczynić wartościowym kinem wojennym. Aspektów, do których nie mogę się przyczepić jest bardzo niewiele. Przyzwoita gra Chris Hemsworth ( i jeszcze lepsza Michael Shannon), niezłe sceny akcji, poprawne odwzorowanie umundurowania i wyposażenia Amerykanów. I to w zasadzie wszystko. Reszta produkcji niestety jest po prostu średnia. Na nieco ponad 2 godziny trwania filmu mamy może jakieś 45 minut scen wnoszących cokolwiek do narracji i historii, drugie tyle takich, które nie wnoszą absolutnie nic, zaś reszta to czysta akcja. Kompletnie nie rozumiem pewnych wyborów narracyjnych zamiast na geopolitycznej i militarnej głębi całej operacji, skupiono się bardziej na historii młodego i niedoświadczonego dowódcy oddziału (Hemsworth), co do której prawdziwości można mieć spore wątpliwości, skoro nawet nie pokuszono się o użycie imienia i nazwiska autentycznej postaci. Podobnie zresztą postąpiono z resztą oddziału, a przecież ich dane osobowe nie były nawet tajne. I nie przyjmę tutaj do wiadomości tłumaczenia, że jest to adaptacja książki, bo nawet jeśli ona jest główną bazą filmu, to promując go jako opowieść o realnych wydarzeniach, wypadałoby zachować dużą dozę autentyzmu. Pół biedy jeszcze, gdyby ta historia była dobra i odpowiednio mocna. Można wtedy jeszcze uznać, że było to upiększenie, które miało na celu dramatyzację opowieści i wprowadzenie elementu rozrywkowego, tak jednak nie się nie stało. Zresztą było to absolutnie zbędne przy takim materiale źródłowym. Drugi problem to cały ten "koński element". Pytam się gdzie on? Prócz kilku scen, gdzie nasi wojacy jadą na końskim grzbiecie, nie ma o tym w zasadzie nic. A tak bardzo podkreślano to w zwiastunach, w książce... Ba! W archiwum samej jednostki macierzystej (5 Grupa Sił Specjalnych) jest o tym osobne opracowanie. Kolejny totalnie zmarnowany aspekt, który mógł być ogromnym plusem filmu. Nie wiem czy wynikało to z lenistwa twórców czy braku pieniędzy na kaskaderów (w co wątpię), czy jaki mógłby być jeszcze powód, jest to spore niedopatrzenie. O warstwie technicznej produkcji nie ma co za wiele pisać. Jest poprawna, jednak jak i cały film, niczym się nie wyróżnia na tle innych produkcji o podobnej tematyce i, jak podejrzewam, budżecie. Zdjęcia są ładne, muzyka opisowa dobrze wpasowuje się w to, co widzimy na ekranie. Nic dodać, nic ująć. Prawda jest taka, że naprawdę ciekawą i prawdziwą historię przerobiono na ni mniej, ni więcej jak tylko poprawny film akcji. Gdyby była to opowieść fikcyjna, spokojnie mogłaby dostać ocenę o dwa oczka wyższą, jednak nie jestem w stanie przeboleć zmarnowanego potencjału i osobiście dobrze się na tym filmie bawić. Bo co innego zrobić po prostu poprawny film akcji z fikcyjną fabułą, a co innego zrobić taki sam film, marnując wielki potencjał materiału źródłowego. To zupełnie innym poziom przeciętności.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj