Dzień trzeci - odcinek 4 - recenzja
Wbrew obawom czwarty odcinek utrzymuje niepokojący klimat z Lata. Wizualnie wciąż prezentuje się świetnie. Zmienił się ton historii, który już nie wywołuje takich emocji, jakich dostarczał Jude Law. Oceniam.
Wbrew obawom czwarty odcinek utrzymuje niepokojący klimat z Lata. Wizualnie wciąż prezentuje się świetnie. Zmienił się ton historii, który już nie wywołuje takich emocji, jakich dostarczał Jude Law. Oceniam.
Czwarty odcinek serialu Dzień trzeci to druga część tej samej historii zatytułowanej Zima, która kontynuuje fabułę. Natomiast jest trzecią częścią w kolejności, gdy policzymy jeszcze 12-godzinne widowisko o nazwie Jesień, które odbyło się 3 października. Nie można tego lekceważyć, ponieważ dostrzegamy pewne zmiany w krajobrazie, wynikające z wydarzeń właśnie z tego przedstawienia, jak choćby spalone trzy drewniane wieżyczki.
O czym opowiada historia? Matka i dwie córki przyjechały na krótkie wakacje na Osea, aby celebrować urodziny Ellie oraz odpocząć od zagadkowych zdarzeń, które spotkały rodzinę przez ostatni rok. Jednak nikt nie chce ich przyjąć w gościnę, a do tego miejscowi nie są mili dla Helen, ponieważ przyjechała nie w porę.
Pierwsze trzy odcinki opierały się na ciągłych próbach ucieczki Sama z Osea, a teraz dla odmiany Helen usilnie stara się pozostać na wyspie. To zupełne przeciwieństwo Lata, w którym większą rolę odgrywają mieszkańcy wyspy, niż ona sama, gdy w niemal nadnaturalny sposób przyciągała mężczyznę z powrotem. Dzięki uporowi kobiety widzowie mieli okazję eksplorować miejsce i odkrywać kolejne upiorne zakątki. Niechęć ludzi, dziwne rysunki na ścianach, zaniedbane podwórka budziły niepokój. Atmosfera grozy nie tylko narastała, ale robiła się coraz mroczniejsza. Ośrodek, do którego dostały się plażą, był jak wyjęty z horroru i działy się tam przerażające rzeczy. Twórcy dobrze zbudowali napięcie podczas ucieczki, więc nie zabrakło dreszczyku emocji.
Determinacja Helen, aby pozostać z dziewczynkami na tej nieprzyjaznej wyspie, interesowała. Ale łatwo można było się domyślić i połączyć fakty z poprzednich odcinków, że jest żoną Sama i przybyła, aby go odnaleźć. Mimo to lekkie zaskoczenie można było odczuć, ponieważ trudno było sobie wyobrazić, żeby kobieta z dziećmi pchała się w tak niebezpieczne miejsce, gdzie jej mąż zniknął w tajemniczych okolicznościach. Przez to zmienia się nieco narracja serialu, bo koncentrujemy się na trzech bohaterkach, co wcale nie zmniejsza emocji. Jednak są one nieco inne, bo nie krążą bezpośrednio wokół żałoby, traumy i cierpienia. Ale i tak dramat postaci jest widoczny, mimo że Helen robi dobrą minę do złej gry.
Warto podkreślić dobrą grę aktorek. Naomie Harris jest znakomita w roli matki, która od czasu do czasu przechodzi kryzysy, ale trzyma się dzielnie. Jednak nie koncentruje na sobie aż tak uwagi, jak Jude Law. Dziewczynki Nico Parker i Charlotte Gairdner-Mihell też są świetne, naturalne, a ich charaktery bazują na przeciwieństwach. Odgrywają ważną rolę, a nie są tylko tłem dla Harris. Pojawili się również Martinowie, którzy wciąż są dziwnie uprzejmi. Przez chwilę nawet Larry był miły względem Ellie, ale jego prawdziwa natura szybko objawiła się przy Helen. Zobaczyliśmy znowu córki Jess (Freya Allan z Wiedźmina), które może na dłużej zagoszczą na ekranie w następnych epizodach. Hilton McRae jako Janny zwrócił na siebie uwagę swoją specyficzną, ciepłą grą. O pozostałych postaciach niewiele można powiedzieć, ale ich zachowanie wskazuje, że na wyspie dzieją się rzeczy niepokojące.
W serialu zmienił się sposób pracy kamery. Nie oglądamy aż tak dużych zbliżeń na twarze bohaterek, więc nie obserwujemy wydarzeń z ich perspektywy. Poprzez nasycenie barwami Lato miało charakter psychodeliczny i czasami było nieco oderwane od rzeczywistości. Z kolei Zima jest ponura, szara, dzięki czemu jest bardziej przyziemna. Dzień trzeci utrzymuje ten sam złowrogi klimat, co zawdzięcza również muzyce. Wciąż też oglądamy piękne ujęcia, które fascynują pod względem wizualnym.
Druga część sezonu Dnia trzeciego z nowymi bohaterkami nie wznosi się na tak wysoki poziom, jak Lato, ale utrzymała wyjątkowy klimat. Zmienił się nieco ton serialu, ale dzięki temu Zima nabiera własnego charakteru, choć oglądamy bardzo dużo podobieństw do pierwszego odcinka, tylko z innymi bohaterami. Osea wciąż skrywa wiele tajemnic włącznie z miejscem przebywania Sama. Nowa historia wzbudza umiarkowaną ciekawość, ale dla bardzo dobrej gry aktorskiej, klimatu i estetyki warto śledzić serial. Jest dobrze!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat