Eyewitness: sezon 1, odcinek 9 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Eyewitness najnowszym odcinkiem udowadnia, jak świetnym jest serialem. Na przestrzeni tego sezonu stopniowo zwiększał swój poziom, serwując co raz lepszą historię. Dziewiąty epizod wpisuje się w ten trend, ocierając się przy tym o perfekcję. Tuż przed finałem poprzeczka została zamieszczona niezwykle wysoko i dużym wyzwaniem dla twórców będzie jej przekroczenie, ale ten sam poziom również będzie satysfakcjonujący.
Eyewitness najnowszym odcinkiem udowadnia, jak świetnym jest serialem. Na przestrzeni tego sezonu stopniowo zwiększał swój poziom, serwując co raz lepszą historię. Dziewiąty epizod wpisuje się w ten trend, ocierając się przy tym o perfekcję. Tuż przed finałem poprzeczka została zamieszczona niezwykle wysoko i dużym wyzwaniem dla twórców będzie jej przekroczenie, ale ten sam poziom również będzie satysfakcjonujący.
Odcinek rozpoczyna się chwilę po zakończeniu poprzedniego, czyli po zamachu Ryana na Lucasa. Obserwujemy transport młodego chłopaka do szpitala. W tym fragmencie słyszymy genialny kawałek Soren Bryced pod tytułem Forever's Not Enough, który buduje tutaj frapujący klimat i przyciąga uwagę widza. Dalej fabuła jest rozwijana w taki sam sposób do jakiego przyzwyczaiły nas poprzednie epizody. Napięcie rośnie wraz z upływem czasu ekranowego, mając skoki od czasu do czasu, podyktowane wydarzeniami rozgrywanymi w danym momencie. Niby wszystkie wydarzenia suną po linii najmniejszego oporu, ale w niektórych momentach nie jesteśmy w stanie co za chwilę się wydarzy, ponieważ twórcy mogli obrać wiele kierunków. Całość została rozpisana w niezwykły sposób, jednakże to popisy aktorskie obsady, z Julianne Nicholson na czele, oraz ogromna ilość emocji bijąca z ekranu niemal w każdej scenie stanowią o wyjątkowości Savior Unknown.
Oczywiście przy skupieniu się na rozwoju bohaterów, nie zapomniano o dostarczeniu wartkiej akcji. Ta zaznacza tutaj swoją obecność, ale stanowi jedynie tło dla intensywnych interakcji między bohaterami, które ujmują pod każdym względem. Będąc jednak tym dodatkiem dopełnia całość stwarzając rewelacyjny obrazek, który można oglądać bez końca. Wszystko tutaj zagrało jak należy, a minimalne niedociągnięcia są niemal niezauważalne, gdyż emocje odczuwalne podczas seansu całkowicie je przykrywają, dodatkowo pozostawiając widza w zachwycie jeszcze przez dłuższą chwilę po obejrzeniu.
Praktycznie każda scena w dziewiątym odcinku zasługuje na zaznaczenie, aczkolwiek to te z udziałem szeryf zostały zrealizowane w niebywały sposób i były wręcz perfekcyjne. Pierwsza z nich to oczywiście rozmowa Helen i Gabe’a. Już od pierwszych sekund urzeka swoim klimatem i dużym zapleczem emocjonalnym bohaterów. Wcześniejsze spory oraz ciągły brak czasu i nieobecność pani szeryf w domu, nadwyrężyły małżeńską relację pomiędzy tymi postaciami. To jednak nie ma znaczenia, ponieważ oboje wykazują się ogromną dojrzałością oraz wzajemną miłością, która pozwala im przezwyciężyć wszystkie trudności. Wyjawienie mrocznego sekretu przez Helen, zostało ukazane bez skazy. Wszystko sprawdziło się znakomicie, poczynając od scenografii, poprzez dialogi, muzykę, a na grze aktorskiej kończąc. Wszystkie te elementy sprawiły, że z ekranu biły tak ogromne emocje przepełnione prawdziwością oraz wiarygodnością, iż cała scena oddziaływała w znacznym stopniu na odbiorcę i wyrywała go z rzeczywistości wciągając bez granic. Julianne Nicholson ukazała w tym epizodzie rzemiosło aktorskie na najwyższym poziomie. Sprzyjał jej również scenariusz, który został napisany w taki sposób, że eksploatował wszystkie zalety aktorki, pozostawiając pozostałą część obsady w tyle.
Drugi fragment zasługujący na pełne uznanie to scena w szpitalu, gdy Helen postanawia zastawić pułapkę na zabójcę. Tutaj pani Nicholson również objawia się ze swoimi umiejętnościami dając genialny pokaz. Niby na ekranie nie dzieje się nic nadzwyczajnego, ale całość okraszona jest świetną ścieżką dźwiękową oraz umiejętnym montażem co sprawia, że silnie przykuwa uwagę widza. Kolejny fragment to ten kończący odcinek. Rozmowa pomiędzy Ryanem a panią szeryf ma swój urok i unikalny klimat. Całość jest ponownie świetnie zagrana, a idealnym dopełnieniem okazuje się wcześniej wspomniany kawałek Forever's Not Enough, który zadziałał zjawiskowo podczas tej sceny i pozostawił widza w zadumie. Po tej szalenie emocjonalnej podróży przez ten epizod, twórcy postanawiają pozostawić widza z ciekawością bardzo mocno rozbudzoną oraz ogromnymi oczekiwaniami wobec finału.
Dobrze ogląda się także interakcje między Lucasem i Philipem. Chemia między aktorami jest wyczuwalna od dłuższego czasu, a aktorskie popisy chłopaków tylko uatrakcyjniają tę relację. Tym razem oparto ją, zresztą jak cały odcinek, na uwydatnieniu emocji i uczuć, a to wychodzi bardzo dobrze. Zarówno scena, kiedy Lucas jest jeszcze nieprzytomny, czy ta późniejsza, ujmują swoim klimatem i prawdziwością. Sprawnie wypada również interakcja pomiędzy Philipem oraz Rose, ukazując zmagania tak młodych osób z sytuacją takiej rangi.
Tym razem nawet wątek agenta Kane’a prezentował się wyraźnie lepiej. Popełniając kilka błędów i stając się nieostrożnym w swoich działaniach, Ryan zaczyna zdawać sobie sprawę, że Helen jest o krok od poznania prawdy. Postanawia dyskretnie i szybko dokończyć to co rozpoczął i wyjechać jak najdalej. Po rozbudowaniu jego charakteru i nadaniu mu głębi, jego motywy stają się bardziej przekonujące, choć i tak na pewno nie jest to szczyt możliwości scenarzystów. W interesujący sposób przedstawiona została relacja Kane’a z Helen, gdzie taktują się oni z szacunkiem, a nawet pewnego rodzaju sympatią i zrozumieniem, po rozmowie z poprzedniego odcinka, będą tak naprawdę swoimi największymi przeciwnikami.
Eyewitness objawia się genialnym odcinkiem, który urzeka praktycznie wszystkimi swoimi aspektami. Od pierwszego ujęcia do ostatnich sekund, wszystko gra należycie, stoi na naprawdę wysokim poziomie i angażuje widza w dużym stopniu. Ważnym elementem okazała się ścieżka dźwiękowa, która zawsze stanowiła jeden z najmocniejszych składowych produkcji, jednak teraz jej rola była jeszcze większa. Uwypuklając emocje i uczucia płynące z ekranu, przyczyniła się do stworzenia magicznego seansu, który całkowicie wyłącza odbiorcę z realnego świata. Oby w finale wszystko to powróciło na podobnym poziomie, a nawet i większym, bo oczekiwania są mocno wygórowane.
Poznaj recenzenta
Maciej LehmannKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat