Fear the Walking Dead: sezon 3, odcinek 3 i 4 – recenzja
Fear the Walking Dead nadal pozytywnie zaskakuje w sezonie 3 Zamiast steku bzdur i absurdów dostajemy historię, którą ogląda się z zaciekawieniem i zainteresowaniem. Poprawa jest bardzo odczuwalna.
Fear the Walking Dead nadal pozytywnie zaskakuje w sezonie 3 Zamiast steku bzdur i absurdów dostajemy historię, którą ogląda się z zaciekawieniem i zainteresowaniem. Poprawa jest bardzo odczuwalna.
Da się odczuć, że odcinek 3 to zwolnienie tempa akcji po dość dynamicznej premierze sezonu. Twórcy Fear the Walking Dead skupiają się za to na postaciach – starych i nowych – by pozwolić im złapać oddech. Sęk w tym, że udaje im się wyjść z tego obronną ręką. Dobrze naszkicowany rozwój starych postaci pozwala przyjrzeć się wpływowi, jaki ma na nich śmierć Travisa. Najlepiej widać reperkusje u Alicji, najgorzej u Madison. Nie wiem, czy to problem aktorki, czy rozpisania postaci, ale nie przekonują emocje tej kobiety, a często po prostu ich brak. W przypadku Nicka udaje się stonować jego często głupie zachowania, które nie raz irytowały w poprzednich sezonach.
Nieźle też wypada poznawanie nowej, dość hermetycznej społeczności. W większości to ludzie, którzy nie byli poza murami swojej siedziby, więc nie musieli podejmować sprzecznych z moralnością i sumieniem decyzji, by przetrwać. Ten kontrast na tle Nicka i szczególnie Alicji jest doskonale zaprezentowany w odcinku 3. A przede wszystkim każdy kolejny etap jest interesujący, pozbawiony absurdów i głupot (a to była zmora poprzednich sezonów) i dobrze rozwijający fabułę. Nawet taki pomysł z grupą nastolatków trzymających głowę zombie w klatce ma sens z perspektywy kształtowania tego fikcyjnego świata oraz budowania wizerunku społeczności w oczach widzów.
Tak naprawdę w odcinku 3 najgorzej wypada po raz kolejny wątek Stranda. Ta postać jest jedną z najsłabszych tego serialu i w zasadzie w duecie z Madison często był największą wadą w poprzedniej serii. I tutaj jego zachowanie, decyzje i należyta kara jedynie potwierdzają miałkość tego bohatera. Nie jest on interesujący, wydaje się zbyteczny i dobrze byłoby, gdyby zginął.
Powrót Salazara jest zaskoczeniem, ale po odcinku 3 trudno było wnioskować, czy pozytywnym. Dlatego brawa dla twórców za to, że cały odcinek 4 skupia się na jego postaci. Na tym, co się z nim działo, od kiedy ostatnio go widzieliśmy, aż do spotkania ze Strandem. W tym miejscu można odnieść wrażenie, że to kompletnie inny serial niż w pierwszych sezonach. Cały czas dzieje się coś interesującego, a postać Salazara nabiera głębi, wyrazistości i znaczenia. Ba, jest on bardziej ludzki, niż cała rodzinka Madison razem wzięta! Poznawanie jego rzeczywistości, bezwzględności i problemów z wyrzutami sumienia sprawdza się kapitalnie. Dzięki temu cały odcinek 4 jest ciekawy, wciąga i nie pozwala się nudzić.
Szczególnie, że nie brak też niespodzianki w postaci zwrotu akcji z Salazarem. Trudno było przewidzieć, że nagle odezwie się w nim sumienie i nie zabije bezwzględnie tych ludzi, tylko ich uratuje. Zabija jak bezwzględny zawodowiec, ale to w tej scenie nie ma znaczenia. Ma decyzja o zmianie, o skierowaniu się w stronę odkupienia, które w dalszym rozwoju sezonu może być jednym z lepszych wątków.
Tak jak pierwsze dwa sezony, z naciskiem na drugi, oglądało się z trudem, bo scenariusz to tyrada głupot, absurdów, nudy i zły pomysłów, tak sezon 3 to drastyczna zmiana jakości. Pomimo tego, że tempo jest wolniejsze, oba odcinki są po prostu dobre. Ogląda się je z zainteresowanie, bez bólu głowy i zażenowania. W końcu Fear the Walking Dead stał się solidną rozrywką, która rozwija się w atrakcyjnym kierunku.
Źródło: zdjęcie główne: Michael Desmond/AMC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat