Coller Stevens (w tej roli Jake Gyllenhaal) wciela się w ciało innego człowieka na ostatnie 8 minut jego życia, by zapobiec zamachowi bombowemu. Takiego pomysłu chyba jeszcze nie było, choć można przywoływać podobne ("Deja Vu").

Jest to film, gdzie na pewno uświadczymy więcej akcji, niż w poprzednim dziele Duncana, poza tym nie jest to już produkcja niezależna, tylko wysokobudżetowa. Reżyser pokazał, że potrafi tworzyć nie tylko statyczne obrazy (jak w "Moon"), ale także dynamiczne ujęcia akcji. Do pracy kamery i efektów specjalnych nie można się przyczepić. Są więc zalety, ale niestety także wady. Duncan Jones pokazał w swoim poprzednim filmie, że jest reżyserem nieszablonowym, a niestety "Kod Nieśmiertelności" taki nie jest.

[image-browser playlist="611300" suggest=""]

Nie mam także najmniejszych zastrzeżeń do gry aktorów. Jake Gylenhaal z resztą nie musiał nic tym filmem udowadniać. Nieco mniej znana Michelle Monaghan również zaprezentowała się w tym filmie bardzo dobrze, można rzec nawet uroczo.

Mimo pasjonującej i trzymającej w napięciu fabuły, to kolejny dość szablonowy film akcji z domieszką sci-fi. Na mój negatywny osąd mogą co prawda wpływać moje wysokie oczekiwania po obejrzeniu zwiastuna. Jednakże brak jest głębi, jakichś pytań, które nawet mogą się narzucać widzowi, ale reżyser je zbagatelizował, chcąc zapewnić po prostu czystą rozrywkę.

Nie uświadczymy tu po prostu nic nadzwyczajnego, nic ponad przeciętnego. To świetny film do obejrzenia po ciężkim dniu i dobrze się na nim bawiłem. Jednak od tego reżysera oczekiwałem czegoś więcej, jakiejś głębi.

Premiera w kinach odbędzie się w najbliższy piątek, 6 maja.

Ocena: 7+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj