„Finding Carter”: Napięcie rośnie – recenzja
Finding Carter w kolejnych 2 odcinkach oferuje zaskakująco dużo emocji, ciekawy rozwój fabularny i interesujące, dramatyczne wydarzenia.
Finding Carter w kolejnych 2 odcinkach oferuje zaskakująco dużo emocji, ciekawy rozwój fabularny i interesujące, dramatyczne wydarzenia.
Finding Carter dzięki odpowiednim zabiegom nie schodzi w rejony zwyczajnego serialu familijnego, cały czas oferując ciekawe wydarzenia, solidny dramatyzm i zaskakująco dużo emocji. Weźmy za przykład relację Carter (Kathrynn Prescott) z Elizabeth (Cynthia Watros). Ich wspólny dzień wzbudza sporo sympatii, ale scena na miejscu zbrodni buduje już wielkie emocje. Świetnym pomysłem jest ukazanie Elizabeth z odmiennej perspektywy, dzięki czemu Carter zrozumie, że ona jest innym człowiekiem, niż jej się wydaje. Mocna scena, która działa wyśmienicie, a jej efekt fabularny jest ważniejszy, niż można było się spodziewać. Pierwszy raz obserwujemy ocieplenie stosunków Carter i Elizabeth, a twórcy zamiast oferować nam banał, prezentują wszystko wiarygodnie i rzetelnie.
MTV próbuje eksperymentować z serialami z założenia młodzieżowymi. Robi to inaczej niż pozostałe amerykańskie telewizje, próbując wprowadzić potrzebny realizm - tutaj nastolatki są wiarygodne, a wydarzenia nie są wyprane z poważniejszych, mroczniejszych elementów. Nikt tutaj nie urodził się w czepku, nie jeździ drogim autem, a "problemy" nie ograniczają się do dylematów, którego chłopca wybrać. Carter jest dziewczyną, która wiele przeżyła, a wszelkie jej relacje i kolejne perypetie jedynie udowadniają, że jeszcze więcej jest przed nią. Relacja z Crashem (Caleb Ruminer) początkowo wydawała się sztampowa, wręcz banalna, ale z czasem ładnie została rozwinięta. Dodano trochę wyrazistości Crashowi, który z dzieciaka z problemami stał się człowiekiem z krwi i kości, a decyzje i zachowanie mają swoje podstawy. To naprawdę przekonuje i wzbudza emocje (chociażby opowieść o śmierci brata). Oczywiście znalazło się tu kilka klisz - szczególnie z wielką końcówką w sądzie - ale bynajmniej nie przyćmiewają dobrego wrażenia.
[video-browser playlist="633485" suggest=""]
Finding Carter dobrze się sprawuje w scenach kameralnych, wręcz intymnych emocjonalnie, kiedy wszelkie niecodzienne wydarzenia odchodzą na drugi plan i obserwujemy międzyludzkie relacje pokazane z rozsądkiem i sercem. Związek Elizabeth z Davidem (Alexis Denisof) jest tak budowany, że może widzowi zależeć na tym, by oni się pogodzili. Są w tym emocje, więc najważniejszą rolę spełniono.
Wiemy, że prędzej czy później Lori (Milena Govich) będzie chciała ponownie porwać Carter i uciec w siną dal. W obu odcinkach wątek odgrywa mniejszą rolę, ale wciąż bardzo ważną. Przede wszystkim ma wielki wpływ na postać Maksa (Alex Saxon), który znajduje się w centrum wydarzeń. Kluczem jednak jest scena spotkania Carter z Lori z odcinka 6. - są emocje i pojawia się dylemat młodej dziewczyny, będący kontynuacją sceny z jednego z poprzednich odcinków, gdzie było jej tak dobrze, że zapomniała o Lori. W normalnym familijnym serialu rozwiązanie wydawałoby się oczywiste, ale tutaj nie jestem tego taki pewien. Czy Carter wybierze rodzinę biologiczną, czy ucieknie z porywaczką i całe życie będzie oglądać się przez ramię? Świetny koncept, który może zaprocentować.
Finding Carter to zaskakująco dobry serial niekoniecznie tylko dla młodzieży. W odróżnieniu od zwyczajnych seriali familijnych jest ciekawiej, dramatyzm jest większy, a emocji nie brak. Wprawdzie jest dojrzalej, ale to nie znaczy, że nie brak tutaj humoru. Wystarczy wspomnieć scenę pocałunku siostry Carter, by od razu się uśmiechnąć. MTV po raz kolejny pokazuje, że nietypowe podejście tej stacji do seriali się sprawdza.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat