„Finding Carter”: sezon 2, odcinek 1 i 2 – recenzja
"Finding Carter" powraca z 2. sezonem i w pierwszych 2 odcinkach trzyma zaskakujące tempo – rozwiązane zostają kluczowe tajemnice poprzedniej serii, a także położone są podwaliny pod nowe wątki. MTV dalej pokazuje, jak dojrzale tworzyć młodzieżowy serial świadomy swoich ograniczeń.
"Finding Carter" powraca z 2. sezonem i w pierwszych 2 odcinkach trzyma zaskakujące tempo – rozwiązane zostają kluczowe tajemnice poprzedniej serii, a także położone są podwaliny pod nowe wątki. MTV dalej pokazuje, jak dojrzale tworzyć młodzieżowy serial świadomy swoich ograniczeń.
Fabuła premiery 2. sezonu "Finding Carter" koncentruje się na konfrontacji Lori z Carter, Taylor i Elisabeth. Punktem kulminacyjnym jest rozmowa w barze, w której wyjaśnione zostają motywacje porywaczki, a także zaskakująca tajemnica. Intencje Lori związane z byciem biologiczną matką dwójki dziewczyn są pierwotne, instynktowne, poniekąd nawet uzasadnione, ale sposób, w jaki je przedstawia, sprawia, że wychodzi ona na psychopatkę. To mocne, jednoznaczne rozwiązanie i dostrzega je nawet Carter.
Podobnie sytuację odbieramy my, widzowie. Jeśli w 1. sezonie mogliśmy dopatrywać się u Lori szczerych zamiarów – w końcu była dobrą matką - to teraz pokazano nam, że jej działania były spaczone u podstaw. Postać ta ma jednak więcej tajemnic.
I kiedy wydaje się, że sekret łączący ją z Davidem stanie się osią konfliktu całej 2. serii, to do jego wyjawienia dochodzi już w kolejnym odcinku. Sytuację katalizują oczywiście dążenia Carter do poznania prawdy. To świetny zabieg ze strony twórców, że kazali jej skonfrontować się bezpośrednio z ojcem, zamiast klasycznie dla telenoweli przetrzymywać wątpliwości dla siebie.
Sama historia ma jednak ciągle kilka luk – David i Elisabeth skorzystali z jajeczek Lori, ale odmówili jej spotkania i poznania się. Jak więc dowiedziała się o ich tożsamości i adresie? Jak długo obserwowała małżeństwo, zanim nawiązała kontakt – i w dalszej konsekwencji romans – z Davidem? Jak sama przyznała, jej początkowym planem nie było porwanie Carter. Dlaczego więc do niego doszło i co nią kierowało? Co działo się po rzekomym zakończeniu romansu, a jeszcze przed porwaniem? To pytania, na które twórcy odpowiedzą prawdopodobnie w toku 2. sezonu.
[video-browser playlist="681689" suggest=""]
Najjaśniejszym punktem serialu jest bezapelacyjnie Carter i wcielająca się w nią Kathryn Prescott. Fantastyczna, wrażliwa gra młodej aktorki uwiarygadnia nietypową sytuację, w jakiej się znalazła. To głównie dzięki niej serial ogląda się tak dobrze. Jest skonfundowana, ale jednocześnie stanowcza i charakterna.
Systematycznie jednak ciężar fabuły rozkłada się coraz bardziej równomiernie na pozostałe postacie. Nie są one tylko tłem, ale pełnoprawnymi bohaterami serialu - i to logiczny krok rozwoju ze strony twórców. Mowa tutaj szczególnie o Taylor i Maksie, których konflikt o wybaczeniu stanowi ciekawy dylemat, jak również o relacji Davida z Elisabeth, która zostanie po raz kolejny wystawiona na trudny sprawdzian – matka (podobnie jak córka) nie będzie pewnie w stanie wybaczyć przewinień męża z przeszłości. W końcu też szybki powrót Crasha wypada bardzo dobrze – to nie tandetna historia miłosna, ale autentyczne poszukiwanie przebaczenia i dojrzewanie bohatera. Aktorsko wypadają oni różnie – od przeciętności po naprawdę dobrą grę. Jedni są lepsi, inni raczej sztywni - ważne jednak, że unikają fałszywych nut, a za każdą postacią stoi ciekawy, złożony charakter.
Standardowo również dla serialu MTV ważną rolę odgrywa muzyka. Kolejne głównie popowe kawałki nie są inwazyjne, pozostają na drugim planie i nieźle komponują się z rozgrywającymi się emocjami. To umiejętny zabieg, ponieważ w warstwie wizualnej serial jest przeciętny i z założenia nie może tutaj zachwycić – a tak jest przynajmniej miły dla ucha.
Nie potrzeba wampirów, wilkołaków, Inhumans, musicali, nachalnych trójkątów miłosnych, modnych ciuchów i wydumanych tajemnic, żeby stworzyć dojrzały, interesujący serial młodzieżowy. Ograniczenia „Finding Carter” są widoczne na pierwszy rzut oka – niski budżet i raczej kameralny, niszowy charakter serialu na scenie telewizyjnej. Twórcy są tego świadomi i stawiają na wiarygodny rozwój życiowego, ale ciekawego i nietypowego konceptu.
Czytaj również: Emily Kinney z „The Walking Dead” o swojej roli w „The Flash”
W czym więc ostatecznie tkwi ich sukces? W unikaniu sztampy, czarnych i białych stereotypów – w poruszaniu się po obszarze szarości, gdzie każdy bohater posiada zalety i przywary. Teraz jednak twórcy staną przed wyzwaniem znalezienia konkretnych pomysłów i interakcji, które wypełnią pozostałe 11 godzin. Lepsze seriale umierały przez rozwodnienie i niepotrzebne rozciągnięcia. Co jeszcze zaoferować może „Finding Carter”? To na razie zagadka, ale scenarzyści zasłużyli na kredyt zaufania.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat