Dobry omen: sezon 2 - recenzja
Azirafal i Crowley powracają. Okazuje się, że zatrzymanie apokalipsy nie dało Ziemi wiele czasu na odpoczynek, bo kolejne zagrożenie jest tuż za rogiem.
Azirafal i Crowley powracają. Okazuje się, że zatrzymanie apokalipsy nie dało Ziemi wiele czasu na odpoczynek, bo kolejne zagrożenie jest tuż za rogiem.
Już w trakcie promocji pierwszego sezonu Neil Gaiman opowiadał, że wraz z Terrym Pratchettem mieli plan na kontynuację. Ba! Podczas zeszłorocznego panelu na New York Comic Con zdradził nawet, że część z tych pomysłów wykorzystał w 2. sezonie. Ale nie wszystkie. Były to bowiem luźno rzucone pomysły na pewne wątki, niespięte żadną przemyślaną fabułą. Trochę jak rozsypane puzzle.
Wracamy więc do prowadzącego antykwariat anioła Azirafala (Michael Sheen) i przyjaźniącego się z nim demona Crowleya (David Tennant). Bohaterowie starają się prowadzić sielskie życie, ciesząc się światem uratowanym przed apokalipsą. Pewnego dnia w drzwiach sklepu z książkami staje archanioł Gabriel (Jon Hamm), kompletnie pozbawiony wspomnień. Nie ma pojęcia, kim jest, co go sprowadza na Ziemię, dlaczego nie ma go już w Niebie. Jego zniknięcie wzbudza duży popłoch zarówno wśród aniołów, jak i przedstawicieli piekła. Obie grupy, z tylko sobie znanych względów, chcą go jak najszybciej znaleźć.
Nie będę czarować, że nie widać pewnej zmiany między pierwszym a drugim sezonem. Humor jest zupełnie inny, co jest oczywiście zrozumiałe, ponieważ tekst został napisany jedynie przez Gaimana. Zmieniła się także stawka gry. Produkcja bardziej skupia się na relacjach łączących zarówno nowych, jak i starych bohaterów. Nie mówię, że jest to zmiana na gorsze, ale trochę wpływa ona zarówno na tempo, jak i na charakter produkcji. Prawie w każdym odcinku mamy na przykład retrospekcję pokazującą nam zażyłość łączącą Azirafala i Crowleya. Dzięki niej możemy lepiej zrozumieć, dlaczego tak sobie ufają. To bardzo ciekawy dodatek do pierwszego sezonu, który dopełnia obraz tych postaci. Zwłaszcza że Gaiman dotyka tutaj coraz bardziej materii nieomylności Boga oraz tego, czy anioły powinny ślepo wykonywać wszystkie pomysły Stwórcy. Nawet te, które brzmią idiotycznie i pokazują, że nie rozumie on złożoności istot ludzkich.
Trochę na siłę – i moim zdaniem niepotrzebnie – dodano wątek dwóch kobiet prowadzących biznesy na ulicy, na której Azirafal prowadzi antykwariat. Maggie (Maggie Service) i Nina (Nina Sosanya) mają wnieść do serialu trochę inny klimat, bardziej zbliżony do komedii romantycznej. Dla mnie jest on kompletnie zbędny, ale na szczęście nie jest na tyle inwazyjny, by mocno wkraczał w główny wątek. Żeby nie było – nie jestem negatywnie nastawiony do wszystkich nowych postaci w Dobrym omenie. Od razu nadmienię, że Shelley Conn jako Belzebub, Liz Carr jako Sarakiel czy Quelin Sepulveda jako Muriel są fantastyczne. Mam wrażenie, że cała obsada stanęła na wysokości zadania, by nie odstawać poziomem od dwóch głównych gwiazd.
I tu dochodzimy do creme de la creme tej produkcji, czyli Davida Tennanta i Michaela Sheena. Panowie dominują w tym serialu. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej niż w pierwszym sezonie. Obaj świetnie się bawią swoimi postaciami. Myślę też, że mieli dużo więcej do powiedzenia, jeśli chodzi o kreowanie ich wątków. Może dzięki temu czuć większy luz w ich grze. Przerzucanie się drobnymi uszczypliwościami przychodzi im z taką naturalnością, że widz momentalnie wierzy w tę wielowiekową znajomość. To są prawdziwi kumple. Podoba mi się zwłaszcza to, że Azirafal potrafi się swojemu kompanowi bardzo celnie odgryźć. Nie jest już tylko grzecznym, niepewnym siebie aniołem. Zyskał więcej charakteru i odwagi – co zresztą w tym sezonie kilka razy udowodni. Po prostu widać progres w tych postaciach. Nie stoją one w jednym miejscu. Trafionym dodatkiem do tego duetu jest Jon Hamm, który błąka się po sklepie z książkami, co jakiś czas wchodząc w interakcję z naszymi bohaterami. Jest to kolejny dowód na to, że ten aktor ma ogromny talent komediowy.
Widać, że Gaiman miał to wszystko przemyślane, a sam finał Dobrego omenu mocno sugeruje, że historia będzie miała swoją kontynuację. Jestem ciekaw, ile pomysłów, na które wpadł z Terrym Pratchettem, czeka w szufladzie i zostanie w przyszłości wykorzystanych.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat