„Gotham”: (Nie tak znowu) Mroczne miasto – recenzja
Data premiery w Polsce: 8 października 2014Gotham było największą premierą serialową podczas tego Comic-Conu, to można powiedzieć z pewnością. Prezentacja pilota na Hali H podczas specjalnej rozrywkowej nocy z DC – a nie, jak było z innymi premierami, na dużo mniejszej Sali Balowej 20 – w dodatku zaraz po panelu Marvela? Tak, to naprawdę wiele znaczy i miało prawo podnieść oczekiwania. Czy serial je spełnia? Cóż, nie do końca… ale nie mogę powiedzieć, że jest źle.
Gotham było największą premierą serialową podczas tego Comic-Conu, to można powiedzieć z pewnością. Prezentacja pilota na Hali H podczas specjalnej rozrywkowej nocy z DC – a nie, jak było z innymi premierami, na dużo mniejszej Sali Balowej 20 – w dodatku zaraz po panelu Marvela? Tak, to naprawdę wiele znaczy i miało prawo podnieść oczekiwania. Czy serial je spełnia? Cóż, nie do końca… ale nie mogę powiedzieć, że jest źle.
Każdy już pewnie wie, bo huczano o tym w mediach, że zawiązanie akcji i główna oś fabularna Gotham toczy się, przynajmniej na początku, wokoło zabójstwa małżeństwa Wayne'ów. Na miejscu zbrodni pojawia się młody detektyw Gordon wraz ze swoim partnerem, starym, umoczonym w brudne sprawy miasta alkoholikiem Bullockiem, by zupełnym przypadkiem wziąć tę wielce medialną sprawę. Detektyw Gordon, który widzi młodego Bruce’a, składa mu obietnicę, że znajdzie zabójcę, a że słowo u niego droższe pieniędzy…
Cóż, dzieje się dużo, jest kilka mocnych zwrotów akcji, brudne ulice, mafia, czyli to, czego się spodziewaliśmy. Rzeczywiście jest tak, jak zaplanowano, że mimo współczesnych gadżetów typu chociażby telefon komórkowy miasto wydaje się jakby zatrzymane między epokami. Z jednej strony jest jak współczesny Nowy Jork, z drugiej jak Chicago lat trzydziestych. To zdecydowanie plus, podobnie jak szerokie i wąskie kadry pokazujące nam to panoramy, to znów uliczki – różne wizje miasta, a samo Gotham jako dodatkowy bohater. Działa.
To, co niestety sprawdza się mniej, to mroczność i ponurość serialu, która tu jest po prostu sztuczna. Cedzone słowa, łapanie się za koszule i patrzenie groźnie, przesłuchania – cały czas można odnieść wrażenie, że miało być nieomal jak u Millera, ale ktoś zablokował, ktoś przypomniał, że to publiczna telewizja, że na bazie komiksu, który czytają też dzieciaki. Stąd uładzenie, które stawia aktorów w niewygodnej pozycji – stojący w rozkroku między charakterem swoich postaci a wymaganiami studia wydają się nieco sztuczni, niedopasowani. Choć nie wszyscy i nie przez cały czas…
[video-browser playlist="633566" suggest=""]
Odcinek zdecydowanie się rozkręca i momentami podąża naprawdę fajnymi drogami, wiele obiecującymi na przyszłość. Zwłaszcza te dobrze znane postacie są wprowadzane fajnie i mądrze. Przyszła Catwoman stanowi niejako klamrę odcinka; Nygma (a wkrótce Riddler) ma swój cudowny, choć króciutki moment, a już Pingwin… kradnie każdą scenę. Tak jak się można było spodziewać po zdjęciach, wygląda świetnie. Czego wiedzieć nie mogliśmy, ma również fajnie napisaną rolę i doskonale się w nią wpisuje. Gładko i sprawnie zaprezentowano też motywację dla przyszłej Poison Ivy.
Cóż więc nie działa? To znaczy prócz wspomnianego uładzenia i wynikającej z niego sztuczności? Drobiazgi, ale drażniące: łopatologia niektórych scen, przerysowanie postaci Fish (z czego jako tako udaje się twórcom wyjść pod koniec odcinka), patetyczność Jima Gordona i pisanie niektórych scen wyłącznie po to, by pokazać, jaki to nasz policjant jest spoko. Jest, w dodatku sympatycznie grany, ale bez przesady, kochani, bez przesady.
Czytaj również: Kronika "Gotham" - poznaj historię mieszkańców miasta
Najbardziej jednak tragiczną, ale w kompletnie innym znaczeniu słowa, niż zakładano, jest scena… śmierci rodziców Bruce’a. Zaplanowana fatalnie, pozbawiona w zasadzie emocji, sztuczna i nakręcona na chybcika. W dodatku trochę jeszcze zdezorientowany aktor grający młodego Bruce’a wyraźnie dostał złe wskazówki. Więc tak, niestety w najważniejszej sekwencji odcinka zgrzytniecie zębami tak głośno, że usłyszą w Gotham.
Ale, jak mówię, poza tym jest dobrze. A przynajmniej nieźle.
Prawdziwi fani mogą – i to chyba warto wspomnieć – liczyć na kilka dodatkowych atrakcji, swoiste cameo innych postaci z uniwersum. A może to sugestia wątków zaplanowanych na przyszłość? Bo o tę twórcy mogą być raczej spokojni, przynajmniej po pilocie. Serial zebrał owacje całej Hali H, a to znaczy, że raczej wyjdzie z 1. sezonu. To chyba powinno wystarczyć na rozpęd, prawda?
Jakub Ćwiek – polski autor fantastyki, z zawodu pisarz, publicysta, copywriter i scenarzysta, hobbystycznie aktor i reżyser teatralny. Debiutował w 2005 roku zbiorem opowiadań "Kłamca". Jest także autorem książek Chłopcy, Chłopcy 2. Bangarang, Dreszcz oraz Dreszcz 2. Facet w czerni, który wyszedł w lipcu 2014 roku. Ponadto autor licznych tekstów prozatorskich i publicystycznych, zdobywca Nagrody im. Janusza A. Zajdla za rok 2012 (opowiadanie "Bajka o trybach i powrotach"), nominowany do niej dziewięciokrotnie. Pisząc powieść rozgrywającą się na katowickim dworcu, przemieszkał na nim pół roku. Pomysłodawca i organizator Rock&Read Festival. Znawca i miłośnik popkultury. Korespondent Hatak.pl i "Nowej Fantastyki" na San Diego Comic-Conie 2012. Korespondent Hatak.pl na San Diego Comic-Conie 2014.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat