„Gracze”: sezon 1, odcinek 2 – recenzja
Drugi odcinek serialu „Gracze” ("Ballers") to przedłużenie premiery na każdym możliwym froncie – od stylu, poprzez fabułę kontynuującą rozpoczęte wątki. Powtarzają się wszystkie dotychczasowe zalety i niestety także wady.
Drugi odcinek serialu „Gracze” ("Ballers") to przedłużenie premiery na każdym możliwym froncie – od stylu, poprzez fabułę kontynuującą rozpoczęte wątki. Powtarzają się wszystkie dotychczasowe zalety i niestety także wady.
Podobnie jak przed tygodniem, "Ballers" są dźwigani na barkach Dwayne'a „The Rocka” Johnsona. Tym razem aktor (w pełni zasłużył, aby określać go tak bez podtekstów) pokazuje swoją - lepiej znaną – komediową stronę. I jak na trochę ponad 20 minut seansu, udało mu się rozbawić mnie kilka razy – od zgody na fellatio, przez pytania dotyczące dezodorantu Axe i trzecie konto, aż po wysyłanie kłopotliwego znajomego na Haiti. Zasługi przypisać trzeba jednak nie tylko urokowi Johnsona, ale także scenarzystom – bez wątpienia Spencer jest najlepiej rozpisaną postacią serialu.
Wśród tych drugoplanowych dominują bowiem stereotypy. Negocjacje Jasona z trenerem Dallas Cowboys wypadają w gruncie rzeczy sztampowo i nieciekawie, podobnie jak Vernon otaczający się tak bezmyślnymi i rozrzutnymi doradcami, jak Reggie, dla których nadrzędnym symbolem statusu jest błyszczący samochód. Kwestią czasu było także zaakcentowanie przywiązania Charlesa Greane’a do futbolu (i sportu generalnie) oraz nieradzenia sobie z pozbawioną rywalizacji emeryturą.
Zgrabnie pokazano przywiązanie Ricky’ego do numeru 18, czyli kolejną kliszę traktującą o przesądnym wręcz podejściu sportowców do swoich rytuałów i przyzwyczajeń, ale tu wypada ona przekonująco. Poniekąd usprawiedliwiono też nadpobudliwe zachowanie Joe’ego, zaznaczając, że ten cierpi na zaburzenia dwubiegunowe, ale to ciągle bohater nie budzący sympatii.
[video-browser playlist="721249" suggest=""]
Tymczasem, wyróżniającej się żeńskiej postaci jak nie było, tak nie ma. To co prawda dopiero początek i być może stanie się takową reporterka romansująca niegdyś ze Spencerem, ale ten brak trzeba jednak odnotować. Szkoda, bo serial „Kingdom” pokazał niedawno, że kobieta w świecie testosteronu może być wartościowym trybikiem fabuły.
W samym odcinku wydarzyło się jednak niewiele. Gdyby przeprowadzić destylację merytorycznej treści, to okazałoby się, że została nam klasyczna historia o odmawiających dorastania chłopcach i ich efekciarskich zabawkach – motyw oklepany, nawet jeśli faktycznie odzwierciedlający rzeczywistość. Taki schemat może z czasem okazać się niewystarczający dla widzów, którzy z prezentowanym środowiskiem obeznani nie są, a oczekują wartkiej i dojrzałej fabuły. Z drugiej strony, przez brak konkretów i technicznych aspektów zakulisowego funkcjonowania klubów i sportowych agentów, serial będzie niewystarczający także dla widzów zaznajomionych z prezentowanymi realiami.
Czytaj także: Seriale na wakacje
Wyzwaniem przed jakim staną zaraz twórcy będzie więc znalezienie złotego środka lub zdecydowanie się, w którą stronę chcą ostatecznie pójść. Nie mogą stać w rozkroku, bo kiedy minie już początkowa fascynacja, okaże się, że nie wszystkie braki można rekompensować uśmiechem The Rocka.
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat