„Grobowiec smoka” DVD – recenzja
"Grobowiec smoka" ("Legendary: Tomb of the Dragon") nie jest teoretycznie złym filmem. Aktorzy pasują do swoich ról, mamy jakąś zagadkę, bezwzględnego antagonistę... Oczywiście jak na film klasy B. Albo i C.
"Grobowiec smoka" ("Legendary: Tomb of the Dragon") nie jest teoretycznie złym filmem. Aktorzy pasują do swoich ról, mamy jakąś zagadkę, bezwzględnego antagonistę... Oczywiście jak na film klasy B. Albo i C.
Scott Adkins jest jednym z tych aktorów, których trzeba żałować, gdy grają w filmie przygodowym zamiast w kinie akcji. Niestety, zamiast pokazywać swoje zdolności w sztukach walki, musi próbować grać bohatera, który o biciu nigdy nie słyszał – i w tym filmie nie usłyszy. A szkoda, ponieważ mistrz sztuk walki, który nie może pokazać swoich umiejętności, jest jak Julia Roberts za czasów komedii romantycznych, której zabroniono się uśmiechać.
W "Legendary: Tomb of the Dragon" Adkins gra kryptozoologa, Travisa, szukającego dowodu na istnienie prehistorycznej bestii, „demona” (według ludzi z chińskiej wioski). Niestety na jego drodze staje przebrzydły Harker, niemający tak dobrych intencji jak nasz naukowiec.
Film jest schematyczny do bólu i nawet nie próbuje wyjść poza ustalone ramy. Travis jest dobry, przystojny, uczciwy i błyska co chwila białymi zębami. Ma chińskiego kompana, który jest pokręcony i teoretycznie zabawny, a także piękną i oczywiście inteligentną (tytuł doktora do czegoś zobowiązuje) towarzyszkę. Za to zły, przebrzydły Harker z niezbyt urodziwą aparycją Dolpha Lundgrena jest jak Główny Zły z bajek dla dzieci. Tak więc, jak pisałam, aktorzy pasują do swoich ról, zwłaszcza zewnętrznie, szkoda tylko, że zamiast pozwolić im się bić, to każe im się grać. Szczególnie Scottowi Adkinsonowi, który bardzo się stara, lecz niestety wychodzi mu to jak niezdarnemu dziecku w szkolnej sztuce.
[video-browser playlist="681781" suggest=""]
Sam „smok” pojawia się dopiero pod koniec filmu; wcześniej raczy widza jedynie swoim tajemniczym grzbietem czy ogonem. I choć komputerowo (przypominam: jak na film klasy B) jest całkiem nieźle zrobiony, to sama jego postać jest dosyć śmieszna. Dlaczego? Ponieważ „smok” okazuje się niczym innym, jak gadopłazem. Oczywiście jest to pewna dobra wiadomość: dla tych, którym zawsze myliły się gady z płazami – koniec problemu! Niestety jest też ta zła: potwór z ciałem jaszczurki i głową żaby nie wygląda strasznie, tylko raczej zabawnie, a o to twórcom chyba nie chodziło.
Wydanie DVD niczym nie zachwyca. Należałoby się spytać, gdzie są dodatki. Na płycie znajdują się tylko zwiastuny innych filmów i "Legendary: Tomb of the Dragon". To wszystko. To znaczy, jeśli lubicie oglądać zwiastuny z DVD, macie niespodziankę – są do nich polskie napisy. I tyle.
Czytaj również: Kinowe Uniwersum Transformers – będzie prequel na Cybertronie?
„Legendary: Tomb of the Dragon” jest jednym z tych biednych filmów gorszej kategorii, który nie jest ani na tyle żałosny, aby służyć jako drink game ze znajomymi, ani na tyle dobry, by puszczać go w wakacje o 12:00 na Polsacie. To film, o którym jak najszybciej zapomną zarówno widzowie, jak i rynek. Może to i dobrze – smok ma szansę powrócić do grobowca; oby tym razem żaden kryptozoolog mu nie przeszkadzał.
Poznaj recenzenta
Anna OlechowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat