Gwiezdne Wojny: Parszywa zgraja: sezon 3, odcinek 15 (finał serialu) - recenzja
Serial animowany Gwiezdne Wojny: Parszywa zgraja zakończył się wraz z tym odcinkiem, który strasznie rozczarował.
Serial animowany Gwiezdne Wojny: Parszywa zgraja zakończył się wraz z tym odcinkiem, który strasznie rozczarował.

Pomysł na to, by finał serialu Gwiezdne Wojny: Parszywa zgraja rozgrywał się w placówce umiejscowionej w górze Tantiss to strzał w dziesiątkę. Dzięki temu jak szybko wybuchł chaos, można było zapełnić ten ponad 40-minutowy odcinek wrażeniami, akcją i ważnymi decyzjami postaci. Zwłaszcza decyzja Omegi o uwolnieniu potwora Zillo dolała oliwy do ognia, bo dzięki tej bestii mamy najbardziej widowiskowe sceny odcinka, gdy wydostaje się na zewnątrz, masakrując oddziały szturmowców. Nie można powiedzieć, że jest nudno, bo zdecydowanie dzieje się i na brak wrażeń narzekać nie można. To zaleta tego odcinka – jedna z niewielu.
Hemlock jako czarny charakter był znakomity. Jeden z najlepszych i najciekawszych, jakich Gwiezdne Wojny pokazały na ekranie. Dlatego tym razem finał jego historii jest tak bardzo rozczarowujący, bo twórcy poszli w kierunku typowych dla siebie uproszczeń i ogłupiania decyzji złoczyńców, aby wszystko ułatwić bohaterom tak, jak to tylko możliwe. Jedna z najgłupszych scen odcinka: Echo leży, a kontrolowane przez Hemlocka klony bez żadnego fabularnego usprawiedliwienia nie zabijają go tak, jak innych – po prostu nad nim stoją, a potem oczywiście giną w banalny sposób. Twórcy popełnili te same błędy co w najgorszych odcinkach Star Wars: Rebeliantów i Wojen Klonów, niszcząc cały potencjał tego finału i marnując wszystko, co było dobre w postaci czarnego charakteru.
Straszne jest to, z jaką łatwością wszystko przychodzi bohaterom podczas tej walki i jak głupiej niż zawsze zachowują się ich przeciwnicy. Nawet kiedy kontrolowane klony ich pojmały na chwilę, absolutnie nic z tego nie wyszło, a wydarzenia nie mają absolutnie żadnych konsekwencji dla postaci. Nikt nie ginie, nikt nie zostaje poważnie ranny – sielanka. W 2. sezonie wraz ze śmiercią Tech wykazali się odwagą i pokazali, że walka ma ofiary, a tutaj znów uproszczenia, banały, pójście na łatwiznę i festiwal głupot. Jest to niezrozumiałe, bo twórcy wiele razy pokazali, że umieją lepiej.
Najgorsze jednak jest to, że podobnie jak The Mandalorian, tak i Parszywa zgraja łamie składane obietnice. Cały serial nadał wagi postaci Omegi, a trzeci sezon pokazywał, jak to wszystko ma znaczenie dla Projektu Nekromanta, czyli związku z klonowaniem Imperatora w części IX. I co zrobili twórcy w finale? Wycofali się z wszystkiego, sprawiając, że cała Parszywa zgraja stała się serialem pozbawionym sensu, a fabularnie kompletnie niczym. Nie ma to żadnego znaczenia, celu i potrzeby. Uwolnienie klonów z jednego laboratorium to za mało, by usprawiedliwić istnienie tego serialu. Zabranie mu tego znaczenia dla projektu Imperatora to absurd i wręcz obraza dla fanów, którym ta seria obiecywała coś więcej. A nie dała kompletnie nic w zamian. Twórcy podjęli najgorsze z możliwych decyzji i za to finał musi dostać słabszą ocenę. W Star Wars: Rebeliantach oraz Wojnach Klonów potrafiono to zakończyć z klasą, tutaj popsuto wszystko, co tylko możliwe.
Dobry serial oceniamy po tym, jak kończy, nie jak zaczyna. Takim sposobem Parszywa zgraja zaprzepaściła wszystko, co dobre, marnując potencjał budowanych wątków i tracąc jakikolwiek sens związany z postacią Omegi. Od początku mówiono, że miała być taka ważna i co? Okazała się kimś, kogo nie warto znać, bo nie ma ona żadnego znaczenia dla uniwersum, wydarzeń czy czegokolwiek, co miałoby sens. Wielkie rozczarowanie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 49 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1961, kończy 64 lat
ur. 1973, kończy 52 lat
ur. 1986, kończy 39 lat

