Hawkeye. Kate Bishop - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 20 stycznia 2021Kate Bishop to superbohaterka, której własna seria po prostu się należała. W Hawkeye. Kate Bishop dostajemy bardzo solidną dawkę przygód, które chyba każdego czytelnika pozostawią w dobrym nastroju.
Kate Bishop to superbohaterka, której własna seria po prostu się należała. W Hawkeye. Kate Bishop dostajemy bardzo solidną dawkę przygód, które chyba każdego czytelnika pozostawią w dobrym nastroju.
O tym, ile jest potencjału w postaci Kate Bishop, mogliśmy przekonać się już przy trzecim tomie serii Hawkeye ze scenariuszem Matta Fractiona zatytułowanym L.A. Woman. Był on w całości poświęcony Kate, która na jakiś czas musiała odpocząć od Clinta Bartona i zafundowała sobie wycieczkę do Los Angeles. Jak widać, to amerykańskie miasto na tyle spodobało się superbohaterce, że ta w poświęconej jej solowej serii postanowiła w nim zamieszkać na stałe. A co może robić Kate w Los Angeles? Cóż, wziąć przykład z innej superbohaterki, którą podziwia, czyli Jessiki Jones, i zostać detektywem.
Co prawda nie stać jej jeszcze na licencję, ale nadrabia animuszem, pewnością siebie oraz bardzo często brawurą, która czasami jest skuteczna, czasami wprost przeciwnie. Pierwsze kroki w tej roli stawiała już w L.A. Woman, ale teraz wygląda to już bardziej oficjalnie, razem z biurem, szyldem na drzwiach (co prawda jedynie narysowanym na kartce papieru) i klientami, którzy jakimś trafem zawsze wciągają ją w dziwaczne sprawy. Takie, które wymagają skutecznej, ale również wrażliwej na ludzką krzywdę superbohaterki.
Za scenariusz Hawkeye. Kate Bishop odpowiada Kelly Thompson, którą polscy czytelnicy znają z najnowszych przygód Jessiki Jones. I to jest dobra wiadomość, ponieważ do obu serii Thompson wniosła powiew świeżości i kobiece spojrzenie nie tylko na przygody, ale też na codzienne życie superbohaterek. Poza tym w obu przypadkach dostajemy naprawdę pomysłowe intrygi kryminalne, które nigdy nie tracą połączenia z superbohaterską otoczką, ale Thompson nie traktuje jej jako coś koniecznego, a bardziej wspomagającego fabułę kolejnych, detektywistycznych zagadek. Jednocześnie opowieść o młodej Kate Bishop jest napisana w o wiele lżejszym tonie, ale nie mogło być inaczej, ponieważ obydwie superbohaterki mocno się od siebie różnią, może nie tyle w działaniu, co przede wszystkim w sposobie bycia.
Kate Bishop przyciąga do siebie ludzi, Jessica Jones wręcz przeciwnie. Kate Bishop jest sympatyczna, w dużym stopniu wciąż naiwna i niewinna, także urocza i często kierująca się porywami serca. Czy to zatem dobry materiał na detektywa? Odpowiedź przynosi kilka historii zawartych w tomie składającym się z kilkunastu zeszytów, w których z tej niewinnej dziewczyny wychodzi doskonała profesjonalistka, kiedy wymaga tego sytuacja. Kate i tak będzie maskować swoje profesjonalne oblicze improwizacją w akcji i luzackimi tekstami, w których czuć potrzebę rozjaśnienia mrocznego oblicza mrocznego miasta, które w tych historiach obserwujemy oczami Kate. To dlatego sprawy wyglądają często na bardziej błahe niż są w rzeczywistości, na bardziej niepoważne i szalone, bo taka właśnie jest Kate i jej sposób patrzenia na świat musi udzielić się czytelnikom.
Ten sposób bycia to w dużej mierze ucieczka przed rodzinnymi traumami, które powracają do bohaterki w Hawkeye. Kate Bishop nie tylko w retrospekcjach. Czy jej matka żyje, czy też została zamordowana przez ojca Kate? Dlaczego ten ostatni musi być złoczyńcą? Czemu to wszystko musiało się przydarzyć tak sympatycznej dziewczynie? I dlaczego uwzięła się na nią ta przeklęta Madame Masque, która podobnie jak w L.A. Woman porządnie zachodzi za skórę superbohaterce.
To wszystko powinno działać na Kate jak zimny prysznic i upodobnić ją do opryskliwie Jessiki Jones, ale to właśnie sposób bycia kobiecej wersji Hawkeye’a jest swoistą tarczą, chroniącą ją przed nieprzyjazną rzeczywistością i przykrymi, życiowymi doświadczeniami. Dlatego też wokół niej zbiera się grupka osób, nie do końca typowych side-kicków, które mają podobne doświadczenia i pomimo tego nie zamierzają tracić radości z życia. Dlatego też komiks przyciąga wzrok mocno cartoonową kreską, może nie aż tak wystylizowaną jak w przypadku tej Davida Aja w Hawkeye’u, ale nadal nawiązującą do klasyki superbohaterskiej rodem ze Złotej Ery Komiksu.
Bo taka właśnie jest historia o Kate Bishop. Z jednej strony nowoczesna w sposobie narracji i ciesząca fabularnymi rozwiązaniami, z drugiej udanie nawiązująca do beztroskich fabuł z dawnych lat i to nie tylko w warstwie wizualnej. Być może scenariusze Thompson są w niektórych momentach zbyt przekombinowane, ale ważne, że pozostają w tej rozrywkowej konwencji, dzięki której można cieszyć się zarówno wizualną stroną historii, jak i pisaną. Poza tym fakt, że jesteśmy tu z dala od wszelkich eventów i reguły "nic już nie będzie takie samo", jest tylko na plus. I właśnie dzięki temu serie o Hawkeye’u zarówno w męskim, jak i żeńskim wydaniu stała się jednym z najjaśniejszych punktów komiksowego Marvela ostatnich lat.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat