Here. Poza czasem – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 27 grudnia 2024Robert Zemeckis znów połączył siły z Tomem Hanksem, by przy zastosowaniu nowoczesnej technologii opowiedzieć historię dziejącą się na przestrzeni wieków.
Robert Zemeckis znów połączył siły z Tomem Hanksem, by przy zastosowaniu nowoczesnej technologii opowiedzieć historię dziejącą się na przestrzeni wieków.
Gdy Robert Zemeckis zapowiada projekt z udziałem Toma Hanksa, wiemy, że sprawy mogą potoczyć się różnie. Efekt może być świetny jak Cast Away: poza światem, ale też okropny i kompletnie niepotrzebny – jak aktorski remake disnejowskiego Pinokia. Jeśli chodzi o Here. Poza czasem, byłem sceptyczny. Z jednej strony za scenariusz odpowiadają Zemeckis i Eric Roth, którzy razem zekranizowali Forresta Gumpa, a z drugiej strony projekt opiera się na cyfrowym odmłodzeniu głównych aktorów, co rzadko kiedy się sprawdza. Bardzo lubię jednak materiał źródłowy, czyli powieść graficzna autorstwa Richarda McGuire’a, więc zdecydowałem się na seans.
Sama koncepcja filmu jest niezwykle interesująca. Otóż obserwujemy wydarzenia dziejące się w tym samym salonie w ciągu jednego stulecia. Śledzimy życie rodzin, które wprowadzają się do domu. Jesteśmy świadkami zarówno pięknych, jak i tragicznych momentów. To w tym pokoju rozkwita miłość i spełniają się marzenia. Dla niektórych zaczyna się życie, a dla innych kończy. Kamera prawie do końca nie zmienia kadru. Nie idzie za żadnym z bohaterów. Zamiast tradycyjnych cięć Zemeckis używa komiksowych paneli (takich samych jak Richarda McGuire’a), które służą mu za portal międzyczasowy. To dzięki nim przeskakujemy pomiędzy rodzinami. Jest to bardzo interesujące podejście, ponieważ daje dużo możliwości. Niestety Zemeckis i Rothe nie potrafią tego w pełni wykorzystać. Przez co dostajemy tak naprawdę bardzo nudny film z raptem kilkoma przejmującymi momentami. Poznajemy trzy rodziny mieszkające w posiadłości, która została wybudowana na terenie należącym niegdyś do Indian. Pierwsza para, która się tam wprowadza, szuka swojego miejsca na ziemi. On chce korzystać ze zdobyczy techniki – zakochuje się w lotnictwie i rozwija swoją pasję. Ona jest przerażona, że męża fascynują przestworza. Ich związek z czasem zaczyna się rozpadać. Druga para to mocno kochające się małżeństwo – on jest wynalazcą, który cały czas udoskonala swój fotel relaksacyjny, a ona go wspiera i mocno wierzy w sukces projektu. W odróżnieniu od poprzednich bohaterów nie są dotknięci żadnymi problemami. To ludzie, którzy cieszą się pełnią życia.
I tu dochodzimy do rodziny, która wiedzie prym w tym filmie. Al (Paul Bettany) wraca właśnie z frontu i stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Rose (Kelly Reilly) wspiera męża na każdym kroku. Porzuca marzenia o karierze, a skupia się na prowadzeniu domu i opiece nad trójką dzieci. To na ich przykładzie widzimy największe przemiany zachodzące w Ameryce. Odejście od kultu mężczyzny jako pana domu i frustracje, które się z tym wiążą. Al z ambitnego młodego człowieka przeistacza się w zgorzkniałego, obrażonego na cały świat faceta. Jego życie nie potoczyło się tak, jakby tego chciał. Swoje frustracje wylewa na najstarszym synu Richardzie (Tom Hanks).
Here. Poza czasem to próba pokazania zmian społecznych i cywilizacyjnych na przestrzeni wieków. Twórcy chcieli podkreślić, jak to wszystko wpłynęło na ludzkość. I na jednostki, które nie zawsze potrafiły poradzić sobie ze zmieniającą się rzeczywistością, bo rozpędzony rozwój ich nie oszczędzał.
Robert Zemeckis uwielbia technologię motion capture, co udowodnił już w Polarnym Expresie, Beowulfie, Opowieści wigilijnej i Witajcie w Marwen. Widać, że z każdym kolejnym projektem lepiej ją rozumie i ciekawiej wykorzystuje. W przeciwieństwie do Irlandczyka Scorsesego, Zemeckis nie odmładza jedynie twarzy bohaterów. On je nakłada na dużo młodsze ciała. Dzięki temu jesteśmy w stanie uwierzyć, że mamy do czynienia z 20-letnim bohaterem. Zarówno młode wersje Hanksa, jak i Wright są przekonujące.
Tylko co z tego? Fascynacja tą technologią kończy się dla widza po 20 minutach. Po tym czasie zaczynamy szukać sensu opowieści. W pewnym momencie orientujemy się, że oglądamy coś na wzór Big Brothera, tyle że bohaterowie nie wiedzą, że są podglądani. Prowadzą swoje normalne życie. I tyle. Nic się tu nie dzieje. Nie ma głębszego pomysłu na to, jak przykuć nas do fotela na te prawie dwie godziny. Here. Poza czasem to dobry pomysł na krótki metraż, a nie pełną fabułę.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat