„Heroes: Odrodzenie”: sezon 1, odcinek 5 i 6 – recenzja
"Heroes: Odrodzenie" to cały czas serial co najwyżej przeciętny. Momentami widać niezłe pomysły, ale wszystko jest za bardzo przesycone sztampą, banałem i głupotami.
"Heroes: Odrodzenie" to cały czas serial co najwyżej przeciętny. Momentami widać niezłe pomysły, ale wszystko jest za bardzo przesycone sztampą, banałem i głupotami.
"Heroes Reborn" kompletnie nie wykorzystuje potencjału Tommy'ego, którego historia została przebudowana w totalną sztampę. Równie dobrze ten wątek można było oglądać w jakimś przeciętnym serialu młodzieżowym. Same klisze, w których nadzwyczajne moce bohatera nie grają żadnej roli. Nie naprawiają tego podniosłe ogólniki o tym, że ma uratować świat. Takie puste frazesy tutaj w ogóle nie działają, bo ani nie zdradzają nic, ani w żadnym momencie nie pobudzają ciekawości.
Motyw w domu złej szefowej korporacji pokazuje, że ten serial jest nieprzemyślany i niedopracowany. To, jak banalnie bohaterowie zostali w tym miejscu zaskoczeni przez siepacza czarnego charakteru, jest wręcz śmieszne. Wszystko sprawia wrażenie wymuszonego i naciąganego. Zresztą to samo można powiedzieć o wejściu Miko, które miało być efektowne, a koniec końców przekłada się na okropną sztuczność starcia z nieprzyjaciółmi.
Nie jest też lepiej, gdy dochodzimy do ataku na bazę, z której bohaterowie chcą odbić Hiro. Z jednej strony są przyjemne motywy w świecie gry "Evernow", w której Miko osiąga cel. Tę postać pomimo całej sztampowości dobrze się ogląda i wzbudza ona sympatię. Z drugiej mamy całą akcję przy machinie transportującej ludzi w czasie. Tutaj też zaczynają się głupie zachowania postaci i, oczywiście, pojawia się śmierć w serialu, która nie ma w sobie żadnego ładunku emocjonalnego. Problem w tym, że tak naprawdę jest nudno, bo nic tutaj nie budzi zainteresowania i nie dostarcza wrażeń. Dopiero na samym końcu coś się rusza, gdy pojawia się Hiro i zabiera Noah w przeszłość. To może zaowocować lepszym odcinkiem.
[video-browser playlist="756198" suggest=""]
Najsłabszymi elementami są wątki Collinsa i Gutierreza. Z jednej strony mamy ckliwe i mdłe dylematy człowieka, któremu nie bardzo wiadomo o co chodzi. Przez dwa odcinki Collins nie ma nic do zaoferowania poza użalaniem się nad sobą. Oprócz jednej z końcowych scen to pusty zapychacz. Powiązanie go z Maliną i Tommym daje nadzieję, że w końcu to się ruszy w dobrym kierunku. Z drugiej strony mamy nieciekawy wątek Gutierreza bawiącego się w superbohatera, który znowu jest robiony przez policjanta w jajko. Nic ciekawego, a nawet obietnica więzienia dla evo nie wydaje się czymś ekscytującym.
Czytaj również: „Heroes: Odrodzenie” z kolekcji VOD Seriale+ w programie Camerimage 2015
Oglądam „Heroes Reborn”, bo jestem ciekaw, jak serial się rozwinie. Teraz, gdy znamy wielkie zagrożenie dla świata i plan tych złych, wszystko nabiera trochę sensu, ale całość psuta jest słabą realizacją czasem niezłych pomysłów. Zbyt dużo tutaj ogólników, wolnego tempa i nieprzemyślanych motywów, a za mało klimatu. Cały czas pozostają mieszane odczucia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat