„Homeland”: sezon 4, odcinek 7 – recenzja
6. odcinek 4. sezonu Homeland był zdecydowanie najlepszym w obecnie emitowanym sezonie i traktować można było go jako zakończenie pierwszego rozdziału historii szykowanej na ten rok. Drugi rozdział, rozpoczęty w 7. odcinku, pozwala wierzyć, że serial na dobre powraca do formy, a scenarzyści znów mają głowy pełne pomysłów. Bardzo pomaga im też znakomita Claire Danes, która swoją robotę wykonuje jeszcze lepiej niż przed tygodniem.
6. odcinek 4. sezonu Homeland był zdecydowanie najlepszym w obecnie emitowanym sezonie i traktować można było go jako zakończenie pierwszego rozdziału historii szykowanej na ten rok. Drugi rozdział, rozpoczęty w 7. odcinku, pozwala wierzyć, że serial na dobre powraca do formy, a scenarzyści znów mają głowy pełne pomysłów. Bardzo pomaga im też znakomita Claire Danes, która swoją robotę wykonuje jeszcze lepiej niż przed tygodniem.
Już w pierwszej połowie sezonu w recenzjach zwracaliśmy uwagę na to, że 4. seria Homeland w całości oparta jest na postaci Carrie Mathison. Od początku to wokół niej budowana była historia. Królowa dronów, jak nazwana została podczas swoich urodzin, starała się odnaleźć normalność i stabilizację daleko od swojej rodziny, jednocześnie robiąc to, do czego została wyszkolona: tropiąc i eliminując terrorystów. Pamiętać należy jednak, że to wciąż osoba chora, ze zdiagnozowaną cyklofrenią (chorobą dwubiegunową). I to jest jej największa wada, którą przeciwnicy są w stanie wykorzystać. Carrie już pod koniec poprzedniego odcinka dała "popis", starając się za wszelką cenę wyeliminować Haqqaniego, poświęcając życie Saula.
Wydawać by się mogło, że Mathison ma wszystko pod kontrolą i o swojej chorobie już nie pamięta. Wątek ten wraca jednak ze zdwojoną siłą w "Redux" z dużym udziałem pakistańskiego wywiadu, starającego się wyeliminować najlepszą agentkę CIA. Nie ma co ukrywać – 7. epizod to kolejny popis Claire Danes i wzorowe odgrywanie postaci chorej na cyklofrenię. Kto wie, czy właśnie za ten odcinek Danes nie dostanie nominacji do Emmy i Złotych Globów. Jak zwykle wypada znakomicie i przekonująco. Nie dość, że jest odcięta od swoich prawdziwych leków, to jednocześnie zostaje odurzona czymś, co sprawia, że przestaje nad sobą panować. Dochodzą też halucynacje, które zaskoczą chyba każdego oglądającego (czy Damian Lewis pojawi się też w kolejnym odcinku?).
[video-browser playlist="632888" suggest=""]
"Redux" być może nie był tak spektakularny jak poprzedni odcinek, ale uczciwie należy przyznać, że solidnie rozwinął główne wątki fabularne. Pomogła w tym znacznie obecność nowego szefa CIA – Lockharta, który w końcu przybył do Pakistanu. W momencie, gdy Saul przetrzymywany jest przez terrorystów, a Carrie długo dochodzić będzie do siebie, to na barkach szefa CIA (oraz Quinna i Fary) spoczywać będzie największa odpowiedzialność za rozwój wydarzeń.
W całkiem przyzwoity sposób rozwinięty został również wątek Haqqaniego, który ujawnił swoje plany, traktując jednocześnie Berensona jako żywą tarczę. Na uwagę zasługuje choćby dialog obu panów przy kolacji i dyskusja na temat 9/11. Homeland w 4. serii nadal rozwija się bardzo kameralnie. Nie czuć tak dużego napięcia i zagrożenia jak w poprzednich sezonach. Haqqani chce odzyskać Afganistan i to jest jego nadrzędny cel. Kluczowe w kolejnych odcinkach będą też wzajemne przepychanki obu wywiadów – amerykańskiego i pakistańskiego. Dobra passa niebawem powinna skończyć się mężowi pani ambasador, który prędzej czy później zapłaci za swoje działania.
Czytaj również: "Homeland" i "The Affair" z kolejnymi sezonami
Homeland od przełomowego, 6. odcinka 4. sezonu ogląda się bardzo dobrze. Być może wpływ ma na to też nieobecność Aayana, który momentami bywał niezwykle irytujący, podobnie jak cały wątek z nim związany. Wciąż czekam na konkretną "bombę", która sprawi, że stawka, o którą toczy się gra, będzie jeszcze wyższa.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat