Homeland: sezon 6, odcinek 10 – recenzja
Homeland po raz kolejny w tym sezonie raczy widzów odcinkiem pozbawionym efektownej akcji. Tym razem jednak stężenie ważnych wydarzeń na koniec odsłony było większe, co wpłynęło negatywnie na jakość epizodu.
Homeland po raz kolejny w tym sezonie raczy widzów odcinkiem pozbawionym efektownej akcji. Tym razem jednak stężenie ważnych wydarzeń na koniec odsłony było większe, co wpłynęło negatywnie na jakość epizodu.
Gdyby oglądać The Flag House podczas maratonu 6 sezonu, to zapewne jego odbiór byłby całkiem inny. Niestety w dawce tygodniowej, gdy trzeba czekać siedem dni, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Najnowszy epizod Homeland nieco rozczarował. Nie można zarzucić, że nie działo się nic, ale niektóre wątki dałoby się przedstawić lepiej.
Carrie – poza sekwencją, w której odmówiła składania zeznań – tylko irytowała. Rozumiem, że dla bohaterki córka liczy się ponad wszystko inne, ale w tym wypadku ten wątek ma odciągać ją od fabularnie ważniejszych zdarzeń. Tylko tyle i aż tyle. Max został przez błądzącą myślami Carrie właściwie zignorowany. Później zamieszanie związane z odwiedzinami dziecka w ogóle nie było ciekawe. Miałem nadzieję, iż scenarzyści przygotowali jednak jakiś zwrot akcji w związku z Frannie, ale się rozczarowałem. Jedynie tajemniczy samochód i jego kierowca intrygują. Czyżby jakiś plan Dar Adala?
Scenarzyści mogliby się pokusić i zminimalizować występ Carrie w tym odcinku na rzecz Petera. To właśnie jego przygody były najciekawsze, ale sposób ich przedstawienia nie należał do najlepszych. Przeszłość Quinna jest tajemnicza – do tego wszyscy zdążyli się przyzwyczaić – lecz wykorzystywanie jej w narracji odcinka tak, by widz czuł się zdezorientowany, nie jest w porządku. Od momentu wejścia do tajemniczego domu z flagą wszystko potoczyło się za szybko. Była retrospekcja, ukrywanie się przed ludźmi (zapewne domownikami) oraz trafienie na ślad tajemniczej firmy, która wiąże się z zamachem sprzed paru epizodów. Nie wszystko mi w tym ciągu przyczynowo-skutkowym wskoczyło na swoje miejsce i przez to ma się wrażenie zbyt wielkiego skrótu myślowego zastosowanego przez twórców. Oby w następnych odcinkach coś się wyjaśniło, chociaż w kwestii retrospekcyjnych scen. Będzie do tego okazja, gdyż Carrie należą się wyjaśnienia oraz wprowadzenie do śledztwa Petera. Ta dwójka łącząca siły to krok w dobrą stronę przed finałem sezonu.
Saul stał na uboczu historii. Jednak dla niego to był bardzo ważny odcinek. Spotkanie z byłą żoną, szczególnie po ostatniej rozmowie z Carrie, bardzo mu się przydało. Odzyskał motywację do działania, a do tego nie został pogrążony przez swoją byłą podopieczną (o czym jeszcze nie wie), dzięki czemu widzowie nie będą musieli oglądać żadnej dramy między tymi postaciami. Po raz kolejny zakończenie sugeruje rozpędzenie akcji oraz stanowi największy plus całego wątku. Przy okazji nagrania Maksa nasuwa się pytanie: co z samym Maksem? Umrze? A może Saul będzie odpowiedzialny za jego ratunek? Biorąc pod uwagę ilość nasuwających się pytań, dziwi wolne tempo akcji. Oby scenarzyści w końcu zaczęli coś wyjaśniać w nadchodzących odcinkach.
Wiele dzieje się u prezydent elekt. Od spotkania z Dar Adalem (który zdaje się odzyskiwać panowanie nad sytuacją), po rozczarowanie postawą Carrie aż do wypuszczenia filmu oczerniającego jej syna. W każdej tej sytuacji Keane wygląda, jak osoba bez żadnej realnej władzy. Nie potrafi się odciąć swoim wrogom. Z tą bohaterką na razie nikt się nie liczy – póki co całkiem słusznie – mam jednak nadzieję, że przejdzie ona w końcu do ofensywy. Sama wizyta w domu Carrie była średnio trafionym pomysłem z jej strony. Kobieta, która niebawem stanie się najważniejszą osobą w kraju, decyduje się na prywatną wizytę razem ze swoją świtą. To tylko pokazuje, jak bardzo Keane nie radzi sobie w rozgrywce ze szpiegami.
The Flag House to epizod, który najważniejsze zostawia na koniec, wywołując u widza uczucie niedosytu. Tym razem jednak wnętrze nie wypełniło w sposób satysfakcjonujący reszty czasu ze względu na słabe wykorzystanie Carrie oraz skrótowo przedstawiony wątek Petera. Mimo tych wad Homeland wciąż pozostaje świetną rozrywką. Główna oś fabularna intryguje i to się nie zmieni. Najważniejsze, by scenarzyści mieli satysfakcjonującą konkluzję dla każdego wątku. O to można być jednak spokojnym – twórcy tej produkcji nigdy nie mieli problemu z puentowaniem sezonu.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat