Homeland: sezon 6, odcinek 12 (finał sezonu) – recenzja
Finał 6 sezonu Homeland odpowiedział na wszystkie najważniejsze pytania, które zadał. Jednocześnie stworzył podwaliny pod następną serię. Szkoda, że na kolejne przygody Carrie trzeba będzie trochę poczekać.
Finał 6 sezonu Homeland odpowiedział na wszystkie najważniejsze pytania, które zadał. Jednocześnie stworzył podwaliny pod następną serię. Szkoda, że na kolejne przygody Carrie trzeba będzie trochę poczekać.
America First został podzielony na dwie części: przed i po przeskoku czasowym. Właściwie te dwa fragmenty są jak woda i ogień. Pierwszy – dynamiczny. Drugi – spokojniejszy, stawiający podwaliny pod 7 sezon. Pod tym względem przypomina mi połączenie finałów z 4 i 5 serii. Główna oś fabuły, która napędzała wydarzenia przedstawione w tym roku, została satysfakcjonująco zamknięta. Sam epizod idealny nie był, lecz kierunek, który wyznaczył dla serialu nieco zatarł złe momenty.
Na temat roli Ruperta Frienda napisano już naprawdę wiele nie tylko na łamach naszego serwisu. Aktor bezbłędnie wcielił się w rolę niepełnosprawnego Quinna. Scenarzystom udało się sprawić, by ten bohater zamiast irytować swoją obecnością (na co potencjał był spory) stanowił najmocniejszy (przynajmniej aktorsko) punkt 6 sezonu Homeland. Teraz już raczej pożegnaliśmy Petera na dobre. Jego gwiazda w finale niestety nie mogła do końca zabłysnąć, ponieważ dostał on niewiele czasu antenowego. Do tego kulminacja wątku lubianego agenta wyszła co najwyżej średnio. Podobał mi się moment, gdy niepełnosprawny bohater wyjechał opancerzonym samochodem z garażu i zobaczył, że jest otoczony. Niestety dalej było gorzej. Uśmiercenie Quinna mną nie wstrząsnęło, gdyż ten bohater zasłużył na zamknięcie. Najsmutniejsze, iż zrobił to, nie zaznając szczęścia. I to jeszcze w scenie, której realizacja pozostawia trochę do życzenia. Ta sekwencja to jeden z dwóch najsłabszych momentów finałowego epizodu. W tamtym momencie nie czułem, że oglądam serial tak bezpardonowo do tej pory rozprawiający się z bohaterami. Quinn cieszył się wielką sympatią widzów, dlatego też powinien odejść w bardziej kameralnym stylu, a nie jako męczennik w scenie pełnej patosu.
Chylę czoła przed scenarzystami za poprowadzenie wątku Dar Adala na przestrzeni 6 sezonu. Gdy wydawało się, że to on jest głównym antagonistą oraz stoi za całą intrygą, nadszedł najpierw 11 epizod poddający w wątpliwość jego przewodnictwo, a finał zmienił postrzeganie podjętych przez niego decyzji. To jednak on koniec końców miał rację. Więzienna scena z Saulem stanowiła naprawdę mocny punkt odcinka. Po wygłoszeniu swojego zdania o prezydent Keane oczywiste było, że zbliża się wydarzenie, które zmieni również postrzeganie kobiety. Ciekawi także tożsamość osoby przedstawionej przez Dar Adala Saulowi. Widocznie to ktoś, kogo zadaniem będzie wypełnienie luki po odejściu Quinna.
Nie wiem, czy ktokolwiek stawiał na generała McClendona w roli mózgu operacji mającej na celu zlikwidowanie prezydent elekt. Stało się tak z bardzo prostego powodu – on dostał naprawdę mało czasu antenowego na przestrzeni całego sezonu (wystąpił w raptem 4 odcinkach). W związku z nim rozwiązała się również zagadka domu z flagą. Mimo iż była to niewielka tajemnica, to i tak wielki plus za wyjaśnienie użyteczności tego miejsca. Równie niewielki minus należy się za zignorowanie tajemnej placówki O'Keefe'a. Dziennikarz jednak się pojawił osobiście, co też nieźle podsumowało występ tej postaci na przestrzeni ostatnich 12 epizodów.
Długą drogę w America First przeszła Carrie. Od uratowania prezydent elekt przez utratę przyjaciela przez zdradę, której dopuściła się prezydent Keane. To wszystko na przestrzeni jednego odcinka a przecież opisałem tylko najważniejsze wydarzenia. Przez ilość zdarzeń, w których uczestniczyła protagonistka, nie obyło się niestety bez dwóch największych wad finałowej odsłony. O Quinnie już napisałem, ale jeszcze gorzej wypadła sekwencja z wizytą domową związaną z odzyskaniem Frannie. Czas stracony na ten fragment można było spożytkować na ukazanie istotniejszych wydarzeń. Jedyne, co mi zostanie w głowie po inspekcji, to będzie scena przeglądania zdjęć zostawionych przez Petera.
Całe szczęście po tej jakże nieudanej sekwencji nadeszła pora na zdradę Keane. Dzięki Dar Adalowi widz czekał na rozwój wypadków związany z panią prezydent. Myślałem, że już w 6 serii się takiego momentu nie doczekam, ale się myliłem. Postępowania Elizabeth jest tak oderwane od tego, co przedstawiano widzom przez cały sezon (może nawet aż za bardzo), iż wciąż zastanawiam się nad jej motywami. Czy od początku planowała wygląd prezydentury w ten sposób? Czy ona cały czas grała, czy może jednak to zamach ją zmienił? Czy odwrócenie się od Carrie to plan Keane, czy jej doradców? Na odpowiedzi trzeba będzie trochę poczekać.
Sezon 6 Homeland, choć znacznie odróżniający się od dwóch poprzednich, utrzymał wysoki poziom. Duża w tym zasługa świetnego scenariusza, który został wsparty przez świetnych wykonawców. Finał, mimo iż bezbłędny nie był, to i tak zasługuje na wiele pochwał. Ze świecą w telewizji szukać intryg budowanych i opowiedzianych w ten sposób. W tym miejscu wystarczy mieć nadzieję na utrzymanie poziomu w następnych sezonach oraz na zdobycie paru wyróżnień za ten właśnie zakończony.
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat