Homeland: sezon 6, odcinek 9 – recenzja
Intryga zaczyna nabierać rozpędu. Choć tempo akcji w dziewiątym odcinku jest powolne, to fabularnych twistów oraz emocji nie brakuje.
Intryga zaczyna nabierać rozpędu. Choć tempo akcji w dziewiątym odcinku jest powolne, to fabularnych twistów oraz emocji nie brakuje.
Miano najważniejszej postaci w Sock Puppets należy do Dar Adala. To on wyrasta na głównego złego w 6 sezonie i to przeciwko niemu jednoczą się pozostali bohaterowie z Carrie, Saulem i Quinnem na czele. W tej grupie jest również prezydent elekt, która zdaje się być marionetką w rękach innych. W poprzednim odcinku dwójka Mathison-Berenson mocno nadszarpuje jej zaufanie, by w obecnym bez większego problemu przyjęła ich na audiencję i wysłuchała, co mają do powiedzenia, bez zastanowienia wierząc we wszystko, co mówią. Czy nie było nikogo bardziej godnego zaufania, by tłumaczyć filmik zaprezentowany przez Saula? Widocznie scenarzyści nie chcieli tracić czasu na rozterki pani prezydent, ale przez to ta postać wydaje się osobą łatwą do zmanipulowania przez bardziej doświadczonych graczy. Ten brak obycia w świecie wielkiej polityki widać chociażby podczas drugiej wizyty Dar Adala. Keane bardzo szybko zostaje odczytana przez swojego rozmówcę, przez co ten nie wręcza kobiecie istotnej listy.
Przed najważniejszymi wydarzeniami sezonu dostajemy niestabilną emocjonalnie Carrie, która znalazła się w trudnej sytuacji. Nie tylko musi zmagać się z utratą córki (co jest przyczyną niestabilności), ale również jej przyjaźń z Saulem zostaje poddana kolejnej próbie. O ile pierwszy problem zdaje się zmierzać ku szczęśliwemu rozwiązaniu (póki co, ale będę zdziwiony, jeżeli odzyskaniu Frannie nie będą towarzyszyły jeszcze jakieś trzęsienia ziemi), to drugi może mieć ogromne konsekwencje dla jej relacji z Saulem. Dobrze wyszła rozmowa tych postaci w parku. Była szczera i zakończyła się trafną wymianą zdań. Bohaterowie wiedzą o sobie wiele, więc powinni trzymać się razem bez względu na wszystko. Przecież w tej rozgrywce mają tylko siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=_sx6ECvTuNc
Jest jeszcze Quinn. On jednak działa na własną rękę ze względu na swój stan. To zresztą dość ciekawe – osoba, która trzyma się z dala od wielkiej polityki, niczego nie rozumiejąc przez problemy zarówno psychiczne, jak i fizyczne, znajduje się najbliżej rozwikłania zagadki. W żadnym wypadku nie jest to zarzut, a wręcz przeciwnie. Quinn to obecnie jedyna osoba, która zamiast mówić oraz bawić się w politykę, po prostu działa. Już się spodziewałem, że Homeland, wzorem poprzednich odcinków, zaserwuje widzom na koniec istne trzęsienie ziemi i Dar Adal zostanie zabity przez Petera. Śmierci nie było, ale zaskoczenie już tak. Po raz kolejny w tym sezonie dałem się nabrać, że teorie Quinna – mimo iż wydają się nie mieć sensu – okazują się prawdą. Na początku serii mało kto spodziewał się tak istotnej roli Petera w 6 odsłonie, ale scenarzyści udowadniają, że zostawili tę postać przy życiu, gdyż mieli na nią pomysł. Już się nie mogę doczekać, by zobaczyć dalsze przygody tego bohatera.
W całej intrydze ważną rolę zaczął też odgrywać Max. Został przyjęty do pracy w tajemniczym budynku, który odwiedził agent Conlin przed śmiercią. Największym zaskoczeniem było spotkanie tam Elliota O'Keffe. Nie spodziewałem się powiązania dziennikarza z takim miejscem.
Jak już wspomniałem, Sock Puppets to nie był epizod pełen dynamicznej akcji, ale miało w nim miejsce wiele istotnych wydarzeń fabularnych. Porwanie Javadiego, zdemaskowanie Dar Adala przed panią prezydent elekt i ich późniejsza konfrontacja oraz napaść Petera Quinna. Kolejne odcinki Homeland zapowiadają się wspaniale dla wielbicieli tej produkcji.
Poznaj recenzenta
Mateusz TutkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat