Jeden dzień - recenzja miniserialu
Data premiery w Polsce: 8 lutego 2024Netflix sięgnął do wzruszającej historii miłosnej, oferującej emocjonującą przygodę oraz nostalgiczny powrót do lat 90. Jak wypadł Jeden dzień w nowej, serialowej odsłonie?
Netflix sięgnął do wzruszającej historii miłosnej, oferującej emocjonującą przygodę oraz nostalgiczny powrót do lat 90. Jak wypadł Jeden dzień w nowej, serialowej odsłonie?
Tydzień walentynkowy niemal zobowiązuje do obejrzenia produkcji opowiadającej o bezgranicznej sile miłości. Jak co roku, serwisy VOD oraz kina oferują szeroką gamę takich opowieści, jednak często jest to masa średniaków, wśród których trudno odnaleźć ten jeden, nieoszlifowany diament. Jednak tym razem Netflix wygrzebał historię, którą kinomaniacy mogli już poznać w filmie z Anne Hathaway z 2011 roku, a niektórzy czytelnicy jeszcze wcześniej. Streamer oferuje swoim subskrybentom nową, czternastoodcinkową wersję Jednego dnia, opartą na bestsellerowej powieści Davida Nichollsa. I to była jedna z najlepszych decyzji, jaką można było podjąć. Nie tylko powracamy do historii, która może wzruszyć młodsze pokolenia, ale także chwytać za serca starszych. Media społecznościowe oraz internet idą w odstawkę, dlatego wkraczamy z bohaterami w brytyjski świat lat dziewięćdziesiątych, gdzie komputery stacjonarne były codziennością, a Nokia zapoczątkowała telefoniczną rewolucję.
Dex i Em. Em i Dex. On (Leo Woodall) jest złotym chłopcem, który nie musi się nawet starać. Jego życie skupia się głównie na beztroskiej zabawie. Swoją szarmancką urodą potrafi zdobyć uwagę każdej dziewczyny, a do tego zawsze może liczyć na wsparcie materialne od rodziców. Ona (Ambika Mod) wywodzi się z hinduskiej klasy robotniczej – mimo nadprzeciętnej wiedzy akademickiej, brakuje jej znajomości, które mogłyby ułatwić jej ścieżkę do wymarzonej kariery pisarskiej. Musi sobie zapracować, aby przynajmniej opłacić czynsz i uniknąć powrotu na tarczy do rodzinnego miasta. Bohaterowie wydają się być kompletnymi przeciwieństwami, którym ciężko byłoby dogadać się w rzeczywistości. A jednak – te dwa kompletnie różne światy zacierają się na imprezie świeżo upieczonych absolwentów. Emma Morley i Dexter Mayhew – wcześniej nieznajomi, teraz ludzkie odzwierciedlenie Yin i Yang.
Jednak tej nocy do niczego nie doszło. Emma słyszała o podbojach miłosnych Dexa w uniwersytecie, dlatego nie chce być jego kolejną jednorazową przygodą. Chociaż ich drogi powinny naturalnie się rozejść, 15 lipca 1988 roku nie potrafią się od siebie oderwać. Ostatecznie cały poranek i południe spędzają tylko we dwoje. Od tamtej pory widzowie stają się wnikliwymi obserwatorami dwudziestoletniej, skomplikowanej relacji bohaterów. W każdym odcinku poznajemy kolejne wydarzenia rozgrywające się rok po roku tego samego dnia. To ciekawa forma, która zdecydowanie wyróżnia tę produkcję na tle innych rom-comów. Powoduje to, że nieraz ominiemy ważne momenty, które znacząco wpłynęły na życie bohaterów. Dopiero między wierszami dowiadujemy się, co się wydarzyło i jakie są tego konsekwencje.
Włączając pierwszy epizod, miałam pewne obawy. Czy da się rozciągnąć obyczajowy romans na aż czternaście odcinków i jednocześnie sprawić, aby nie znużył widza? Teraz już wiem, że można – wystarczy znakomity casting w postaci Leo Woodalla oraz Ambiki Mod, na których barkach spoczywa ta historia. Dzięki nim siedem godzin przelatuje jak za pstryknięciem palca. Ekranowa chemia aktorów wręcz tryska iskrami, czyniąc tę historię jeszcze bardziej intymną, ale jednocześnie lekką. Bez tego, Dex i Em nie wypadliby tak autentycznie, a serial straciłby na dynamice. Kryzysy w ich przyjaźni nie wywołałyby przejęcia widzów, lecz dogłębną irytację. Nie sposób byłoby im kibicować, a ich silne zalety przegrałyby z ewidentnymi wadami. Te skazy są zauważalne szczególnie w pierwszych epizodach. Dexter sprawia wrażenie typowego łamacza serc, niezdolnego do wejścia w stabilny związek. Sarkazm Emmy czasami przekracza swoje granice, a jej brutalna szczerość jest zwyczajnie okrutna i raniąca dla drugiej osoby. Choć od początku między bohaterami rośnie uczucie, potrzebują czasu, aby do niego dojrzeć. Stąd pojawi się brak komunikacji oraz sprzeczki, których można było uniknąć, co może zirytować niektórych widzów. Z kolei dla tych, którzy parę lat temu zachwycali się nad Love, Rosie, może być całkiem satysfakcjonującą realizacją motywu slowburn.
Motyw „starych i dobrych” lat dziewięćdziesiątych może przyciągnąć starszą widownię, która z uśmiechem spojrzy na opakowanie nowej Nokii oraz kiczowate programy telewizyjne dla młodzieży, w których prowadzący nadużywają słów takich jak „czad” albo „po bandzie”. Zdecydowanie nie jest to obraz idylliczny, ale wymienione wzmianki mogą stać się słodkim wspomnieniem lat młodości. Z kolei mi, przedstawicielce pokolenia Z, ten serial przypomniał, jak szybko postępowała technologia w ostatnich dekadach. Jednak, co ważniejsze, pokazał również, jak wiele rzeczy się nie zmieniło. Problemy współczesnych dwudziesto- i trzydziestolatków są zbliżone do rozterek Emmy i Dextera. Mogłam utożsamić się z ich niepewnością co do przyszłej kariery zawodowej oraz poczucia osamotnienia i braku akceptacji ze strony społeczeństwa.
Nie ominięto także problemów Dexa, który przechodzi przez jeszcze dłuższy proces dorastania. W swoim życiu zaliczy wiele wzlotów i upadków, a swoje smutki próbuje zatapiać w alkoholu oraz narkotykach. Nie podoba mi się rozwiązanie tego wątku, szczególnie przez wzmianki o grupie Anonimowych Alkoholików, z których można wysnuć chorobę u Dextera. Co więcej, bohater niejednokrotnie przyznaje Emmie, że spożywanie alkoholu jest dla niego niezdrowe. Parę scen później znów sięga po kieliszek z trunkiem. Relacja Dexa z używkami faktycznie jest toksyczna, a z serialu wysnuwam wrażenie, jakby scenarzyści nie byli tego świadomi.
Mimo wszystko serial ogląda się z przyjemnością, a czasem wręcz ciężko się od niego oderwać. Jeden dzień traktuje o przyjaciołach, którzy stopniowo uczyli się kochać siebie nawzajem, podczas gdy widzowie powoli zaczęli się z nimi zżywać. Warto przymknąć oko na pewne mankamenty, rozsiąść się wygodnie i poczuć tę historię, która ostatecznie stanowi solidną rozrywkę na dwa wieczory.
Ach, zapomniałabym. Jeżeli jesteście filmowymi wrażliwcami, którzy lubią solidnie popłakać na seansie, przygotujcie sobie zapas chusteczek.
Poznaj recenzenta
Kaja GrabowieckaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat