„Kontra: Ostatnie uderzenie”: sezon 5, odcinek 9 i 10 (finał serialu) – recenzja
To już koniec. Spodziewany, zapowiadany i oczekiwany przez fanów na całym świecie. Serial "Kontra" („Strike Back”) zachwycał nas łącznie przez 5 lat i dawał współczesnej telewizji coś, czego teraz będzie brakować – nieskrępowanej akcji i dynamiki przez niemal cały odcinek.
To już koniec. Spodziewany, zapowiadany i oczekiwany przez fanów na całym świecie. Serial "Kontra" („Strike Back”) zachwycał nas łącznie przez 5 lat i dawał współczesnej telewizji coś, czego teraz będzie brakować – nieskrępowanej akcji i dynamiki przez niemal cały odcinek.
Wszystko zaczęło się w 2010 roku za sprawą 1. serii „Strike Back”, w której główną rolę grał Richard Armitage, a w produkcji pojawiała się też przyszła gwiazda „The Walking Dead” – Andrew Lincoln. Jednak dopiero rok później poznaliśmy bohaterów, którzy zostali z widzami przez kolejne 4 sezony. Michael Stonebridge i Damien Scott (Phillip Winchester i Sullivan Stapleton) błyskawicznie stali się ulubieńcami fanów, mimo tego, że w premierze „Operacji Świt” (2. sezonu) nie zdołali uratować Johna Portera (granego przez Armitage’a, który miał już podpisany kontrakt na występy w serii "Hobbit"). Jako agenci tajnej jednostki, Sekcji 20 - funkcjonującej przy brytyjskim Ministerstwie Obrony Narodowej - zwiedzili przez 4 serie niemal cały świat, zabili tysiące bandytów i terrorystów, kilka razy uratowali ludzkość przed zagładą, a co najważniejsze – z każdego starcia wychodzili cało. Nawet w przeciętnym finale serialu.
„Strike Back” od samego początku miał w sobie coś, czego nie miały inne seriale (no może poza „24”). Dzięki temu, że pokazywano go w kablówce (Cinemax w USA i w Polsce, Sky na Wyspach Brytyjskich), producenci nie przejmowali się cenzurą. Wiele scen było krwawych, brutalnych, pokazywano tortury, a bohaterowie nie przebierali w słowach. Nie brakowało też scen erotycznych, które w pewnym momencie stawały się obowiązkowym elementem każdego odcinka. I chyba właśnie dzięki tej mieszance „Strike Back” był serialem innym niż wszystkie i tak popularnym na całym świecie. I nawet jeśli niektórzy zarzucali produkcji Cinemax i Sky brak realizmu (niekończąca się amunicja głównych bohaterów i przeciwnicy strzelający tak, by nie trafić w naszych dzielnych komandosów), to i tak łatwo było do tego przywyknąć.
Dwugodzinny finał 5. sezonu „Strike Back” (i tym samym całego serialu) wypada podzielić na dwie osobne części. Tę lepszą i zdecydowanie słabszą. Zakończenie wątku terrorystycznego i sekwencja w ONZ jako całość, wypadła bardzo dobrze. Bohaterowie kolejny raz zrobili swoje, a Scott znów rozbroił bombę i uratował ludzkość. Cóż z tego, że widzieliśmy podobne sceny w poprzednich sezonach. W tle przewijał się wątek zamknięcia Sekcji 20 i wycofania Stonebridge’a i Scotta z terenu, co sugerowało końcowy pojedynek na najwyższym możliwym szczeblu, bo z własnymi przełożonymi. I takie, niestety mylne wrażenie, mogliśmy mieć tuż przy zwieńczeniu 9. epizodu. Śmierć Locke’a stała się idealnym bodźcem do ostatecznej zemsty bohaterów na swoich szefach, którzy odwrócili się od nich po operacji w Korei Północnej. Rzeczywistość okazała się jednak inna.
[video-browser playlist="733449" suggest=""]
Zamiast ostatecznej operacji w Londynie, szukaniu winnych śmierci Locke’a i klimatycznego finału całej historii, scenarzyści „Strike Back” zaserwowali odcinek, jakich w całym serialu było wiele. Gdybym przypadkiem natrafił na tę odsłonę w telewizji nie znając produkcji stacji Cinemax, założyłbym, że to środek sezonu, a nie wielki finał całej opowieści. Stonebridge i Scott wrzuceni zostali do lasu, ścigani przez najemników i kolejny raz pokazali swoją nieśmiertelność. No bo jak inaczej odnieść się do scen, w których zarówno Michael i Damien byli poważnie ranni, ale to i tak nie przeszkodziło im w eliminowaniu kolejnych przeciwników. Oczywiście odcinek miał swoje „momenty”, takie jak np. akcja z granatem, ale było ich zbyt mało jak na finał sezonu.
Kompletnie z czapy wprowadzono wątek samotnego życzliwego Austriaka (który zupełnie przypadkiem trzymał u siebie w domu wspomniane granaty należące do jego ojca) oraz dawnej znajomej Scotta, którą znaliśmy z poprzednich sezonów. Wydaje się, że bohaterka powróciła do serialu tylko po to, by w finale pokazać kilka scen seksu.
Finał serii na tle poprzednich odcinków całkowicie rozczarował. Nie takiego końca „Strike Back” się spodziewałem. Produkcja Cinemax i Sky zasługiwała na znacznie lepsze pożegnanie z widzami. Dlatego też ocena jaką widzicie powyżej to wypadkowa 9/10 i 5/10, czyli not dla dwóch ostatnich epizodów serialu. A jesienią zarówno Philip Winchester jak i Sullivan Stapleton swoich sił próbować będą w telewizji ogólnodostępnej, jako główni bohaterowie seriali "The Player" i "Blindspot".
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat