Łaska: Zagrajmy w potwora – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 24 lutego 2016Anna Kańtoch powszechnie kojarzona jest przede wszystkim jako autorka fantastyki – wystarczy wspomnieć nagrodzonych Zajdlem Przedksiężycowych oraz szereg opowiadań pokroju Sztuki porozumienia. Zarazem jednak często flirtuje ona z nieco odmienną estetyką: w jej dorobku znaleźć można również powieść psychologiczną (Czarne), młodzieżową (Tajemnica Diabelskiego Kręgu), a za sprawą Łaski – także kryminał. Jak wypadły zmagania pisarki z tym gatunkiem?
Anna Kańtoch powszechnie kojarzona jest przede wszystkim jako autorka fantastyki – wystarczy wspomnieć nagrodzonych Zajdlem Przedksiężycowych oraz szereg opowiadań pokroju Sztuki porozumienia. Zarazem jednak często flirtuje ona z nieco odmienną estetyką: w jej dorobku znaleźć można również powieść psychologiczną (Czarne), młodzieżową (Tajemnica Diabelskiego Kręgu), a za sprawą Łaski – także kryminał. Jak wypadły zmagania pisarki z tym gatunkiem?
Tak po prawdzie to gatunek ten nie jest dla Kańtoch obszarem całkowicie nowym czy obcym – cykl opowiadań o Domenicu Jordanie, mimo że przynależy do fantastyki, był pod wyraźnym wpływem kryminału; sama autorka również nie jeden raz wskazywała go – choćby poprzez opinie na temat wybranych powieści czy seriali – jako gatunek jej bliski. Niemniej Łaska, powieść na wskroś realistyczna, musiała być swego rodzaju wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu Kańtoch zdecydowanie podołała – przynajmniej zdaniem osoby, która fanem tego typu książek nie jest i czytuje je raczej sporadycznie. Fabuła koncentruje się na losach Marii Lenarczyk – nauczycielki języka polskiego, do której pewnego dnia zgłasza się opóźniony w rozwoju Wojtek. W ramach odpowiedzi na sprawdzianie przynosi dziwny rysunek, przedstawiający zdeformowanego człowieka otoczonego grupką dzieci będących – jak twierdził uczeń – przyjaciółmi Wojtka. Z niejasnych powodów rysunek budzi w Marii niepokój, niemniej postanawia ona problem ten zignorować... do czasu, aż ciało ucznia zostaje znalezione wiszące na gałęzi. Milicja (dość niemrawo) rozpoczyna śledztwo, a nauczycielka zaczyna coraz mocniej podejrzewać, iż sprawa ta może być powiązana z wydarzeniami, jakie przytrafiły się Marii trzy dekady wcześniej, oraz dziwacznym Kartoflanym Człowiekiem sportretowanym na rysunku Wojtka...
Przeglądając internetowe opinie na temat Łaski, raz za razem trafiałem na porównania powieści Kańtoch do skandynawskich kryminałów. Niewątpliwie coś w tym jest, niemniej nie doszukiwałbym się prób przeniesienia wprost tego modelu na grunt polski, a raczej wyczuwalnej inspiracji. Nie znajdziemy w Łasce makabrycznych zbrodni, perwersji i wszechogarniającej opresji schowanej pod fasadą ułożonego społeczeństwa. Mgielnica, w której dzieje się akcja powieści, to miejscowość mała i jak wiele rzeczy w PRL-u naznaczona swego rodzaju bylejakością, zmiksowaną dodatkowo z małomiasteczkowością. Tutaj każdy zna każdego, plotki roznoszą się z prędkością błyskawicy, a presja społeczna może doskwierać równie mocno jak milicja. Nie znajdziemy tutaj jednak rozbudowanych opisów tego "terroru opinii": miasteczko pozostaje tłem, a jego działanie widzimy jedynie poprzez skutki; jednocześnie Mgielnica mniej zdaje się cierpieć z powodu sąsiedzkiej zawiści, plotek i szukania kozła ofiarnego, emocjonalnej znieczulicy i braku poczucia odpowiedzialności. W powieści widać przykłady przemocy w rodzinie, problemów emocjonalnych i psychicznych, które jednak nie są w żaden sposób rozwiązywane - w imię przekonania, iż jest to normalne bądź też to nie moja sprawa. Marazm i bylejakość zdają się przesiąkać każdy kąt, krusząc ład nie gorzej niż mrok i zagadki.
Ten sam rodzaj pęknięcia uwidacznia się również w postaciach i łączących je relacjach. Najłatwiej dostrzec je u Marii – młodej nauczycielki żyjącej w stanie nawracających (para)depresji. Bezsenność, niska samoocena, nieustanne zmęczenie, poczucie bezsilności – każdy jej dzień wydaje się batalią pomiędzy niemocą a desperacką próbą utrzymania pozorów, pomiędzy na wpół żywą lunatyczką a zwyczajną, niekiedy mocno rozrywkową dziewczyną. Sprawę pogarsza jeszcze zbrodnia, która w wyczuwalny sposób wiąże się z przeszłością Marii - przeszłością, którą ta wyparła. Kańtoch eksploruje tutaj wątek pamięci i zapomnienia, uznając je niekiedy za tytułową łaskę, pozwalającą pozostawić zło za sobą i żyć normalnie. Prawdę mówiąc nie do końca trafił do mnie ten motyw – zdecydowanie ciekawszy wydał mi się wątek przeszłości powracającej w nieoczekiwany sposób, burzącej zastany porządek. Zadanie jego odbudowy wcale nie będzie proste: Maria pragnie odkryć tajemnice przeszłości, lecz nie ma w sobie nic z detektywa – działa na tyle, na ile pozwala jej sytuacja, prawo i własna niemoc. Ciężar śledztwa spoczywa w rękach milicji, lecz w niczym nie poprawia to sytuacji – nie tyle z powodu braku umiejętności śledczych czy zasobów, co właśnie faktu, że rzeczywistość Łaski jest pęknięta. Każdy zdaje się być naznaczony jakąś skazą – czasem bywa to arogancja, czasem znieczulica – do tego stopnia, iż momentami trudno znaleźć postać, która faktycznie budziłaby sympatię, z którą można się identyfikować i wierzyć, że jej działania przyniosą rezultaty. Gorzej nawet: to pęknięcie sprawia, iż z tekstu sączy się powoli nastrój niemal paranoiczny, sprawiając, że po pewnym czasie czytelnik przestaje ufać komukolwiek, dostrzegając fałsz i niebezpieczeństwo nawet w aktach potencjalnego dobra. Ostatecznie bowiem nawet zbrodnia jest na swój sposób pęknięta: ma w sobie makabrę, ma w sobie niegodziwość, ale ostatecznie wszystko wprawia w ruch paranoja, niepewność, żałosny niekiedy strach i zwykły przypadek, popchnięte do ekstremum siłą zwykłej bezwładności.
Wszystko to wpływa również na styl Łaski: narracja powieści jest niespieszna, momentami wręcz powolna i dopiero w końcówce nabiera przyspieszenia. Kańtoch redukuje znaczenie tła, rozmywa nieco punkty kulminacyjne intrygi, stosując elipsy lub znaczącą kondensację, jednocześnie duży nacisk kładąc na przeżycia Marii, przebieg śledztwa oraz ogólnie relacje między bohaterami. Z początku zabieg ten może wydawać się irytujący (zwłaszcza w odniesieniu do głównej bohaterki), potem natomiast staje się czymś naturalnym. Podobnie jak to, że gros najważniejszych wydarzeń poznajemy nie w sposób bezpośredni, ale przez akty komunikacji (albo ich brak – mam wrażenie, że Łaska to kolejny tekst Kańtoch, w którym niemożliwość porozumienia się i skutki tegoż stanowią ważny motyw).
Jak zaznaczałem we wstępie, nie jestem zapalonym fanem kryminałów i z racji tego nie wiem, czy Łaska takowym podpasuje. Mnie zdecydowanie przypadła do gustu: niespieszną narracją, nastrojem niepewności i paranoi, interesująco wykreowanymi postaciami oraz sprawnie poprowadzoną intrygą. Fakt, tło mogłoby być nieco mocniej zarysowane, końcówka – w porównaniu z resztą powieści – wydaje się zaskakująco skondensowana, a pewne rozwiązania fabularne mogą odrobinę rozczarować, niemniej uważam Łaskę za powieść intrygującą, chwilami przyjemnie staromodną, potrafiącą umilić czas i dostarczyć emocji bez zbędnych udziwnień i kontrowersji.
Poznaj recenzenta
Piotr SarotaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat