„Łowcy trolli” – recenzja książki
Data premiery w Polsce: 23 września 2015Książki dla młodzieży to przeważnie książki pełne młodzieńczej, niczym nieskrępowanej wyobraźni. Nie inaczej jest w przypadku powieści "Łowcy trolli", napisanej wspólnym sumptem przez Daniel Krausa, autora kilku poczytnych młodzieżowych horrorów, i Guillermo del Toro, uznanego reżysera i wizjonera, który wcielił w życie niepokojący, smutny, a jednocześnie piękny wizualnie i koncepcyjnie "Labirynt fauna", nieco bardziej rozrywkowego "Hellboya" czy epos o potworach z głębin "Pacific Rim".
Książki dla młodzieży to przeważnie książki pełne młodzieńczej, niczym nieskrępowanej wyobraźni. Nie inaczej jest w przypadku powieści "Łowcy trolli", napisanej wspólnym sumptem przez Daniel Krausa, autora kilku poczytnych młodzieżowych horrorów, i Guillermo del Toro, uznanego reżysera i wizjonera, który wcielił w życie niepokojący, smutny, a jednocześnie piękny wizualnie i koncepcyjnie "Labirynt fauna", nieco bardziej rozrywkowego "Hellboya" czy epos o potworach z głębin "Pacific Rim".
Początek opowieści przypomina „To” Stephena Kinga – lata 60., w niewielkim miasteczku giną dzieci, a pewien starszy (tym razem starszy) brat znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Po latach syn ocalałego brata, który wciąż przeżywa dawną traumę i boi się własnego cienia, styka się z pierwszą młodzieńczą miłością, sztuką Szekspira, Mostem Trolli i samymi trollami.
Z niesamowitych istot, z którymi przyjdzie mu się zetknąć w "Łowcach trolli", najdziwaczniejsi są: obdarzony wieloma mackami i gałkami ocznymi Mrugaś o nienagannym brytyjskim akcencie, wielki, kudłaty, czarny jak atrament Arrrgh!!!, który okazuje się waleczną trollicą, oraz Metalowy Człowiek, obudowany metalowym śmieciem - kapslami, resorakami, drucikami i mieczami, który pod swoją zbroją okazuje się… zaginionym bratem ojca głównego bohatera. A dwa towarzyszące mu trolle wcale nie są złe (choć Arrgh!!! zbytnio lubi dania z kotów), jako że razem z nim walczą z wielkim, złym trollem Gunmarem Czarnym. Niegdyś trolle podzieliły się bowiem na dwa odłamy – tradycyjnie pożerających ludzi (jak Gunmar i jemu podobni) oraz zrewolucjonizowanych, podobnie jak Cullenowie ze „Zmierzchu” żywiących się innymi ssakami, prawie że wegetarian (podobno było kilka trolli, które podjęły heroiczną próbę żywienia się jedynie pokarmem roślinnym, ale z niewiadomych powodów po kilku tygodniach odeszły z tego świata).
Jim Sturges przekonuje się, że czasem nie warto pochodzić z rodziny wielkich wojowników od zamierzchłych czasów walczących z trollami. Po drodze razem z nim natkniemy się na Nullhullerów - trolle pozbywające się na chwilę własnych wnętrzności, by być zwinniejszymi, i podrzucające swoje dzieci, które później w ludzkiej skórze terroryzują świat (przyjrzyjcie się niektórym politykom); słynące z niezwykłego węchu rdzawe trolle (prawdziwej nazwy na G nie da się wymówić), bytujące w pobliżu porzuconych marzeń (sierocińce i domy starców); Wormbeardów, we śnie namawiających dzieci do ucieczki; Yarbloody, mniejsze od komarów i wywołujące choroby; Zunnów i samego obrzydliwego Gunmara Czarnego. Ostateczna bitwa rozegra się na stadionie małego miasteczka, a ogłupiająca siła telewizji okaże się całkiem przydatna w walce z trollami, podobnie jak zabójcza kosiarka i sprzymierzona siła przyjaciół.
„Trollhunters” to powieść rozbuchana wizualnie, oparta na starych wierzeniach o trollach czuwających przy mostach i o świcie zmieniających się w kamień, choć nadająca trollom o wiele więcej różnorodności, wydawałoby się przewidywalna – o potworach, młodziutkich bohaterach pochodzący z rodu łowców i przezwyciężaniu własnych słabości, ale nie sztampowa. Napisana lekkim, zgrabnym językiem, niegłupia, podkreślająca, że nie wszystko, co brzydkie, jest złe, a nie wszystko, co piękne – dobre.
Oko cieszy niezłe opracowanie edytorskie Wydawnictwa Galeria Książki, bardzo dobre tłumaczenie Piotra W. Cholewy, dodatkowo wzbogacone ilustracjami Seana Murraya – dosyć przerażającymi w wymowie, ale jak najbardziej adekwatnymi do treści.
Dla kogoś ceniącego sobie dobrą literaturę młodzieżową, a przy okazji stęsknionego za dreszczykiem emocji i plastycznymi opisami potworów – pozycja niemal obowiązkowa.
Poznaj recenzenta
Monika KubiakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat