Magia znika z „Dawno, dawno temu”
Przeciętny finał przeciętnego sezonu, który pokazuje nam, że gdzieś zniknęła magia tego serialu. Nie ma emocji, klimatu, gdyż wszystko ustąpiło miejsca niebywałej przeciętność i przesadzonej infantylności.
Przeciętny finał przeciętnego sezonu, który pokazuje nam, że gdzieś zniknęła magia tego serialu. Nie ma emocji, klimatu, gdyż wszystko ustąpiło miejsca niebywałej przeciętność i przesadzonej infantylności.
Jedynym ciekawym aspektem finału są wydarzenia z retrospekcji. Świetnie rzucają światło na samego Haka, nadając bohaterowi dwuznaczności i większego wymiaru. Hak wyrywa się z bajkowego schematu kreskówkowego łotra, stając się w tym odcinku bardziej ludzkim. Jego relacja z Bae jest przedstawiona w niezwykle interesujący sposób - zwłaszcza powiązanie z jego matką i Rumpelem. Podobno jak Regina, Hak nigdy nie był czystym złem, a wydarzenia nam tu pokazane jedynie to udowadniają. W teraźniejszości jest on targany wewnętrzną walką pomiędzy dbaniem o siebie a zrobieniem czegoś dobrego. Ten aspekt przemiany jest tak naprawdę jedyną rzeczą, która się udaje.
Poświęcenie Reginy dla dobra syna i mieszkańców Storybrooke mogło być obietnicą czegoś wyjątkowego i odważnego, ale tradycyjnie w tym sezonie zostaje to popsute. Gdy chwilę później wesoła gromadka wpada z powrotem do kopalni z diamentem, dokładnie wiemy, że o interesujących pomysłach nie ma mowy. Te sceny są bolesne - aktorzy beznamiętnie recytują swoje kwestie i momentami można odnieść wrażenie, że widzimy scenę z "Mody na sukces". Grupa papierowych bohaterów straciła w tym sezonie wszelką wyrazistość, którą jeszcze w poprzednim udało się nam pokazywać. Jedynie Regina i Gold zachowują cząstki dawnej godności i pozwalają nam przetrwać seans.
[image-browser playlist="591439" suggest=""]©2013 ABC
Nasi Pinki i Mózg, czyli Tamara i Greg, to kompletne nieporozumienie. Jeszcze gdy tajemnica wokół organizacji krążyła w powietrzu, jakoś to funkcjonowało, jednak kiedy wszystko zaczyna wskazywać na to, że pracują dla nikczemnego Piotrusia Pana, któremu chcą oddać Henry'ego, odczuwam jedynie niesmak. Sama scena porwania dzieciaka jest strasznie niedorzeczna, a motywy bohaterów, delikatnie mówiąc, śmieszne.
Finał udowadnia nam, że twórcy bardzo się pogubili. Pierwszy sezon miał klimat, miał swoją bajkową otoczkę i emocje. W tworzeniu opowieści drugi sezon przeszedł granicę pomiędzy bajkowością a przesadzoną oraz idiotyczną infantylnością i naiwnością, która nawet w baśniach nie jest tak olbrzymia, jak tutaj. Pozbawiono postacie tego "czegoś", czym nas przekonywano w pierwszej serii, powodując wielki niesmak. Chyba najlepszym przykładem jest książę, który z walecznego lubego Śnieżki stał się irytującą karykaturą samego siebie. Jego sceny z Hakiem i walka z Tamarą jedynie to potwierdzają.
Parę drobnostek sugeruje nam wydarzenia w trzecim sezonie. Wyprawa naszych bohaterów do Nibylandii może obiecywać zmianę konwencji i rozruszanie serialu, który bardzo tego potrzebuje. Twórcom należy oddać szacunek, że świetnie manipulują schematami z baśni, więc możemy oczekiwać oryginalnego spojrzenia na historię Piotrusia Pana, zwłaszcza że zrobili z niego podłego łotra.
Ostatni odcinek Once Upon a Time to pozbawione emocji i charakteru rozczarowanie, pozostawiające nas jedynie z jedną myślą - oby dalej było lepiej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat