„Mały Quinquin”: Groteskowe jądro ciemności – recenzja
Kiedy takie osobistości świata kinematografii jak Bruno Dumont decydują się na stworzenie serialu, to znaczy, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza jeżeli ta produkcja jest zupełnie inna od poprzednich i wydaje się znacznie przeciwstawiać dotychczasowemu emploi reżysera, co czyni to niesforna bestyjka, jaką jest Mały Quinquin.
Kiedy takie osobistości świata kinematografii jak Bruno Dumont decydują się na stworzenie serialu, to znaczy, że coś jest na rzeczy. Zwłaszcza jeżeli ta produkcja jest zupełnie inna od poprzednich i wydaje się znacznie przeciwstawiać dotychczasowemu emploi reżysera, co czyni to niesforna bestyjka, jaką jest Mały Quinquin.
Mały Quinquin ("P'tit Quinquin") to czteroodcinkowy miniserial wyprodukowany na zlecenie francuskiej telewizji. Akcja dzieje się na francuskiej prowincji otoczonej surowymi krajobrazami, które ujęte w szerokich planach przy naturalnym oświetleniu, typowym dla produkcji Dumonta, dają niesamowite wrażenia estetyczne. Jego hermetyczne dzieło to fenomenalna panoramiczna dokumentacja wiejskiego życia, gdzie nie dzieje się wiele, zaś niesamowitych emocji mieszkańcom dostarczają takie wydarzenia jak kolejne święta czy ucieczka krów z pastwiska. Zasady i normy społeczne są tu bardzo luźno pojmowane, zaś bohaterowie mogliby zostać wzięci za frankońskie odpowiedniki bohaterów dokumentu HBO Czekając na sobotę. Właśnie w tym otoczeniu poznajemy Quinquina – małoletniego i niepokornego łobuza o aparycji zakapiora, który będzie niczym satelita krążył wokół wydarzeń mających miejsce w wiosce, będąc tym samym przewodnikiem widza po kolejnych meandrach tego "jądra ciemności". Wydarzeniem, które zapoczątkowuje całą fabułę, jest groteskowe krowie morderstwo w opuszczonym bunkrze, w wyniku którego zamordowana zostaje także żona miejscowego hodowcy bydła. Na miejsce zostaje wezwany miastowy komendant oraz jego asystent – Carpentier.
[video-browser playlist="633562" suggest=""]
Centralną postacią komiczną, a także i groteskowo skretyniałą jest komendant, którego charakteryzuje niepanowanie nad swoimi brwiami oraz mimowolna mimika, zaś jego względna nieporadność plasuje go obok takich postaci jak Frank Debrin z serii Naga broń czy inspektor Clouseau z serii Różowa pantera. Morderstwa, odbierane poprzez pryzmat jego osobowości, która po prostu przykuwa do ekranu, wydają się być obdarte z makabryczności i dramatyczności, co odbija się na tonie całej produkcji, dzięki czemu śmiało można ją nazwać komedią kryminalną. Miniserial Dumonta można interpretować na wielu poziomach: jako traktat o szaleństwie prowadzącym do ogłupienia, jako krytykę ksenofobii czy jako panoramę wiejskiej społeczności, jednak tematem, któremu Dumont poświęca najwięcej czasu, jest skrajne zróżnicowanie okresów, jakimi są młodość oraz starość. Kontrast zaprezentowany jest na linii Quinquin–komendant, z którego wyłania się dość przygnębiający obrazu starości jako wieku skretynienia. Istota młodości reprezentowana przez młodziana wcale nie prezentuje się pozytywniej, ponieważ okres ten zaprezentowany jest jako pełen lekkomyślności oraz pyszałkowatości.
Postacie dzieci odwzorowane są z niebywałą dbałością o szczegóły i niezwykłą świeżością, tak podobną do tej znanej z filmu Moonrise Kingdom Wesa Andersona. Kwitnące powoli uczucie pomiędzy dwójką głównych bohaterów zwraca uwagę oraz wywołuje pewien dreszczyk niepewności, jednak bez zbędnego angażu emocjonalnego. Pozostali bohaterowie są "obdarowani" krzywymi i zdeformowanymi twarzami, pełniącymi funkcję czystego płótna dla hiperekspresyjnej mimiki, która doskonale podsumowuje ich charaktery oraz zdaje się mówić to, co widz przeczuwa już od pierwszych minut seansu: ci ludzie są w sposób typowy dla filmów frankońskiego reżysera wybrakowani społecznie.
Czytaj także: Jak przetrwać na festiwalu Nowe Horyzonty - 7 rad
Jest to bardzo zadziwiające, ale Dumont w swoim miniserialu daje upust duszonemu dotychczas w swoich filmach humorowi, co przekłada się na niesamowicie oryginalne podejście do sposobu rozśmieszenia widza. Jego bezpośredni i groteskowy humor w połączeniu z dość luźnym językiem znakomicie podkreśla walory, jakimi cechuje się gatunek komedii kryminalnej. Z drugiej strony reżyser wydaje się też czerpać z nurtu egzystencjalistycznego, stąd można zauważyć jego delikatne inspiracje nowelą "Obcy" Alberta Camusa oraz najbardziej charakterystycznymi serialami gatunku, jak Twin Peaks czy Tajemnice Laketop. Poza tym Dumont często bawi się z oglądającymi, zaburzając uniwersalną granicę pomiędzy aktorem, kamerą i widzem, dając do zrozumienia, że aktorzy są świadomi obecności kamery w swoim otoczeniu, co tylko wskazuje na perfekcyjne użycie środków artystycznych, jakimi posługuje się kino. Konkluzja Małego Quinquina jest dobitnie zaskakująca, ponieważ formułuje tezę o braku akceptacji, która z czasem może prowadzić do szaleństwa – to zaś ogłupia, co prowadzi do… No właśnie, trzeba to obejrzeć, żeby zrozumieć.
Poznaj recenzenta
Jan StąporDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat