Maria Skłodowska-Curie – recenzja filmu
To już kolejny film w tym roku poświęcony silnej kobiecie. Szkoda że nie tak wciągający jak poprzednie.
To już kolejny film w tym roku poświęcony silnej kobiecie. Szkoda że nie tak wciągający jak poprzednie.
Ile tak naprawdę wiecie na temat życia Marii Skłodowskiej-Curie oprócz tego, że dostała dwie nagrody Nobla? Nowa międzynarodowa koprodukcja pomoże Wam nadrobić zaległości. To portret niezwykłej kobiety, która dzięki swojej inteligencji, wiedzy i nieprzeciętnym umiejętnościom zdołała przekonać do siebie świat nauki, od zawsze zdominowany przez mężczyzn. Jako pierwsza kobieta w Europie uzyskała tytuł doktora. Zaś w 1906 roku przyznano jej profesurę i równocześnie objęła własną katedrę na paryskiej Sorbonie, co we Francji było wydarzeniem bez precedensu. Była też pierwszą uczoną, która zdobyła Nobla. W dziejach tej nagrody nadal jest jedynym podwójnym laureatem, wyróżnionym w dwóch różnych dziedzinach naukowych.
Reżyserka Marie Noelle skupia się na dość niechlubnej części biografii słynnej Polki, osadzając swoją opowieść pomiędzy wręczeniem pierwszej a drugiej nagrody Nobla. Dzięki temu tytułowa bohaterka jawi nam się jako kobieta walcząca o swoje prawa w świecie mężczyzn, a w wolnych chwilach wdaje się w romans z żonatym mężczyzną. Ten niechlubny występek mógł ją zresztą kosztować drugą nagrodę. Kapituła niezbyt była zadowolona z jej zachowania. Nie ma wątpliwości, że o tej stronie Skłodowskiej-Curie mało osób słyszało.
Film ma niestety duże problemy narracyjne, reżyserka zbyt mocno skraca opowieść, opiera ją na kilku fragmentach z życia głównej bohaterki, przez co zatraca po drodze płynność fabuły. Noelle w niektórych miejscach tak bardzo skupia się na życiu prywatnym Skłodowskiej-Curie, że część naukowa spada gdzieś na czwarty plan, a to już staje się problematyczne i ciężkostrawne. Co z tego, że film posiada piękne kadry, świetne stroje i klimatyczną muzykę skoro traci swój sens. Wydaje się wielkim skrótem wydarzeń z dłuższymi przystankami w momentach, w których reżyserka widzi potencjał ładnych kadrów. Dlatego spora część filmu dzieje się w pracowni chemicznej, gdzie Skłodowska obserwuje efekty swojej pracy mienione się w różnych kolorach.
W głównej roli zobaczymy Karolinę Gruszkę, która znakomicie wywiązuje się ze swojej roli. Widać, że granie Marii sprawia jej ogromną frajdę, a i posługiwanie się płynne językiem francuskim przychodzi jej bez większego trudu. Tego samego nie można powiedzieć o Piotrze Głowackim czy Janie Fryczu, których kwestie są ewidentnie nagrywane w innym czasie i podkładane do gotowego materiału.
Na ekranie zobaczymy również Daniela Olbrychskiego i Izabele Kunę, ale to w sumie wszystko, co można powiedzieć. Ich sceny są raczej krótkie i nie dają możliwości do wykazania się.
Maria Skłodowska-Curie została zrealizowana w języku francuskim, co ma jej pomóc w podboju rynków międzynarodowych. Czy ten zabieg spodoba się naszym widzom? Śmiem wątpić. Zwłaszcza, że w porównaniu ze Sztuką Kochania o Wisłockiej brakuje tej śmiałości i lekkości w prowadzeniu opowieści.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat