Mayans MC: sezon 3, odcinek 4 - recenzja
Mayans MC tym razem skupia się na żałobie, stracie i wewnętrznej pustce. Na płaszczyźnie emocjonalnej dzieje się dużo, ale akcja wciąż nie wrzuca drugiego biegu.
Mayans MC tym razem skupia się na żałobie, stracie i wewnętrznej pustce. Na płaszczyźnie emocjonalnej dzieje się dużo, ale akcja wciąż nie wrzuca drugiego biegu.
Jak oni pięknie cierpią, można by rzec pół żartem pół serio, obserwując uczucia targające postaciami w najnowszym epizodzie Mayans MC. Życiorysy bohaterów naznaczone są tragicznymi wydarzeniami pozostawiającymi rysy w ich sercach. Teraz czas na konsekwencje. Ból przychodzi nagle i czyni ich bezbronnymi w najbardziej wymagających sytuacjach. Serial wciąż eksploruje życie wewnętrzne postaci. Traci na tym tempo akcji, ale zyskuje rozwój psychologiczny. Kilkoro bohaterów nabiera głębi, a zarysowany wcześniej motyw zdrady robi się coraz bardziej złowieszczy. Szkoda tylko Ezekiela Reyesa. Ścieżki, którymi podąża główny protagonista, są nieco poplątane.
Przeobrażenie EZ budzi wątpliwości. W bieżącym epizodzie mamy kilka dyskusyjnych segmentów nakręconych tak, żeby poruszyć widza. Finalnie przynoszą one zupełnie odwrotny efekt. Pierwszym jest więzienne spotkanie, podczas którego EZ niespodziewanie się otwiera. Reyes pozwala sobie na emocjonalny monolog, mający się nijak do jego wcześniejszych aktywności. Widać tutaj jasne nawiązanie do Jaxa Tellera, zwykłego właśnie w ten sposób się wypowiadać. Sęk w tym, że w poprzednich sezonach Ezekiel był bardziej milczącym twardzielem, niż charyzmatycznym mówcą-motywatorem. Scena w więzieniu razi sztucznością. Nie pomaga jej warsztat aktorski JD Pardo.
Jeszcze bardziej kuriozalnie wypada przydługa scena w przyczepie, podczas której dochodzi do oczekiwanego zbliżenia pomiędzy Ezekielem i Gabriellą. W trakcie amorów ze swoją piękną dziewczyną nasz bohater znienacka zamienia się w kamień. Jego zastygnięcie bawi, bo jest mało naturalne i raczej nieautentyczne. Czemu dramatyczne wspomnienia powracają akurat w tym momencie? Dlaczego wprawiają bohatera w katatonię podczas seksu z potencjalną miłością swojego życia? Zrozumiałe jest, że twórcy chcieli zaakcentować tutaj różnicę pomiędzy niewinnością Gabi i gwałtownością Ezekiela, ale niestety nie spełnia to swojej roli. Zachowanie EZ irytuje i aż chce się krzyknąć: „Odezwij się do niej! Nie rób z siebie idioty!”.
Na szczęście w bieżącym odcinku twórcy rozkładają czas ekranowy równomiernie na wszystkich bohaterów. Nie tylko EZ znajduje się na pierwszym planie. Wreszcie lepiej poznajemy Bishopa, który do tej pory pozostawał w cieniu. Przeszłość lidera wpływa na jego bieżące działania. Obispo wciąż nie stroni od kontrowersyjnych decyzji. Sytuacja klubu prezentuje się niezwykle interesująco. W bieżącym epizodzie swoje pięć minut dostaje w końcu Taza, będący swoistym koniem trojańskim w grupie Majów. Trwa skomplikowana rozgrywka pomiędzy poszczególnymi gangami w okolicy i wszystko wskazuje na to, że każdy ma jakiegoś asa w rękawie. Jedynie Majowie nie zdają sobie sprawy o „szczurze” w swoich szeregach. Zapewne wkrótce ta tykająca bomba wybuchnie i serial wreszcie zyska na dynamice.
Motyw straty i żałoby najmocniej wybrzmiewa w wątku Adelity i Angela. Dwójka jedna się w wielkim bólu. Przed nimi szansa na wspólne szczęście, ale czy przeżyte cierpienia nie wpłyną na ich losy? Intymne chwile pary spowalniają akcję do minimum, ale udaje się ukazać to, co najważniejsze podczas romantycznego pojednania skrzywdzonych ludzi. Śledzi się to dużo lepiej niż sytuację w rodzinie Galindo. Wątek nadal stoi obok głównego fabularnego nurtu. Krzyki, karczemne awantury, melodramatyczne sceny – jak na razie losy Miguela i Emily mają rzewny charakter i nie prowadzą w żadnym interesującym kierunku. Na szczęście w Mayans MC wciąż jest Coco, który zawsze potrafi ubarwić i zelektryzować fabułę. Tak jak przypuszczaliśmy, „nowi znajomi” szybko dają o sobie znać i zaczynają szantażować motocyklistę. Następny ruch będzie należał do gangu. Konfrontacja Majów z grupą cudacznych narkomanów może być całkiem nietuzinkowa.
Twórcy rozbudowują świat serialu i dbają o swoje postacie. Należą im się słowa uznania za głęboką wiwisekcję poszczególnych bohaterów. Szkoda tylko, że powyższe nie tyczy się głównego protagonisty, który nadal nie imponuje charakterologicznie. Powielanie schematów nie wychodzi Ezekielowi na dobre, zwłaszcza że wokoło niego tak wiele barwnych postaci.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat