
Emma jest początkującą modelką. Wyrwała się z małego miasteczka wprost do Paryża, stolicy mody, która kusi blichtrem i mieni się tysiącem barw. Nieśmiała i ułożona dziewczyna bardzo szybko zostaje pochłonięta przez drapieżny świat. Nowi przyjaciele, nowa praca, nowa miłość i nowe zasady. Początkowo wszystko układa się idealnie, by za chwilę runąć z hukiem. Emma będzie musiała zmierzyć się z rzeczywistością, która zdecydowanie ją przerasta, a przy okazji odpowiedzieć na pytanie, kim jest i kim chce być.
Modelka jest przede wszystkim filmem o przemianie – przez dwie godziny obserwujemy, jak z brzydkiego kaczątka wyrasta piękny łabędź; jak niewinna dziewczyna przeistacza się w poranioną i złamaną kobietę, mimo że ciągle ma 16 lat. Mads Matthiensen niczym tu nie zaskakuje i już od pierwszych kadrów dokładnie wiadomo, czego się spodziewać. Emma zostanie wyniesiona na szczyt, by potem z niego upaść. Czeka ją sława i rozczarowanie, pogarda i miłość, poczucie wielkości i nienawiść do siebie.
Historia, którą opowiada duński reżyser, nie jest oryginalna, ale wciąż ogląda się ją bardzo dobrze. To zasługa przede wszystkim Marii Palm w głównej roli. Ta niedoświadczona aktorka rewelacyjnie sportretowała swoją równe niedoświadczoną bohaterkę. Jej emocje są surowe i szczere, gesty i mimika nie mają w sobie ani grama fałszu. Dodatkowo uroda Marii jest hipnotyzująca. Pozostali aktorzy są dla dziewczyny jedynie tłem.
Matthiensenowi udało się także z formą. Co prawda stosuje kilka prostych sztuczek, za pomocą których zwiększa napięcie czy buduje dramaturgię, ale mimo wszystko jego film jest bardzo stylowy. Ostry, naturalistyczny, kręcony z ręki. Paryż nie jawi się widzowi jako raj czy kraina mlekiem i miodem płynąca – przeciwnie: jest szary, bury i klaustrofobiczny. Wielka szkoda, że reżyser nie zachował takiego samego opanowania w fabularnej warstwie swojej historii.
Duńczyk jest wnikliwym obserwatorem i ma sporo do powiedzenia, ale niestety często jego głos więźnie w kliszach, które stosuje. Za wiele tu melodramatycznych rozwiązań i zwrotów akcji. Matthiensen nie do końca panuje nad swoją opowieścią i ostatecznie tworzy film-ostrzeżenie, który być może ma dotrzeć do młodych dziewczyn bezkrytycznie pragnących kariery Emmy. Szkoda, bo The Model mogła stać się czymś więcej.
Źródło: zdjęcie główne: Carole Bethuel
Poznaj recenzenta
Katarzyna Koczułap
Co o tym sądzisz?